Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kult św. Lecha

Konrad Kruszewski [email protected]
Najbardziej fanatyczni demonstranci widzą w Lechu Kaczyńskim niemal drugiego Chrystusa.

Wszyscy pasażerowie Tupolewa zginęli taka samą, tragiczną śmiercią, ale tylko jedna męczeńską. Nikt przecież nawet nie zająknął się, że skoro Lech Kaczyński zginął męczeńską śmiercią, to może również i Jerzy Szmajdziński. Nie! Ba, nawet żona prezydenta - Maria - nie zginęła taką samą śmiercią męczeńską jak mąż.

Najbardziej fanatyczni demonstranci widzą w Lechu Kaczyńskim niemal drugiego Chrystusa - napisała rosyjska "Niezawisimaja Gazieta", czym z pewnością nie zyskała wśród tych demonstrantów zwolenników. Bez zbytniej szkody dla siebie, bo oni i tak programowo "Ruskich" nienawidzą.

Oczywistym jest, że rosyjska gazeta nieco przesadziła, gdyż Chrystus przecież zmartwychwstał, niewątpliwie jednak, jakaś część prawdy w tym artykule jest. Dla każdego bowiem, kto nie uległ fanatycznemu zaślepieniu, w którym już utonął Jarosław Kaczyński, coraz wyrazistszym staje się fakt, że na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbywa się coś w rodzaju kultu. I to kultu świętego. Krzyż i przestrzeń publiczna wokół niego są miejscami tego kultu. Dlatego też prezes Kaczyński przybywa tam w asyście regularnie co miesiąc.

Jeden z posłów PSL wyznał w telewizorze, że on swoim bliskim oddaje hołd na ich grobach, na cmentarzu, nie rozumie zatem, dlaczego pan Kaczyński czyni inaczej. Wyjaśniam: Dlatego, że Jarosław Kaczyński jest głównym i jedynym kapłanem tego kultu.

Podstawą do rozpoczęcia celebracji tego kultu było ogłoszenie (również przez kilku dostojników kościelnych) tezy o męczeńskiej śmierci Lecha Kaczyńskiego. Nie będę wnikał w istotę męczeńskiej śmierci, której to istoty ofiary katastrof raczej nie spełniają. Pragnę tylko zauważyć, że wszyscy pasażerowie Tupolewa zginęli taka samą, tragiczną śmiercią, ale tylko jedna męczeńską. Nikt przecież nawet nie zająknął się, że skoro Lech Kaczyński zginął męczeńską śmiercią, to może również i Jerzy Szmajdziński. Nie! Ba, nawet żona prezydenta - Maria - nie zginęła taką samą śmiercią męczeńską jak mąż.

W taki oto sposób wszystkie ofiary tego tragicznego lotu zostały przez celebrantów nowego kultu (nie tylko tych z Krakowskiego Przedmieścia) sprowadzone do ofiary jedynej, która poniosła godną świętego śmierć męczeńską. W tej sytuacji w ogóle mnie nie dziwi, że na odsłonięcia tablic poświęconych ofiarom tej katastrofy zapomina się zaprosić członków rodzin niektórych z tych tych ofiar.

Tak naprawdę bowiem chodzi o ofiarę jedną.
W związku z tym dyskusja z wyznawcami kultu nowego świętego o zasadach, na jakich zgodziliby się oni od tego kultu odstąpić, czy to w zamian za pomnik, czy może za mauzoleum, jest bezcelowa. Nie ma bowiem takiej budowli na świecie, za którą wyznawca zgodzi się "sprzedać" swojego świętego. Jedynie oficjalne uznanie osoby kultu za świętą i urzędowy nakaz wyznawania tej świętości przez wszystkich, mógłby zadowolić fanatycznych wyznawców.

Kult niepodsycany mógłby oczywiście sam umrzeć śmiercią naturalną, nie zyskując nowych zwolenników. Doskonale to rozumie główny kapłan tego kultu Jarosław Kaczyński. Stąd te jego okresowe, przeprowadzane z całą paradą, procesje pod krzyż, obowiązkowo zaraz po mszy świętej. Podczas ostatniej procesji można było zauważyć osoby, które rzucały się niemal do całowania rąk prezesa, albo chociaż dotknięcia jego szat (garnituru). Jako żywo przypominało to wizytę dostojnika kościelnego (przynajmniej w randze arcybiskupa) wśród ludu bożego.

Nie chciałbym być świętszy od namaszczonych na najświętszych w tym kraju dziennikarzy, ale nie mogę nie zauważyć, że z punku widzenia polskiego Kościoła katolickiego to, co się odbywa na Krakowskim Przedmieściu jest w czystej postaci pogaństwem. Dziwę się zatem trochę tym dostojnikom kościelnym, którzy w rzekomych obrońcach krzyża widzą najlepszych przedstawicieli katolicyzmu. Nie wydaje mi się bowiem, aby kult Lecha Kaczyńskiego dał się z nim pogodzić. Ja bym tam się raczej doszukiwał twórców nowej sekty.

Niektórzy już zauważyli, że PiS przestało być normalna partią polityczną, choć nikt jeszcze nie doszukuje się tam sekciarstwa. Poza mną, gdyż ja akurat widzę, jak ta partia przekształca się w sektę z nieomylnym kapłanem na czele. Jarosław co prawda już od dawna jest nieomylny, ale dopiero od niedawna stał się kapłanem. Świadczy o tym na przykład "zawieszenie w prawach członka" pani Jakubiak. Większość komentatorów sądzi, że to jest kara za kampanię prezydencką i rzekomą nielojalność.

Tymczasem posłanka Jakubiak była aż do bólu lojalna. Dwa dni przed zawieszeniem bezkrytycznie zachwycała się urodą szefa: - Muszę przyznać, że Jarosław to przystojny mężczyzna o szlachetnych rysach twarzy. Im robi się starszy, tym te rysy stają się szlachetniejsze. Do tego Jarosław ma mocne, jasne spojrzenie. Bardzo dobrze wychodzi na zdjęciach - mówiła.

Jeszcze kilka miesięcy temu takie lizusostwo byłoby dobrze przyjęte, ale wówczas jeszcze prezes nie był kapłanem. A czy o kapłanie wypada mówić, że jest przystojnym mężczyzną? Tego rodzaju kapłan jest przecież istotą ponad płciową. Można mówić o nim, że jest najmądrzejszy, profetyczny, wizjonerski, cuda czyniący, ale przecież na Boga nie to, że dobrze wychodzi na zdjęciach. Jak za najważniejszą cechę guru można uznać fotogeniczność?!

Pani Jakubiak zwyczajnie nie była "na czasie", stąd zawieszenie, żeby miała czas nowe czasy zrozumieć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna