Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejsze są posady, a nie zasady

Tomasz Kubaszewski
Teraz nadszedł czas Platformy Obywatelskiej. Cezary Cieślukowski jest przewodniczącym rady nadzorczej „Aresu”. Wiceprezesem tej instytucji został Bogdan Kościuk (z tyłu), czołowy suwalski działacz PO.
Teraz nadszedł czas Platformy Obywatelskiej. Cezary Cieślukowski jest przewodniczącym rady nadzorczej „Aresu”. Wiceprezesem tej instytucji został Bogdan Kościuk (z tyłu), czołowy suwalski działacz PO.
Suwałki. Kadrowy walec przejechał się po Suwałkach i okolicach. Niemal z dnia na dzień posady stracili szefowie PKS, agencji Ares oraz Domu Pracy Twórczej w Wigrach. W żadnym przypadku uzasadnienia nie było. Choć nikt tego oficjalnie nie powiedział, wystarczyło, iż wszystkie te osoby stanowiska otrzymały w okresie rządów PiS.

Przed wyborami Platforma Obywatelska zapowiadała, że czas nominacji kadrowych według klucza partyjnego się skończył. Teraz do głosu dojdą fachowcy. Dziwnym zrządzeniem losu ci fachowcy, przynajmniej w przypadku Suwałk, to osoby albo z legitymacją partyjną w kieszeni, albo powiązane różnego rodzaju układami towarzyskimi z działaczami PO.

Rozgonić na cztery wiatry
Pierwszy pod nóż poszedł Ares. To instytucja, która zajmuje się przede wszystkim administrowaniem domem handlowym "Arkadia". Stworzona została na początku lat dziewięćdziesiątych chyba jednak tylko po to, aby zapewnić paru osobom dobrze płatne stanowiska. Osoby te miały nawet problemy, aby ze znajdującego się w samym centrum miasta domu handlowego uczynić żyłę złota. Gdyby w Polsce ktoś naprawdę troszczył się o publiczne pieniądze, "Arkadia" dawno już powinna być sprzedana, a "Ares" rozpędzony na cztery wiatry.

Całkiem niezłe posadki zarówno w zarządzie, jak i w radzie nadzorczej przestałyby jednak istnieć. O obsadzie kadrowej decyduje Urząd Marszałkowski. Kasę z "Aresu" czerpią więc ci, którzy są aktualnie przy władzy. Tak uczynił AWS, który prezesem zrobił Wiesława Gołaszewskiego, w ślad poszło SLD (prezes Jerzy Mioduszewski), a potem - PiS. Stanowiska, w tym ostatnim przypadku, objęli nauczyciele z wykształcenia. Huczały całe Suwałki. "Nauczyciele? Co oni mają wspólnego z biznesem".

Teraz PO, która rządzi w Urzędzie Marszałkowskim, prezesem uczyniła osobę kojarzoną z SLD, a zastępcą - swojego działacza. Ten ostatni jest nauczycielem. Huku jednak nie słychać.

Bez obiektywnej oceny
Przyszedł też czas na PKS. Wieloletniego dyrektora zdymisjonował w ubiegłym roku PiS. Praktycznie bez żadnych powodów. Stanowiska otrzymały osoby blisko związane z posłem Jarosławem Zielińskim. Nikt nawet specjalnie nie silił się na dorabianie ideologii. "Wygraliśmy wybory, więc bierzemy wszystko" - mówili nieoficjalnie działacze PiS.

Nowa dyrekcja, choć z nadania partyjnego, miała wiele ciekawych pomysłów. Suwalskie autobusy zaczęły jeździć np. do Druskiennik, uruchomiono nocny kurs do Warszawy, specjalna oferta przedstawiona została dla fanów muzyki, którzy chcieliby wziąć udział w koncertach organizowanych w różnych częściach Polski.
Gdyby, prawdopodobnie, ktoś to wszystko obiektywnie ocenił, zmiany kadrowe nie byłyby konieczne. Konkurs na stanowisko dyrektora wygrał jednak nie dotychczasowy szef, lecz działacz PO. Z wykształcenia również nauczyciel. W komisji konkursowej, dodajmy, większość miały osoby mianowane już przez obecnego ministra skarbu.

Przerażona klasztorem
Funkcję straciła też dyrektorka Domu Pracy Twórczej w Wigrach. W podobnych zresztą okolicznościach, jak jej poprzednik. Za rządów PiS w byłym klasztorze pojawił się jakiś urzędnik z ministerstwa kultury, któremu placówka podlega i przywiózł odpowiedni kwit. Bez żadnego uzasadnienia.

Nowa dyrektorka, osoba młoda, nie mająca żadnego doświadczenia w zarządzaniu tak dużymi instytucjami przyznaje, że jest trochę przerażona. Bo tu nie tylko trzeba będzie organizować imprezy kulturalne, ale też doprowadzić do końca kapitalny remont niemal całego obiektu. A to gigantyczne przedsięwzięcie. Ministerstwo wybrnęło z tego tak, że nowej szefowej przydzieliło zastępcę. Tyle, iż takiego etatu wcześniej nigdy nie było. Trzeba będzie go opłacać z i tak skromnych środków. Państwowych, rzecz jasna.

Wyszło jak zawsze
Działacze rządzącej partii oburzają się, gdy zarzuca im się partyjniactwo przy obsadzaniu stanowisk. Zapewniają, że wszystkie osoby z partyjną legitymacją w kieszeni są kompetentne.

- A co robił PiS? - odpowiadają też często pytaniem na pytanie.

Tyle, że tym razem miało być inaczej. A wyszło, niestety, jak zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna