Choinka: żywa czy plastikowa?

Podobne ceny są w przypadku choinek sztucznych. Ale coraz częściej pojawiają się głosy, że plastikowe drzewka nie do końca są takie ekologiczne, jak wydawało się jeszcze kilka lat temu.

- Sztuczna choinka to przede wszystkim nie to samo, co prawdziwa - mówi Marek Taradejna, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

- A Mikołaj zostawia pod nią gorsze prezenty. I dodaje, że aby wyprodukować naturalną choinkę, potrzeba tylko dwutlenku węgla, wody, soli mineralnych, słońca i fotosyntezy.

- Sadzonka sama rośnie - mówi. - A po 5-10 latach, w zależności od zapotrzebowania na wielkość drzewka, jest gotowa do wycięcia.

Rzecznik dodaje, że lasy sadzą takie choinki na specjalnych plantacjach, często w miejscach, gdzie nic innego nie rośnie, np. pod liniami energetycznymi. Dlatego planowa wycinka drzewek nie zaburza ekosystemu. Do tego, takie drzewko po świętach wyrzucone na śmietnik, nie spowoduje żadnej szkody w środowisku. W przeciwieństwie do plastikowej.

Nic dziwnego, że takie argumenty coraz częściej brane są pod uwagę przez kupujących. Nadleśnictwa, sprzedające choinki od kilku dni, są oblegane. Tu drzewko można kupić najtaniej i do tego niemal prosto z lasu.

Ale wielu kupujących jest też w mieście. Na placach handlowych wybór choinek jest spory: świerk pospolity, szlachetny, srebrzysty, jodły koreańskie, serbskie.

Najbardziej popularne są oczywiście najtańsze. Dlatego 70 proc. sprzedanych drzewek stanowią właśnie świerki pospolite. Jodły są nawet dwa razy droższe.

Przykładowo pod Centralem, za jodłę kaukaską wielkości od 150 do 175 cm zapłacimy 96 zł, podczas gdy świerk pospolity takiej wielkości to wydatek 46 zł. Z kolei za ok. 100 cm drzewko w doniczce, które można potem zasadzić na działce, zapłacić trzeba ok. 50 zł.