Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książę to nie byle kto

Magdalena Kleban, Dorota Biziuk [email protected]
W "Tatarskiej Jurcie”, gospodarstwie agroturystycznym w Kruszynianach, ugoszczono księcia jak należy. Pokazano mu tatarskie stroje i zwyczaje, a stoły uginały się od pierekaczewnika, kołdunów, czak-czaka i drożdżówek z cynamonem.
W "Tatarskiej Jurcie”, gospodarstwie agroturystycznym w Kruszynianach, ugoszczono księcia jak należy. Pokazano mu tatarskie stroje i zwyczaje, a stoły uginały się od pierekaczewnika, kołdunów, czak-czaka i drożdżówek z cynamonem.
W czasie kilkugodzinnej wizyty księcia Karola we wtorek na Podlasiu wszystko było z lekka brytyjskie: miłe, uprzejme i paradoksalnie - bo czas ciągle gonił - bez pośpiechu. I choć to następca brytyjskiego tronu, to równie łatwo udało mu się nawiązać kontakt zarówno z dziećmi, jak i z mieszkańcami Kruszynian.

Aż dziw bierze, taka dostojna osoba, a tak zwyczajnie się zachowuje. Nie to co niektórzy nasi - nie mogli się nadziwić miejscowi mieszkańcy Białowieży i Kruszynian.

Ale co tam oni! BOR-owcy nie kryli wręcz oburzenia, że ich koledzy z Wielkiej Brytanii tak lekce traktują swoje obowiązki i do księcia dopuszczają prawie wszystkich. Ale i oni machnęli na to ręką. - Niech się Jego ochrona martwi, my byśmy to inaczej zorganizowali - mruczeli pod nosem.

A książę raz po raz łamał ustalany miesiącami plan i przy okazji dyplomatyczny protokół.
Zaczęło się już w Białowieży, kiedy tuż po wyjściu ze śmigłowca ruszył w kierunku czekających na niego gapiów. Uścisnął co poniektórym rękę, zagadał. I wyszło na to, że jedynym, który musiał ściśle trzymać się brytyjskiego protokołu był... Maciej Żywno, wojewoda podlaski, który przyjmował następcę brytyjskiego tronu na Podlasiu.

Protokół przewidywał, żeby pierwszymi i ostatnimi słowami, jakie usłyszy książę na podlaskiej ziemi, było: "Your Royal Highness" (Wasza królewska wysokość). Potem, już w trakcie wizyty, można się było do księcia zwracać per "sir". Poza oficjelami mało kto jednak o tym pamiętał.

Karmił żubry i głaskał tarpany

W Białowieży książę miał spędzić dwie godziny: najpierw w białowieskim muzeum leśno-przyrodniczym spotkać się z dziećmi z pobliskich szkół zajmujących się ekologią, zobaczyć tutejsze wyroby kuchni regionalnej, zamienić kilka słów z ekologami, a potem obejrzeć żubry w rezerwacie i pospacerować trochę po prastarym lesie. I to wszystko w dwie godziny!

Najdziwniejsze jednak jest to, że nikt po tym spotkaniu nie był rozczarowany, nikt nie czuł się pominięty. I choć już od początku jego wizyta miała ponadpółgodzinne opóźnienie - nie zrezygnował z żadnego punktu swojej wizyty. Zdążył nawet nakarmić żubra i pogłaskać tarpana po łbie, ku uciesze fotografów.

I całe szczęście, bo tutaj, w Białowieży, do jego wizyty szykowano się od miesięcy. Przy okazji co starsi mieszkańcy przypomnieli sobie wizytę księcia Filipa, ojca Karola, w Białowieży przed 35 laty. Mąż królowej Elżbiety II spędził tu nieco więcej czasu i to głównie w puszczy.

Zorganizowano mu wówczas nawet ognisko na jednej z polan. Do dzisiaj to miejsce przez miejscowych określane jest mianem "filipówka". Jego syn zwierzynę spotykaną w tutejszych lasach mógł zobaczyć tylko w muzeum. I aż przystawał z wrażenia na widok okazów jelenia i wilków, jakie tu występują. Nie jest tajemnicą, że i on brał kiedyś udział w polowaniach. Ponoć jednak takich okazów w lasach brytyjskich za świecą szukać.

Jak ekolog z ekolożką

Maria Niczyporuk z miejscowości Sioło-Budy myśliwym wprawdzie nie jest, ale i tak od dawna czuła, że z księciem ma wiele wspólnego.

- Łączy nas pasja do ekologii, ochrony przyrody. Czuję, że znajdę z nim "wspólny język" - przyznawała jeszcze przed rozmową z księciem. - W moim domu nigdy nie było przetworzonego jedzenia, wszystko świeże, naturalne. Teraz staram się przekazać to młodym - opowiada z przejęciem. I za chwilę już się rozmarza: - Najlepiej to by było, żeby księciu tak się u nas spodobało, by sobie tu jakąś rezydencję sprawił.

- Już kiedyś car taki pałac postawił - wtrącam.
- No właśnie! A to przecież rodzina! On też by mógł - nie ma wątpliwości kobieta.
Na spotkanie z księciem miała za zadanie przygotować kilka regionalnych dań białowieskich: był i smalczyk, i kiełbaska, a także jej wynalazek - babka mięsna. A na deser - marcinek, miejscowy specjał przyrządzany z ponad 20 cieniuteńkich warstw ciasta przekładanych masą śmietanową. - Wszystko pyszne, ekologiczne, bez sztucznych dodatków - zapewniała. Książę wszystko z uwagą oglądał, ale niczego nie spróbował. Może było za dużo fotografów wokół? W końcu jeden z zapisów brytyjskiego protokołu zakazuje robienia członkom rodziny królewskiej zdjęć w czasie jedzenia.

Uścisnąć książęcą dłoń

Jeszcze większy szok wizyta następcy brytyjskiego tronu wywołała w Kruszynianach. Bo może w Polsce, to i o ich wiosce kto słyszał - w końcu żyją tu Tatarzy, ale żeby od razu książę z wizytą?

- Myśleliśmy, że to jakiś żart. Uwierzyliśmy dopiero, jak po wiosce zaczęli krążyć ochroniarze - przyznaje Jan Petelski z Kruszynian.

Po raz ostatni koronowana głowa gościła tutaj 330 lat temu. W niewielkiej wsi Kruszyniany koło Krynek zatrzymał się wtedy król Jan III Sobieski. Mieszkańcy wciąż opowiadają historię o królu Janie, który odpoczywał pod starą lipą koło meczetu. Teraz odwiedzający tę wieś turyści z pewnością usłyszą, jak to w cieniu starej jabłoni na podwórku Bogdanowiczów zatrzymał się samochód księcia Karola. Bo i tej okazji w wiosce nie ominął nikt, kto tylko dał rady - wyszedł z chaty. Przyjechali znajomi i rodzina z Krynek, a nawet z Białegostoku.

- Teraz mieszkam w Białymstoku, ale pochodzę z Kruszynian. Musiałam tutaj dzisiaj przyjechać. Tyle razy byłam w Londynie i nie widziałam księcia. Może teraz dopisze mi szczęście... - zastanawiała się Helena Jasińska.

Inni liczyli nie tylko na spotkanie Karola.

- Jak się uda, to uścisnę jego dłoń. Tylko nie wiadomo, czy ochrona mi pozwoli. Mam też prezent dla księcia. To praca naukowa o Tatarach. Chcę ją wręczyć dla naszego dostojnego gościa - oznajmiła Maria Aleksandrowicz-Bukin z Białegostoku.

W miarę upływu czasu ludzie coraz częściej spoglądali na zegarki. - Spóźnia się, ale taki jest przywilej koronowanych głów. Im wszystko wolno - skomentował ktoś z oczekujących.
Na szczęście, czekanie na księcia nie trwało zbyt długo. Spóźnił się zaledwie pół godziny. I ku zadowoleniu miejscowych, pierwsze kroki skierował do stojącego przed meczetem tłumu. Ci,
którzy stali z przodu, bez problemu przywitali się z księciem.

- O Boże, prawdziwego księcia dotknęłam. Teraz to już na pewno przez kilka dni ręki nie umyję - aż wykrzyczała Irena Kochanowska z Kruszynian.

Na tatarskie jadło

Głównym punktem była wizyta w miejscowym meczecie. Po świątyni księcia oprowadził Dżemil Gembicki - Tatar od kilku lat mieszkający w Kruszynianach. - Na początku trochę mi głos drżał z przejęcia. Ale szybko się opanowałem i powiedziałem, co miałem do powiedzenia - relacjonował już po wszystkim.

A książę nie tracąc czasu przeszedł na drugą stronę ulicy (ucinając sobie pogawędkę z miejscowymi), gdzie mieści się słynna "Tatarska Jurta", gospodarstwo agroturystyczne prowadzone przez rodzinę Bogdanowiczów. Gospodarze - a jakże - ugościli księcia jak należy. Na stole znalazły się najsłynniejsze tatarskie potrawy.

- Nasz przesympatyczny gość spróbował wszystkiego po trochu. Bardzo smakował mu pierekaczewnik, czyli listkowe ciasto makaronowe z mięsnym nadzieniem. Książę żałował, że nie może u nas zostać na kolacji - mówiła Dżenneta Bogdanowicz z "Tatarskiej Jurty".

Następca brytyjskiego tronu miał też okazję zobaczyć występ tatarskiego zespołu "Buńczuk". Książę Karol odjechał z Kruszynian żegnany oklaskami. - Czuję się jak w bajce, bo zobaczyłam księcia. A przecież książę to nie byle kto. Wiem wszystko o nim i całej jego rodzinie. Doskonale ich wszystkich znam z gazet - mówiła wzruszona 88-letnia Stanisława Makar z Krynek.

Jeszcze długo po tym, jak samochód księcia wyjechał z Kruszynian, mieszkańcy powtarzali, że ta wizyta z pewnością rozsławi ich wieś w całej Polsce, a może nawet i na całym świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna