Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderstwo w Szudziałowie. Zwłoki ojca rzucili na żer drapieżnikom. Zabili z zemsty?

Ewa Bochenko i Arkadiusz Panasiuk
Archiwum
Na nadgryzione przez zwierzęta ciało mężczyzny, porzucone w lesie pod Szudziałowem, trafił przypadkowy człowiek. Przez dziewięć miesięcy śledczy próbowali ustalić tożsamość denata i sprawców tego makabrycznego morderstwa.

Tajemnicze zwłoki porzucone w lesie, które wiosną 2015 roku przypadkowo znalazł sołtys Kozłowego Ługu (gm. Szudziałowo), to ciało 55-letniego Mikołaja S. z Czeremchy (pow. hajnowski). Został on zamordowany 1,5 roku temu. Kilkanaście dni temu, 4 stycznia, białostoccy policjanci zatrzymali ostatniego z czterech mężczyzn podejrzanych o zabójstwo 55-latka. Trzech wpadło kilka dni wcześniej. Dwóch z nich, 23-latek i 27- latek, są synami denata.

Ciemna strona Mikołaja

- Mikołaj to był uśmiechnięty facet. Takiego go zapamiętałem - mówi jeden z sąsiadów zamordowanego. - Zawsze zagadał, zapytał o zdrowie, ponarzekał na pogodę... Ale żadnej zabawy w okolicy nie przepuścił, bo tańczyć lubił i kobiety kochał.

Inni sąsiedzi przyznają, że Mikołaj miał też swoją „ciemną stronę“. Znęcał się nad zwierzętami, a i rodzina nie miała z nim lekko. Za znęcanie się nad kotem należącym do członków jego rodziny i za groźby karalne wobec syna, synowej i wnuka dostał 10-miesięczny wyrok w zawieszeniu na 3 lata. Ale odsiadkę i tak zaliczył.

- 27 sierpnia 2013 doszło do zarządzenia wykonania warunkowo zawieszonej kary pozbawienia wolności, z uwagi na wniosek kuratora, z racji tego, że skazany nadużywał alkoholu, był agresywny i stwarzał zagrożenie dla bezpieczeństwa najbliższej rodziny - informuje Wiesław Żywolewski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Białymstoku.

Skazany zakład karny opuścił 27 czerwca 2014 r. Długo wolnością się nie nacieszył. Matka już dzień później zgłosiła na policji jego zaginięcie. Ostatni raz widziany był 28 czerwca pod miejscowym sklepem spożywczym.

Na ludzkiej czaszce nie było już skóry

W Czeremsze aż dudni od domysłów, jak zginął Mikołaj S. Ci , którzy wiedzieli o niechlubnej przeszłości denata, uważają, że było to ojcobójstwo - zemsta synów za wyrządzone im przez ojca krzywdy.

Śledczy ustalili, że do zbrodni doszło pod koniec czerwca 2014 r. w Czeremsze. Natomiast zwłoki zostały odnalezione prawie rok później - w kwietniu 2015 r. 100 km od Czeremchy - w lesie koło wsi Kozłowy Ług w gm. Szudziałowo. Prawdopodobnie jakieś dzikie zwierzęta wyczuły zapach i wyciągnęły spod ziemi zakopane ciało. Na to makabryczne znalezisko natrafił spacerujący po lesie sołtys Kozłowego Ługu.

- To był Wielki Piątek, poszedłem na swoje pole i na chwilę do lasu. Tam poczułem potworny smród, straszny odór padliny. Ruszyłem więc jego tropem. Myślałem, że leżą tam jakieś rogi, ale nie spodziewałem się, że znajdę człowieka - opowiadał nam wtedy sołtys.

Tego, co zobaczył, nie wyobrażał sobie nawet w najgorszych koszmarach: - Najpierw ujrzałem jamę, którą pewnie wykopały lisy. A potem zobaczyłem ludzką czaszkę, już bez skóry... Leżała na wierzchu, na ziemi. Była już nadjedzona przez zwierzęta.

Mimo tak przerażającego odkrycia, zachował zimną krew. Ułamał kawałek gałęzi, aby odgarnąć ziemię i zobaczyć, co jest głębiej... I przerażony pobiegł do domu, by o wszystkim opowiedzieć rodzinie. Wspólnie zdecydowali, że trzeba natychmiast powiadomić policję.

Od tej chwili wypadki potoczyły się już błyskawicznie. Na miejsce od razu przyjechały służby. Ściągnięto nawet ekipę strażaków ochotników z Szudziałowa, którzy oświetlali miejsce, w którym zostały odkryte zwłoki. Ciało zakopane było na głębokości około metra. Gdy je wydobyto z jamy, okazało się, że to zwłoki dojrzałego mężczyzny.

Całą sprawę organy ścigania utrzymywały w tajemnicy. Jeszcze pod koniec lipca 2015 r. prokuratura nie potrafiła jednoznacznie określić przyczyny śmierci ofiary. - Na razie nie wiemy, czy w Kozłowym Ługu w ogóle doszło do morderstwa - mówiła nam wtedy nadzorująca śledztwo Marta Dobrowolska-Filipkowska z Prokuratury Rejonowej w Sokółce.

Rozpatrywane były różne wersje. Nawet taka, że mężczyzna zmarł z przyczyn fizjologicznych i po prostu został zakopany. Nie wiadomo było też, kim był denat.

W końcu , z uwagi na skomplikowanie i zawiłość sprawy, jej dalszym rozwikłaniem zajęli się funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Po naszych lasach kręci się mnóstwo ludzi

Na mieszkańców gm. Szudziałowo padł blady strach. Nikt nie chciał o tej sprawie głośno mówić. Ludzie byli sparaliżowani grozą „odkrycia“. Zastanawiali się, kto mógł dokonać tak okrutnej zbrodni. Krążyło kilka wersji wydarzeń. Niektórzy podejrzewali sąsiadów zza wschodniej granicy. Uważali, że mężczyzna mógł paść ofiarą mafijnych porachunków.

- Bo tu u nas można spotkać niemal całą Polskę. Mieszczuchy z różnych części kraju powykupywały stare chaty i poprzerabiali je na dacze - mówi jeden z mieszkańców gm. Szudziałowo. - Latem po naszych lasach kręci się mnóstwo ludzi. I to najróżniejszych...

Miejscowi od początku nie mieli wątpliwości, że zwłoki zostały skądś przywiezione i podrzucone przez przyjezdnych w lesie. A lasy koło Kozłowego Ługu są gęste, momentami trudno dostępne. Łatwo w nich się ukryć. W pobliżu nie ma też żadnych zabudowań, a do głównej drogi jest spory kawałek.

Zbrodnia i kara

Jak udało nam się dowiedzieć, o udział w morderstwie podejrzewano nawet Janusza P. - jednego z mieszkańców gminy Szudziałowo, który razem z denatem przebywał w więzieniu. Ale ten trop okazał się mylny.

Kilkumiesięczna praca śledczych potwierdziła przypuszczenia mieszkańców wsi. Po blisko 1,5 roku od zabójstwa doprowadziła ich do czterech podejrzanych o udział w tej zbrodni. Trzech z nich to mieszkańcy powiatu hajnowskiego, a czwarty zameldowany jest w Białymstoku.

Trzech mężczyzn usłyszało już zarzuty zabójstwa i decyzją sądu zostali tymczasowo aresztowani na 3 miesiące. Grozi im dożywocie.

Czwarty z uczestników tej makabrycznej zbrodni, 39-letni białostoczanin, który jako ostatni, kilkanaście dni, temu wpadł w ręce policjantów usłyszał zarzuty niepowiadomienia o zabójstwie i pomocy w ukryciu ciała ofiary.

Mieszkańcy Kozłowego Ługu odetchnęli z ulgą.

- Chcielibyśmy tylko wiedzieć, dlaczego mordercy na ukrycie zwłok wybrali akurat nasze tereny, czemu naszą miejscowość okryli taką złą sławą - załamuje ręce jedna z mieszkanek tej wsi. Ale to już ustalą śledczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna