MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zginąłeś? Nie jesteś kaleką? No to nic się nie stało

Tomasz Kubaszewski
Te zdjęcia państwo Czarniewscy zrobili zaraz po zdarzeniu. Zniszczona szyba w samochodzie, wgnieciony bok i dach. Widać także drzewo, które upadło na szerokość całej jezdni. - Przeżyliśmy naprawdę koszmarne chwile - mówi Iwona Czarniewska. - Ale zdaniem organów ścigania, nic szczególnego się nie stało
Te zdjęcia państwo Czarniewscy zrobili zaraz po zdarzeniu. Zniszczona szyba w samochodzie, wgnieciony bok i dach. Widać także drzewo, które upadło na szerokość całej jezdni. - Przeżyliśmy naprawdę koszmarne chwile - mówi Iwona Czarniewska. - Ale zdaniem organów ścigania, nic szczególnego się nie stało
Gdyby drzewo spadło pół metra bliżej, dwoje małych dzieci mogłoby stracić rodziców. I choć gołdapskiej policji udało się ustalić, że w tym przypadku winni są konkretni ludzie, sprawa została umorzona. - Coś tu ewidentnie nie gra - mówi Iwona Czarniewska, mieszkanka gminy Filipów.

Kiedy czegoś nie da się wytłumaczyć w racjonalnych kategoriach, pojawiają się różne podejrzenia. Np. takie, że policjantom z jakichś powodów bardzo zależy na tym, aby lokalnemu przedsiębiorcy włos z głowy nie spadł. Bo najpierw niczego nie wyjaśnili i odmówili wszczęcia postępowania, a potem znaleźli sposób, by je umorzyć.

- Od tej decyzji już się odwołaliśmy do sądu - mówią Iwona i Artur Czarniewscy z Suwalszczyzny.

Policja uwierzyła przedsiębiorcy

To był piękny sierpniowy dzień ubiegłego roku. Czarniewscy przemierzali samochodem leżącą w gminie Gołdap drogę Dzięgiele-Babki.
- Mąż siedział za kierownicą, ja obok - opowiada Iwona Czarniewska z gm. Filipów. - Kątem oka zauważyłam, że leci na nas ogromne drzewo. Odruchowo pochyliłam się w kierunku męża. Pewnie trochę mnie to uchroniło, bo drzewo leciało z mojej strony.

Potężna kłoda wgniotła dach oraz maskę. Zniszczyła też przednią szybę.
Rosnąca przy drodze osika wywróciła się wraz z korzeniami na szerokość całej jezdni.
- Zwróciliśmy uwagę, że albo trwają, albo niedawno zakończyły się tutaj jakieś prace - opowiada pani Iwona. - Wokół tego drzewa wszystko było wykarczowane. Odnieśliśmy też wrażenie, że przynajmniej część korzeni ktoś podciął.

Sprawą zajęła się gołdapska policja. Zadowoliła się jednak wyłącznie zeznaniami przedsiębiorcy, do którego należy teren przy drodze. Mężczyzna przyznał, że na jego zlecenie prowadzono tam prace. Po to, aby udrożnić rów melioracyjny. Wycięto więc trochę krzaków i drzew. Jak się okazało, część nielegalnie. Przedsiębiorca musiał więc zapłacić 20 tys. zł kary. Ale, jak zapewniał, osiki, która potem spadła na samochód, nikt nie ruszał.
Policjanci przyjęli wersję przedsiębiorcy o powodach całego zdarzenia bez żadnej weryfikacji. Wiały silne wiatry i padały deszcze. Dlatego drzewo pewnie runęło... Już po miesiącu zapadła więc decyzja o odmowie wszczęcia postępowania.

Udało się umorzyć

Od tej decyzji zdziwieni Czarniewscy, od których policjanci nie chcieli nawet przyjąć dokumentacji fotograficznej wykonanej zaraz po zdarzeniu, się odwołali. Prokuratura w Olecku postanowiła ostatecznie, że trzeba jednak przeprowadzić normalne śledztwo. Ruszyło ono 1 października ubiegłego roku.

Wszystkie czynności znowu wykonywali... gołdapscy policjanci. Przesłuchiwali świadków, powoływali biegłych. Przedsiębiorca do winy się nie poczuwał, a robotnicy wykonujące prace na jego zlecenie zapewniali, że osiki nie naruszyli.

Właściwie można by umorzyć sprawę, gdyby nie opinia, którą sporządził dendrolog, czyli specjalista od drzew. A ten nie miał wątpliwości, dlaczego osika runęła. To był skutek prowadzonych wokół niej prac. Część korzeni została uszkodzona. Usunięcie roślinności znajdujące się wokół sprawiło też, że drzewo stało się mniej odporne na warunki atmosferyczne. Ale, jak stwierdził biegły, to nie wiatr, czy deszcz, lecz człowiek doprowadził do tego, że osika ostatecznie się przewróciła.

Gołdapskich policjantów taka jednoznaczna opinia nie zadowoliła. Powołali więc kolejnego biegłego - lekarza, który miał stwierdzić, czy życie i zdrowie Czarniewskich było w jakiś sposób narażone. Orzekł, że w tym przypadku - nie. Bo nie doznali żadnych obrażeń. Owszem, gdyby drzewo upadło inaczej, mogłoby dojść do tragedii. Ale - nie upadło. Dlatego policjanci wydali w końcu marca decyzję o umorzeniu postępowania. Na podstawie paragrafu, który mówi, że można tak zrobić, gdy dane zdarzenie nie zawiera znamion czynu zabronionego.

Bo Nikt nie zginął?

Z tej decyzji nikt w Gołdapi wytłumaczyć się nie potrafi. Osoba zastępująca rzecznika prasowego mówi, że jeśli policjanci tak postanowili, to widać mieli powody. A gdyby opinia publiczna chciała dowiedzieć się czegoś więcej, trzeba do komendy wystąpić z oficjalnym pismem.
Decyzji o umorzeniu broni jednak Wojciech Piktel, szef prokuratury w Olecku, która postanowienie policji akceptowała. Jak twierdzi, musiałoby w tym przypadku wystąpić konkretne zagrożenie utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To, że Czarniewscy mieli szczęście, zadziałało na korzyść potencjalnych sprawców. Gdyby jednak pani Iwonie czy panu Arturowi coś się stało, sprawa umorzona by nie była.
- Ale zobaczymy, co na to powie sąd - zastrzega prokurator Piktel.
Posiedzenie sądu odbędzie się w przyszłym tygodniu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna