Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Celnicy zarekwirowali kolekcję alkoholi. Leszczyńscy domagają się prawie 30 tys. zł

Tomasz Kubaszewski
Większość kolekcji ocalała - mówi Witold Leszczyński. - Walczymy teraz o to, co zginęło.
Większość kolekcji ocalała - mówi Witold Leszczyński. - Walczymy teraz o to, co zginęło. T. Kubaszewski
Za alkohole i substancje zapachowe domagają się od urzędu celnego prawie 30 tys. zł.

- Nigdy tego nie popuścimy - mówi Witold Leszczyński, mieszkaniec Olecka. - Żaden urząd w ten sposób nie może postępować.

Ta historia, o której na naszych łamach już pisaliśmy, ciągnie się od 2011 roku. To wtedy Barbara i Witold Leszczyńscy wrócili do Polski po wieloletnim pobycie w USA. W kontenerze z ich rzeczami znajdowało się ponad 300 litrów pochodzących z całego świata alkoholi oraz 259 sztuk pojemników z substancjami zapachowymi. Te ostatnie Leszczyński otrzymał w amerykańskiej firmie, w której przez lata pracował. Alkohole natomiast kolekcjonowali. Sami przywozili je z różnych krajów, otrzymywali też w prezencie od znajomych. Każda butelka była inna.

Od firmy, która zajmowała się przeprowadzką z USA do Polski Leszczyńscy dowiedzieli się, że nie muszą tego zgłaszać do odprawy celnej, bo przedmioty mają charakter kolekcjonerski. Kiedy jednak kontener otworzyli celnicy z Ełku uznali, że mają do czynienia z próbą przemytu. Wszystko też zarekwirowali.

Zobacz też Jest finał kuriozalnej sprawy, w której kolekcjonerzy występowali jako przemytnicy

Postępowanie w tej sprawie ciągnęło się parę lat. Ostatecznie sąd uznał, że Leszczyńscy, nie zgłaszając kolekcji do oclenia, naruszyli przepisy. Ale odstąpił od wymierzenia kary. Nakazał także zwrot zarekwirowanych rzeczy.

- Z tym był największy problem - opowiada Witold Leszczyński.

Kolekcję przechowywano w magazynach celnych w Gołdapi. Leszczyńscy mówią, że niemal wszystkie substancje zapachowe nadają się już tylko do wyrzucenia. Bo były otwierane po to, aby zbadać ich zawartość, a potem przechowywane w złych warunkach. Brakuje też wielu butelek alkoholu.

- To m.in. dobre brandy, dobra whisky, 40-letnie wina, a także dwie butelki Finlandii - wylicza Witold Leszczyński. - Przecież to nie może być tak, że coś ginie lub ulega zniszczeniu w magazynie państwowej instytucji. A winnych, oczywiście, nie ma.

Leszczyńscy złożyli więc pozew do sądu cywilnego. Domagają się odszkodowania za zniszczone i utracone mienie. Każdą butelkę alkoholu i każdy zapach policzyli osobno. Wyszło 29,6 tys. zł.

Celnicy do winy się nie poczuwają. Ale Ryszard Chudy, rzecznik prasowy Izba Celnej w Olsztynie, w szczegóły wdawać się nie chce. - Czekamy na decyzję sądu - mówi jedynie.

Nie wiadomo, ile proces może potrwać.

- Mam nadzieję, że po tylu latach doczekamy się w końcu sprawiedliwości - mówi Witold Leszczyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna