Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ośmieliła się iść po pasach

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Z. Nicewicz
Suwałki. Jeden z najważniejszych świadków został przesłuchany po dziesięciu miesiącach!

Wcześniej policja i prokuratura dwukrotnie umarzały sprawę, przyjmując z góry tylko jedną wersję zdarzenia: winna jest kobieta, która została potrącona przez samochód na przejściu dla pieszych.

- Czuję się jak przestępca - mówi Barbara K., suwalska pielęgniarka. - Taka osoba jak ja, w obliczu instytucji, które mają strzec przestrzegania prawa, nie ma żadnych szans.

To pani jest winna!
W styczniu ub.r. szła rano do pracy do szpitala. Przechodziła przez przejście na ul. Reja. Wtedy poczuła uderzenie. Przeleciała parę metrów i wylądowała na jezdni. Kierowca samochodu osobowego, który potrącił kobietę, zawiózł ją do szpitala. Tam okazało się, że doznała poważnego urazu głowy. Operację trzeba było wykonywać w Białymstoku.

Problemy z wymiarem sprawiedliwości zaczęły się, kiedy K. leżała jeszcze w szpitalu. Od policjanta, który ją odwiedził, dowiedziała się, że grozi jej kara za nagłe wtargnięcie na jezdnię. Bo tak zeznał kierowca samochodu. Pół roku po zdarzeniu sprawa została umorzona. "Możliwa była sytuacja, że kierujący nie miał możliwości uniknięcia potrącenia pieszej" - brzmi uzasadnienie oparte m.in. na ekspertyzie biegłego.

Barbara K. się odwołała. Po raz drugi sprawa została jednak umorzona. Organy ścigania oparły swoje ustalenia na zeznaniach kierowcy oraz osób, które wiózł. Na nic zdała się uwaga pani K., że skoro samochód miał jechać z prędkością 20 km/h, a ona nagle wybiegła na pasy 10 metrów przed pojazdem, to i tak był czas na zatrzymanie. Biegły wyliczył wszak, że przy takiej prędkości auto powinno stanąć po nieco ponad siedmiu metrach.

Świadek: auto nie hamowało
Po raz trzeci sprawę wznowiono, gdy pojawił się nowy świadek. To kierowca, który w tym samym czasie jechał ulicą Reja. Mężczyzna telefonował zresztą na policję. Jego personalia, jak się okazało, dyżurny zanotował. Dlaczego nigdy wcześniej nie był wzywany? Krzysztof Kapusta, oficer prasowy suwalskiej policji, tłumaczy, że informację o wypadku dyżurny otrzymał już wcześniej. A ten świadek nie był wzywany, bo było już wielu innych.

Kierowca stwierdził zaś, iż kobieta nie wtargnęła na jezdnię, a auto przed przejściem w ogóle nie hamowało. Na tej podstawie, w listopadzie ub.r., prokuratura sporządziła akt oskarżenia. Sprawa trafiła do sądu i ciągnie się do dziś.

- Mam już tego dość - mówi pani K. - Prawo nie jest równe dla wszystkich. I ile to
może trwać?

Kierowca, ochroniarz w jednej z firm, zapewnia, że jest niewinny i żadnych znajomości w policji nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna