Prawdziwym rekordzistą, jeśli chodzi o wyłudzanie ubezpieczeń jest Brytyjczyk John Darwin. W 2007 roku media doniosły o tym, że cudownie ocalał on z katastrofy, w wyniku której został uznany za zaginionego pięć lat wcześniej. Jego kajak znaleziono rozbity na skałach. On sam niespodziewanie pojawił się na posterunku policji. Cud - pisały gazety. Okazało się jednak, że Darwin jest oszustem i ukrywał się we własnym domu, by wyłudzić ubezpieczenie.
Polacy też mają swoje sposoby. Jak pisze Dziennik, na porządku dziennym jest powiększanie liczby poszkodowanych w wypadkach, a zdarza się nawet obcinanie palców. Do takiej desperacji doprowadził się właściciel tartaku, który, żeby ratować firmę i uzyskać ubezpieczenie, pozbawił się ośmiu palców. "Modne" jest też fałszowanie aktów zgonu i wyłudzanie polis na życie. Są tacy, którzy przypinają się pasami bezpieczeństwa, wciskają mocno w fotel zakupionego na giełdzie samochodu i jadą wprost na drzewo.
Ale można prościej. Jeden z pracowników PZU wyciągnął z firmy 1,7 miliona, bo gdy ktoś zgłaszał odszkodowanie z grupowego ubezpieczenia, dodawał kilku poszkodowanych i podawał numer swojego konta. O wyłudzaniu ubezpieczenia można także mówić, kiedy pracownik udaje się na zwolnienie lekarskie, wiedząc, że pracodawca wyrzuci go z pracy. Zwolnienie zaczyna się na dwa dni przed ustaniem stosunku pracy, kiedy ów stosunek ustaje, pracownik dostaje 80% swego wynagrodzenia wypłacane przez ZUS. Zwolnienie można przedłużać właściwie w nieskończoność, a w praktyce do czasu znalezienia nowej pracy.
Według Polskiej Izby Ubezpieczeń, takie oszustwa to koszt 7,5 miliarda złotych rocznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?