Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie wolą robić mniej niż więcej. Nie idą więc do referendalnych urn

Rozmawiała: Julia Szypulska
Polacy nie lubią władzy, jaka by ona nie była - twierdzi dr Sławomir Bartnicki
Polacy nie lubią władzy, jaka by ona nie była - twierdzi dr Sławomir Bartnicki Wojciech Wojtkielewicz
Rozmowa z doktorem Sławomirem Bartnickim, socjologiem z Uniwersytetu w Białymstoku.

Żyjemy w państwie demokratycznym, a to daje nam potencjalnie możliwość wpływania na władzę i wypowiadania się w ważnych dla nas sprawach. Jedną z takich możliwości jest choćby udział w referendach lokalnych. Na przykład w minioną niedzielę odbyło się referendum w sprawie odwołania wójta gminy Ełk, a wcześniej podobne w Supraślu, czy w Mielniku w poprzedniej jeszcze kadencji. Czy korzystamy z tego prawa?

Jeżeli spojrzymy na tematykę referendów lokalnych od 2002 do 2014 roku, w skali całego kraju, to najczęściej organizowano referenda w sprawie odwołania wójta, burmistrza - reprezentanta władzy wykonawczej w gminie. Takich referendów w tym czasie było ok. 250, są one najczęstsze i najwięcej z nich jak do tej pory przeprowadzono w kadencji 2010-2014. Z kolei referendów w sprawie odwołania rady gminy w tym czasie zorganizowano ok. 100. Referendów lokalnych w sprawie samoopodatkowania, bo takie też są możliwe, było jedynie 30. Natomiast referendów w sprawach innych, zorganizowano ok. 180. Jest więc wyraźna przewaga referendów odwoławczych. Są to jednak w większości referenda nieważne z uwagi na zbyt niską frekwencję. Ważne było jak dotąd co dziesiąte takie referendum.

Jakby przełożyć te dane na nasz region, to jak wypadamy?

Najwięcej gmin, w których w okresie od 2002 do 2014 roku przeprowadzono referendum odwoławcze wójta, burmistrza znajduje się w województwie dolnośląskim i zachodniopomorskim. Stosunkowo rzadko takie referenda organizuje się w gminach województwa podkarpackiego, czy wielkopolskiego. Na tym tle, jeżeli województwo rozumiemy jako region, to podlaskie nie jest ani w czołówce, ani w ogonie stawki. Ogólnie, w regionach historycznych tzw. Ziem Odzyskanych, czyli w województwach na zachodzie i na północy kraju, wójtom jest też trudniej uzyskiwać reelekcję. Wyjątkiem jest Wielkopolska. Za to w stosunkowo niewielu gminach w Podlaskiem, porównując do reszty kraju, przeprowadzano referendum w sprawie odwołania rady gminy. Z kolei referendów w sprawie samoopodatkowania nie było u nas w ogóle od 2002 roku licząc.

Z czego może wynikać, że akurat referenda w sprawie odwołania wójtów czy burmistrzów są najczęstsze?

To wynika z tego, że ktoś taki jak wójt czy burmistrz jest, od czasu wprowadzenia wyborów bezpośrednich w 2002 roku, przez mieszkańców postrzegany jako centralna postać w gminie. I tendencja w skali ogólnokrajowej jest taka, że jeżeli mamy mniejszą liczbę kandydujących w wyborach na stanowisko wójta, to zmniejsza się również frekwencja wyborcza. To pokazuje, że wybory wójtów, burmistrzów cieszą się największym zainteresowaniem wśród wyborców. Pamiętajmy, że wybory samorządowe to także wybory rady gminy, rady powiatu i sejmiku wojewódzkiego. A nic tak nie wpływa na frekwencję podczas tych wyborów, jak liczba kandydatów ubiegających się o fotel reprezentanta władzy wykonawczej w gminie. Pamiętajmy też o tym, że od 2002 roku nieco się zmieniło i ten wójt czy burmistrz prawne umocowania ma nieco inne niż miał wcześniej. Teraz ma dosyć silną pozycję w stosunku do rady gminy, choć ta może w różnych okolicznościach bardzo efektywnie mu szkodzić swoimi działaniami.

Wracając do pierwszego pytania, jakoś jednak korzystamy z tych narzędzi, jakie nam dała demokracja?

Korzystamy, ale trzeba pamiętać, że Polacy nie lubią władzy, jaka by ona nie była. To nielubienie władzy z różnym skutkiem możemy obserwować w zakresie tych referendów odwoławczych i tego, że ich jest najwięcej.

Dlaczego my tej władzy nie lubimy?

Przyczyny leżą jeszcze w czasach sprzed transformacji. Mamy dosyć niski poziom zaufania uogólnionego. Nie ufamy innym ludziom - na przykład swoim sąsiadom, ale też władzy czy instytucjom. Jest to jedna z cech Polaków.

Przyglądając się ostatnim referendom regionalnym, czyli ws. odwołania wójta Ełku, które jest prawdopodobnie nieważne z powodu braku odpowiedniej frekwencji oraz nieważnego referendum ws. odwołania burmistrza Supraśla nasuwa się pytanie: Dlaczego ludzie są w stanie się do pewnego stopnia zmobilizować, by referendum w ogóle zorganizować, natomiast później sprawa upada z powodu braku frekwencji?

Pamiętajmy, że na referendum idą najbardziej zainteresowani, umotywowani. Ono odbywa się przecież poza regulaminowym trybem wyborów. Uczestnictwo w referendum jest wyższe, jeśli jednocześnie odbywają się jakieś wybory. Jeśli natomiast jest samo referendum, zwykle nie jest ważne.

Nie chce się nam pójść do urn?

Można tak to nazwać. Ludzie nie znają do końca przedmiotu referendum, nie poznają argumentów za i przeciw. W sprawę jest zaangażowane wąskie grono osób, które nie jest w stanie przekonać do swego stanowiska większości. Jeśli mamy jakiś większy i lepiej nagłośniony konflikt, jak ostanio w gminie Supraśl to można liczyć na większe społeczne zainteresowanie, ale ono i tak często nie przekłada się na skuteczność, nie mówiąc już o ważności referendum. Ludzie po pierwsze, nie idą na referendum, bo nie chce im się poznawać wszystkich argumentów. Generalnie, wyborcy wolą robić mniej niż więcej. Nie będą poznawać wszystkich tych uwarunkowań, które w danej konkretnej sprawie są podnoszone. Każda gmina to zresztą indywidualny przypadek i te referenda odwoławcze są związane z bardzo indywidualnymi motywami i argumentami. Wyborcom, mieszkańcom za bardzo nie chce się ich wszystkich „rozgrzebywać”. Jeżeli w ogóle uczestniczą w referendum, to podejmują decyzje bardziej emocjonalnie niż merytorycznie. Trzeba się też liczyć z tym, że motywacje inicjatorów takich referendów czasami mogą mieć podłoże partykularne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna