Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Interesy pani radnej

Tomasz Kubaszewski
Anna Ruszewska (z prawej) cały czas ma do czynienia z młodzieżą. Zarówno w "Pryzmacie”, jak i w szkole, w której uczy. Jakie wzorce propaguje?
Anna Ruszewska (z prawej) cały czas ma do czynienia z młodzieżą. Zarówno w "Pryzmacie”, jak i w szkole, w której uczy. Jakie wzorce propaguje?
Albo działa się na rzecz dobra publicznego, wspólnego, albo załatwia prywatne interesy - mówi o swojej koleżance z rady miejskiej radny Tadeusz Szymańczyk.

Z rozdzieleniem jednego i drugiego Anna Ruszewska ma, niestety, spore problemy.

Nasza gazeta ujawniła, że radna chce wykupić mieszkanie komunalne za połowę jego ceny. Możliwe, że gdyby nie "Współczesna", lokal zostałby sprzedany i nikt by się o tym nie dowiedział. W projektach uchwał rady w podobnych sprawach nie ma bowiem nazwiska przyszłego nabywcy. Pojawia się tam tylko adres nieruchomości.

Nieoficjalnie wiadomo, że przegłosować sprzedaż tego akurat mieszkania radni mieli już podczas sesji, która odbywała się pod koniec października. Nie stało się tak, bo na czas nie załatwiono wszystkich formalności.

Etyczne standardy
Anna Ruszewska, młoda kobieta, pojawiła się w życiu publicznym Suwałkach kilka lat temu. Razem z mężem założyła Centrum Aktywności Społecznej "Pryzmat". W mieście było to coś nowego. Społeczne akcje, propagowanie wolontariatu. O działalności "Pryzmatu" zrobiło się głośno.

W 2006 roku Ruszewska zdecydowała się na kandydowanie do rady miejskiej z komitetu "Z Gajewskim dla Suwałk" firmowanego przez prezydenta miasta. Otrzymała nieco ponad dwieście głosów. Wynik specjalnie rewelacyjny nie był, ale do wyboru wystarczył.

Już w kwietniu 2007 roku radna znalazła się na pierwszej stronie "Gazety Współczesnej". Opisaliśmy tam, jak miejscy urzędnicy podzielili pieniądze na projekty dotyczące nauki, edukacji, oświaty i wychowania. Z 10 tys. sześć otrzymał "Pryzmat". Np. na przegląd filmów dokumentalnych. Zabrakło natomiast pieniędzy choćby na zajęcia wyrównawcze dla tzw. trudnej młodzieży.

Radna zapewniała wówczas, że w prace komisji oceniającej wnioski nie ingerowała. Nie dostrzegała też żadnej dwuznaczności w tym, iż bierze dotacje z miejskiej kasy. Argument, że nie byłoby żadnej sprawy, gdyby nie pełniła funkcji radnej do niej nie trafiał.

"Pryzmat" pieniądze otrzymywał też zresztą później. Ostateczną decyzję podejmowali miejscy urzędnicy. Widać - takie są etyczne standardy w suwalskim Ratuszu.

Sto tysięcy na dzień dobry
Tamta sprawa w porównaniu do historii z mieszkaniem, to właściwie nic. Radna ma dom pod Suwałkami. Sąsiedzi twierdzą, że mieszka tam od paru miesięcy. Ruszewska zapewnia z kolei, że dom wciąż nie jest wykończony. Tak naprawdę, nie jest to istotne. Bo radna ma lub będzie miała gdzie się podziać. Dlatego, świadoma zapotrzebowania, jakie jest w mieście na mieszkania komunalne, czyli przeznaczone dla najbiedniejszych, powinna, po ostatecznym przeprowadzeniu się na wieś, ten lokal najzwyczajniej w świecie zwrócić.

Ale, gdzież tam. Pani radna chce mieszkanie kupić z 50-procentową zniżką. To będzie, jak się uda, znakomity interes. Bo zapłaci około 60 tys. zł. Dzisiaj takie mieszkanie warte jest przynajmniej o 100 tys. zł więcej. Po pięciu latach Ruszewska będzie mogła je sprzedać.

Prezydent może to uciąć
Włodzimierz Marczewski, przewodniczący rady miejskiej i reprezentant tego samego klubu, który kiedyś nazywał się "Z Gajewskim dla Suwałk", a dzisiaj "Porozumienie dla Suwałk" nie ma w tej sprawie jednoznacznego stanowiska. Przypomina, że kilka lat temu Sejm uchwalił przepisy, w myśl których można ubiegać się o komunalne lokale, jeśli nie dysponuje się żadnym innym mieszkaniem w tej samej gminie. Jeżeli więc ktoś ma okazały dom poza miastem, to w mieście może ubiegać się o co tylko chce.

- Ta sprawa pokazuje w rażący sposób, jaki jest skutek działania tych przepisów - dodaje.

Dokumenty dotyczący sprzedaży mieszkania radnej Ruszewskiej wpłyną lada dzień do suwalskiego urzędu. Prezydent miasta ma możliwość, aby to wszystko uciąć w zarodku. Może bowiem podjąć decyzję o tym, że to mieszkanie sprzedane nie będzie. Być może kasa miasta na tym straci, ale władze, biorąc pod uwagę ich wizerunek, na pewno nie.

Jeśli jednak prezydent postanowi inaczej, sprawą będą musieli zająć się radni. Najpierw w komisjach, potem na sesji.

Radna Ruszewska z naszą gazetą rozmawiać nie chce. W Radiu "5" wygłosiła jedynie oświadczenie, że działa zgodnie z prawem. Tego akurat nikt nie kwestionuje. Ciekawe, jak zagłosuje, gdy sprawa sprzedaży mieszkania trafi jednak na obrady sesji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna