Kilku radnych protestuje, ale miasto chce kładki za 7,6 mln zł

Konstrukcja o długości 71 metrów zawiśnie na stalowych linach przyczepionych do 39-metrowych betonowych słupów - tak będzie wyglądała kładka nad torami w centrum Giżycka. Żeby na nią wejść, trzeba będzie wspiąć się na wysokość kilkunastu metrów.

- To absurdalne rozwiązanie - twierdzi Mirosław Nowakowski, giżycczanin i radny wojewódzki.

Kwestia przejścia przez tory to jedna z głównych bolączek Giżycka. Linia kolejowa przebiega przez środek miasta, odcinając centrum od brzegu jeziora Niegocin. Od strony jeziora powstał pasaż, przy którym budują się kamienice.

Tamtędy będą chodzili turyści, którzy zacumują w powstającym, nowoczesnym porcie Eko-Marina.

Zdaniem władz miasta, jedynym bezpiecznym sposobem przejścia jest kładka nad torami. Dziennie przejeżdża tamtędy około 20 pociągów. Według wstępnych szacunków, inwestycja pochłonie 7,6 miliona złotych.

- Miasta nie stać na tak kosztowne projekty. Po drugie, tak wysoka konstrukcja tylko oszpeci wygląd Giżycka od strony jeziora. A budowa poziomego przejścia to wydatek około miliona złotych. Można też zrobić przejście pod torami - twierdzi Mirosław Nowakowski, który buduje kamienicę przy pasażu.

- Czy w 30-tysięcznym mieście potrzebny jest most jak w Los Angeles czy w Warszawie? Te pieniądze można wykorzystać w dużo lepszy sposób, na przykład na drogi.

Jak dowiedzieliśmy się w giżyckim ratuszu, na poziome przejście nie chce zgodzić się PKP. Natomiast wykopanie tunelu pod torami uniemożliwia wysoki poziom wód gruntowych.

Miasto, mimo niezadowolenia kilku radnych, nie zamierza rezygnować z budowy kładki. Wystąpiło już o dotacje - ok. 2 milionów złotych z funduszy europejskich.
Wkrótce zostanie ogłoszony przetarg, w którym zostanie wyłoniony wykonawca.

Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz co się wydarzyło w Ełku.Kliknij na mmelk.pl