Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Wielbut: Krowy to był dobry wybór

Redakcja
Janusz Wielbut: Krowy to był dobry wybórJanusz Wielbut w plebiscycie "Rolnik roku" zajął 4. miejsce
Janusz Wielbut: Krowy to był dobry wybórJanusz Wielbut w plebiscycie "Rolnik roku" zajął 4. miejsce P. Chojnowski
– Dobrze żyję z sąsiadami. Proszę spojrzeć, u nas furtki między domami są zawsze otwarte, po jednej i po drugiej stronie – pokazuje Janusz Wielbut z Borkowa w gm. Kolno. – Ludzie tu są życzliwi, nie są zazdrośni. Ostatnio usłyszałem od jednego znajomego: Komu jak komu, ale tobie życzę powodzenia w konkursie na „Rolnika roku”.

Zazdrość sąsiadów mogłoby wywoływać jego duże gospodarstwo, elegancki dom z estetycznie zagospodarowanym w ubiegłym  roku podwórkiem. Ale nie wywołują. Gdy pytaliśmy, jak dojechać do państwa Wielbutów, jeden z mieszkańców pokierował nas: „Taki ładny dom, na pewno pan znajdzie”. 
Janusz Wielbut cieszy się tu szacunkiem i społecznym zaufaniem. Jest w Radzie Nadzorczej Mlekpolu. Kilka dni temu został prezesem OSP w Borkowie (chociaż w straży służy od 30 lat). Akcji nie ma tu wielu, raptem trzy na rok. Ale strażacy ochotnicy dysponują samochodem lublin, wygrali też ostatnio zawody gminne. Są przygotowani do niesienia pomocy.
 

Krowy to lepszy wybór

Gospodarstwo pana Janusza liczy 90 ha (w tym 39 własnych, reszta to dzierżawy). Rolnik hoduje krowy. Całe stado liczy 220 sztuk, krów dojnych jest 110. Rocznie gospodarz sprzedaje do Mlekpolu 860 tys. litrów. Hodowlę krów zaczynał praktycznie od zera.

Wszystko się przeżyło. Też brałem kredyty, trzeba było pasa zacisnąć. Ale nie narzekam – mówi Janusz Wielbut.

Gdy przejął gospodarstwo po rodzicach, miało ono 16 ha. W 1991 r., tuż po ślubie kupił 2 ha. Wcześniej w gospodarstwie chowane były świnie. Jednak w 2000 r. pan Janusz postawił oborę wolnostanowiskową i przerzucił się na hodowlę krów. Obserwując obecną, bardzo trudną sytuację hodowców trzody chlewnej, na pewno tego nie żałuje. Chociaż i z krowami nie było lekko. 
– Wszystko się przeżyło. Też brałem kredyty, trzeba było pasa zacisnąć. Ale nie narzekam – mówi pan Janusz. I dodaje, że dziwi się rolnikom, którzy tylko narzekają. Ostatnie lata były dobre dla hodowców bydła mlecznego.
– Pierwsze pieniądze z Unii Europejskiej pozyskałem na szambo na gnojowicę. Chciałem sprawdzić, jak działają te dotacje. Później pozyskałem środki na zakup maszyn – opowiada rolnik. – Wiele  kupiłem też za swoje – dodaje.
Nowe maszyny zakupione dzięki unijnemu dofinansowaniu to m.in.: ciągniki, wóz, przyczepa, kosiarka, rozrzutnik obornika, opryskiwacz, agregat uprawowo-siewny. 
 

Urlop na zmianę

Pan Janusz prowadzi z żoną Małgorzatą gospodarstwo rodzinne. Pomaga jeden pracownik. Małżeństwo ma 16-letniego syna Bartosza i dwie córki Klaudię i Kingę (11-letnie bliźniaczki). Wolnego czasu w gospodarstwie nie zostaje zbyt wiele.
– Co roku jednak żona lub ja jeździmy z dziećmi na Mazury – mówi pan Janusz. 
 Po wakacjach syn Bartosz idzie do technikum rolniczego, co cieszy rodziców. Chłopak interesuje się rolnictwem. Idzie w ślady ojca (pan Janusz skończył Zasadniczą Szkołę Rolniczą w Kolnie). Mężczyźni w tej rodzinie są zaradni od pokoleń. Pan Janusz pobudował obory. Jego dziadek też był budowniczym.

Paweł Chojnowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna