Najlepsze szkoły jazdy w Białymstoku [RANKING]

Sprawdziliśmy. Zobacz, która szkoła ma najwyższą zdawalność. Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco Zobacz też film: Straszne sceny z egzaminów na prawo jazdy Najlepszy ośrodek szkolenia kierowców to Rywal. Aż 75 proc. egzaminów praktycznych jego kursantów kończy się sukcesem. Najgorsza jest Liga Obrony Kraju, bo zdawalność jest zerowa. Tyle, że tak wynika jedynie ze statystyki, której nie można traktować jak wyroczni. Dlaczego? Kursanci z Rywala od stycznia do czerwca br. podeszli w białostockim WORD jedynie do czterech egzaminów. Ci z LOK-u - do trzech. - Nie da się porównać jakości szkolenia, patrząc na statystyki. Jeśli ośrodek będzie miał jednego kursanta i zda on za pierwszym razem, to zdawalność wyniesie 100 proc.! - podkreśla Andrzej Sural, szef Społecznego Stowarzyszenia Szkolenia Kierowców w Białymstoku. - To jasne, że im więcej osób zapisuje się na kursy, tym trudniej takiej szkole rewelacyjnie wypadać w statystykach. Z informacji Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Białymstoku wynika, że zdawalność egzaminów praktycznych na kat. B wyniosła w 2011 r. prawie 31 proc. Była niewiele niższa niż w latach poprzednich. Porównując pierwszą dziesiątkę szkół z I półrocza 2012 r. do danych sprzed np. półtora roku, widać, że wyniki są gorsze. Mustang, który ma ponad 45 proc. zdawalności i jest pod tym względem na pierwszym miejscu, wtedy przekroczył 52 proc. Też był pierwszy, ale z obecnym wynikiem uplasowałby się w połowie wcześniejszego zestawienia. Recepta na bycie w czołówce? - Ciężka praca i instruktorzy z dużą wiedzą - odpowiada Iwona Mroczkowska, właścicielka Mustanga. Dodaje, że trudno teraz znaleźć naprawdę dobrych fachowców. Podobnie uważa Andrzej Mruczek, szkolący w OSK Auto Sukces. Jego zdaniem może być to przyczyną gorszych wyników na egzaminach praktycznych. - Większość instruktorów nie ma dużego stażu. Jak więc mają wiedzieć, czego wymagają egzaminatorzy i uczulić kursantów na błędy, przez które najczęściej się oblewa? - komentuje Mruczek. - Nie dziwię się, że dużo doświadczonych osób odchodzi z tej branży, bo kokosów nie zarabiają. Stawki wynoszą 9-10 zł netto za godzinę, często praca jest na umowy śmieciowe. Obecnie w Białymstoku jest około 50 szkół nauki jazdy. Kursy na kat. B kosztują 800-1200 zł. Za godzinę jazdy doszkalającej trzeba zapłacić 40-50 zł. Zdaniem Andrzeja Surala za 800 zł nie da się dobrze przygotować kandydata na kierowcę. 30 godzin jazdy to koszt prawie 300 zł, do tego trzeba doliczyć wynagrodzenie instruktora, wykłady, utrzymanie samochodu czy infrastruktury firmy. W dodatku niedawno WORD zmienił auta egzaminacyjne z nissanów micra na toyoty yaris. - Jak szkoły musiały wymieniać pojazdy, kursy początkowo podrożały, ale potem ceny znowu spadły - ocenia Jan Owsieniuk z Asa Jazdy. - Niższe już być nie mogą, bo przecież firma musi zarabiać, nikt do interesu nie będzie dokładał. Szef SSSK twierdzi, że dochodziły do niego słuchy, że po 45 minutach jazdy kursant słyszał, iż godzina została zaliczona - to tylko jeden ze sposobów na nieuczciwe oszczędzanie. Tymczasem na kursie powinno się jeździć co najmniej 30 razy po 60 minut. - Czasem spotykam się z tym, że dzwoni ktoś w kwestii wykupienia dodatkowych godzin jazdy i pyta, czy instruktor pali papierosy - dodaje Mruczek. - To mądre podejście, bo nikt nie chce w ciągu godziny robić trzech przerw na dymka, tylko nauczyć się w tym czasie jak najwięcej. Właściciele szkół jazdy podkreślają, że o ile przyglądają się wynikom ich szkół w statystykach i lubią się nimi podpierać, to przed wyborem radzą popytać o opinie znajomych. Sami kursanci przyznają, że poczta pantoflowa sprawdza się dobrze. - Mi szkołę polecili znajomi. Wszyscy po kursie zdali egzaminy na prawo jazdy i chwalili instruktora, więc zdecydowałam się zapisać tam, gdzie oni - twierdzi Anna Bohdanowicz, białostocka kursantka.