Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Dworzański. Czy wszystko straci?

Magdalena Kleban [email protected]
Prokuratorskie zarzuty dla marszałka Jarosława Dworzańskiego jeszcze bardziej namieszają w – i tak już mocno podzielonej – podlaskiej Platformie. Choć główny zainteresowany twierdzi, że zarzuty to jeszcze nie wyrok – dla wielu jego partyjnych kolegów jest tak, jakby już został skazany.  W środę został przekonany do zawieszenia członkostwa w PO.
Prokuratorskie zarzuty dla marszałka Jarosława Dworzańskiego jeszcze bardziej namieszają w – i tak już mocno podzielonej – podlaskiej Platformie. Choć główny zainteresowany twierdzi, że zarzuty to jeszcze nie wyrok – dla wielu jego partyjnych kolegów jest tak, jakby już został skazany. W środę został przekonany do zawieszenia członkostwa w PO.
Jaką cenę zapłaci Jarosław Dworzański za prokuratorskie zarzuty.

Skserowaliśmy kilka teczek dokumentów dla funkcjonariuszy CBA, ale nie sądziłem, że sprawa dotyczyć będzie mnie - przyznał w środę Jarosław Dworzański, marszałek woj. podlaskiego. Jak na człowieka, który może stracić wszystko, na co z takim trudem pracował przez ostatnie lata - wydawał się być w wyśmienitej formie.

I trzeba mu przyznać jeszcze jedno - to, że nie uciekał przed mediami, tylko otwarcie odpierał zarzuty prokuratury, nalegał na podawanie swojego nazwiska (a nie samych inicjałów, co jest regułą w przypadku osób podejrzanych bądź oskarżonych) sprawiło, że do minimum zostały ograniczone wszelkie spekulacje na temat zarzucanych mu czynów. Niemal wszystko było jasne od początku.

Pytanie tylko, czy to wystarczy, żeby udało mu się zachować stanowisko? Czy dobry PR wybroni go przed zakusami części jego partyjnych kolegów, którzy nie ukrywają, że bez względu na wagę i skalę zarzucanych mu czynów i tak powinien ponieść jak najsurowsze konsekwencje: począwszy od zawieszenia w prawach członka, na utracie stanowiska włącznie.

- Wiele osób w partii uważa, że zawieszenie jest tu oczywistym rozwiązaniem - mówi anonimowo jeden z czołowych działaczy podlaskiej PO. - Proszę zresztą spojrzeć na przypadki z przeszłości. Za dużo mniejsze przewinienia osobom o wiele mniej znaczącym w naszych strukturach była zabierana legitymacja.

Jedną z takich osób był Krzysztof Bil-Jaruzelski, na którego doniesienie do prokuratury złożył partyjny kolega Zbigniew Nikitorowicz. O ironio, on sam teraz także otrzymał zarzuty od olsztyńskich prokuratorów. Śledczy twierdzą, że rozpisał konkurs na stanowisko zastępcy dyrektora departamentu kultury pod konkretną osobę. Nikitorowicz zarzut ten określił mianem "nieporozumienia".
Jak się szybko okazało - już w środę wieczorem zarówno marszałek Dworzański, jak i Zbigniew Nikitorowicz i Jacek Piorunek zostali "nakłonieni" przez kolegów do zawieszenia członkostwa w partii.

Gra o marszałka

Jeśli chodzi o marszałka, to prokuratorskie zarzuty nie mogły zostać postawione w gorszym dla niego - pod względem zawodowym - momencie. Akurat teraz, kiedy jego sytuacja polityczna po pewnych zawirowaniach pod koniec ubiegłego roku, wreszcie się ustabilizowała i mógłby sobie spokojnie rządzić. Wydawało się, że czeka go tylko zbieranie owoców wcześniejszych starań. W województwie nie ma ważniejszej funkcji - to w urzędzie marszałkowskim są prawdziwe pieniądze przeznaczone na nasz region, to tam podejmowane są główne decyzje na jakie projekty kasę dać, a gdzie się z taką decyzją wstrzymać. Często oznacza to być albo nie być lokalnych władz.

A przecież to, że Jarosław Dworzański, ponownie został wybrany na fotel marszałka województwa, wielu uznało za jego osobisty majstersztyk. Zwłaszcza w momencie, kiedy wielu postawiło na nim przysłowiowy krzyżyk. Przypomnijmy przecież, że nawet mimo otrzymania "platformianej" jedynki w powiecie białostockim, jego szanse na ponowny wybór wydawały się czysto iluzoryczne.

Najpierw lepsze notowania od niego miał Tadeusz Arłukowicz, który w samorządzie wojewódzkim chciał kontynuować karierę po kilkuletnim byciu wiceprezydentem Białegostoku. Mowa była jeszcze o Macieju Perkowskim, faworycie przewodniczącego PO Damiana Raczkowskiego. Wreszcie kandydatem niemal nie do pokonania miał być Maciej Żywno, obecny wojewoda podlaski, którego na to stanowisko osobiście namaścił premier Donald Tusk zniecierpliwiony przedłużającymi się w podlaskiem rokowaniami w tej sprawie.

Wiadomo było, że kandydatura wojewody, blisko związanego z posłem Robertem Tyszkiewiczem, nie jest na rękę skonfliktowanemu z nim Damianowi Raczkowskiemu, ale nikt się nie spodziewał, że ktoś przeciwstawi się premierowi. A jednak - w atmosferze skandalu kandydatura Żywny odpadła i wtedy, niczym Feniks z popiołów, wyrosła inna - przez wielu już pogrzebana - kandydatura dotychczasowego marszałka Jarosława Dworzańskiego. Jeszcze tylko do Białegostoku przyjechał Grzegorz Schetyna, by osobiście pokazać radnym ich miejsce w szeregu, mówiąc, że w tej sprawie nie mają nic do gadania i mają głosować tak jak chce partia. I było po sprawie. Nowy-stary marszałek miał spokój.

Nie ma zawieszenia, jest problem

Spokój miał do minionego poniedziałku, kiedy to najprawdopodobniej z olsztyńskiej prokuratury wyszedł przeciek o planowanych zarzutach dla marszałka woj. podlaskiego. Wszyscy bez pudła od razu skojarzyli tę sprawę z kontrolą CBA w urzędzie (z maja 2010 roku). Wtedy marszałek winę za przeszukania i przeglądanie dokumentów oraz akt osobowych kilkuosobowej grupki zatrudnionych w 2009 i 2010 r. pracowników zrzucił na przeciwników politycznych. Inni urzędnicy związani z marszałkiem otwarcie przyznają, że swego czasu co ważniejsi funkcjonariusze urzędu byli podsłuchiwani przez funkcjonariuszy CBA i że to właśnie materiały z podsłuchu stanowią główny dowód w tej sprawie. Być może dlatego marszałek, pytany ostatnio w jednym z wywiadów o rozmowę z ówczesnym wicemarszałkiem Ignacym J. na temat załatwienia pracy dla jednej z jego krewnych ostrożnie odpowiedział: - Nawet jeśli do takiej rozmowy doszło, to wyłącznie w formie przekomarzania się.

W efekcie śledztwa CBA i prokuratury zarzuty przekroczenia uprawnień otrzymało pięciu bardzo wysokich funkcjonariuszy urzędu marszałkowskiego ubiegłej kadencji: poza marszałkiem, także Ignacy J., były już wicemarszałek, Jacek Piorunek, członek zarządu województwa podlaskiego, Andrzej Kurpiewski, sekretarz województwa i Zbigniew Nikitorowicz, dyrektor gabinetu marszałka.

I niemal od razu w skonfliktowanej podlaskiej Platformie rozpoczęły się targi. Na szali jest "głowa" Jarosława Dworzańskiego, jego przyszłość w PO, a być może i funkcja marszałka.

- Nie byłoby tego problemu, gdyby prokurator uznał, że zarzuty mi stawiane są tak dużego kalibru, że należy zawiesić mnie w obowiązkach - tak podsumował swoją sytuację marszałek w środę rano, jeszcze przed swoim zawieszeniem w strukturach PO. - Wtedy sprawa byłaby jasna, choć i wyjątkowo skomplikowana, bo moje odejście wiąże się też z koniecznością wyborów nowego zarządu.
Zapowiada jednak, że jeśli będzie taka wola radnych, jest gotów zrezygnować ze stanowiska.

Z takiego rozwoju sytuacji zadowolony może być Damian Raczkowski. Dzięki aferze z marszałkiem, rozmowy na temat jego przywództwa w podlaskiej PO zostaną pewnie odłożone w czasie. On na tej aferze może tylko wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna