I dodają, że to nie pierwszy raz, kiedy pracownicy schroniska źle traktują bezdomne czworonogi. - Kiedy przyjeżdża właściciel, jest w porządku - przyznają. - Gdy wysyła swoich pracowników, zaczynają się problemy.
Zdarzenie, które zbulwersowało suwalczan miało miejsce w środę, na bazarze przy ulicy 1 Maja. Handlujący zauważyli, jak po placu chodzi niewielka, wychudzona suczka. - Wyglądała strasznie, słaniała się na nogach - opowiada jedna z kobiet. - Sądziliśmy, że jest głodna, ale nie chciała ani jeść, ani pić.
Położyła się obok jednego ze straganów. Wówczas handlujący zatelefonowali do Straży Miejskiej, by zlecili odłowienie psa i przewiezienie go do schroniska. I tak się stało. - Przyjechało trzech młodych panów - opowiadają ludzie. - Rzucili się na to zwierzę, zaczęli je gonić po placu. W końcu dopadli i zarzucili smycz na szyję. Później powlekli do samochodu.
Kupcy twierdzą, że odłowiony pies wył z bólu. Ludzie zaczęli upominać pracowników schroniska, ale ci nie zwracali uwagi na opinie. Ostatecznie zabrali czworonoga i pojechali.
Zyta Lauryn, współwłaścicielka schroniska przy ul. Sianożęć, które na mocy zawartej z miastem umowy opiekują się bezdomnymi psami mówi, że pracownicy zachowali się tak, jak powinni. - Jeden z nich jest bardzo doświadczony, pracuje u nas od początku - przekonuje. - Na pewno nie skrzywdził psa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?