Trup ściele się gęsto, krew ma barwę żółtą, zieloną, rudą - taką, jaki ma jesienny las. Czerwoni i niebiescy toczą zajadły bój do ostatniego naboju. To tylko żelowa kulka z farbą. Zostanie co najwyżej siniak, ale zabawa w paintball jest świetna. Tylko reguły są wojenne.
Liczy się adrenalina, a emocji zapracowanym ludziom dostarczają właściciele "poligonów" do paintballa.
Ruszaj na pole walki
Taką zabawę oferuje ełczanom firma Snajper Ełk-Paintball, kilka innych w Giżycku i jeszcze więcej na całych Mazurach, a także młody biznesmen Krzysztof Urwan, który urządził sobie pole bitwy w Buniakach pod Ełkiem.
- To ruch, strategia, taktyka, kapitalna forma do odreagowania stresu. Jest bezpiecznie, co najwyżej drobny siniak zostanie. Mam tu sporo chętnych, szczególnie w weekendy - mówi Urwan.
Za standardowy pakiet trzeba zapłacić 35 zł od osoby. To wystarczy na 100 sztuk kulek, a szef "poligonu" daje zawsze czysty mundur, maskę, czapkę. Za dodatkową porcję 100 naboi trzeba zapłacić kolejnych 15 zł.
Miejsce bitwy to dwa poletka z okopami, belami słomy i osłonami z drewna, które są ochroną przed ostrzałem. Jest też las, a w nim już trudniej znaleźć cel, bo maskujące ubranie wtapia się w scenerię jesiennego zagajnika.
Wojna domowa w plenerze
W sobotni poranek wojnę wydały sobie w Buniakach dwie drużyny ełczan. Byliśmy tam w podwójnej roli, wojujących korespondentów wojennych.
Niebieskimi dowodził Adam. To właściciel jednego z pubów przy promenadzie z barwnym życiorysem.
- Prawdziwą wojnę poznałem w Serbii. Byłem najemnikiem. To okrucieństwo, krew, śmierć - opowiadał Adam.
Jego życiowa partnerka Ewa (główna księgowa z ełckiego banku) postanowiła wziąć odwet na Adamie i stanęła w grupie czerwonych, którą dowodził Michał. To zawodowy żołnierz z jednostki w Węgorzewie. Bywał już na prawdziwych misjach wojennych. Jego dziewczyna Emilka nie miała wahań, gdy na linię strzału wszedł jej facet w mundurze.
- On już wie za co - żartowała piękna barmanka.
Karol to kucharz, ale na tej wojnie nie bronił kotła z jadłem, tylko dzielnie odpierał ataki żony Agnieszki. Ona pracuje w banku, ale nie finansowała potyczki.
Na polu bitwy był jeszcze jeden Adam, kolega żołnierza z Węgorzewa. To on ustrzelił korespondenta ze "Współczesnej". Boleśnie, a rana krwawiła na zielono w partii ciała, poniżej pleców.
W mediach też wojny, ciekawsza na żywo
- Wojna, to wojna. Nie ma sentymentów - skomentował trafienie Adam.
Z niebieskimi zbratała się także Magda, zaprawiona w bojach dziennikarka. Też się jej dostało, bo kobieta z bronią to nadzwyczaj niebezpieczna mieszanka temperamentu i woli walki.
Obydwa oddziały stoczyły potyczki w polu i partyzanckie boje w lesie kilka razy. Nieżywi ożywali, ranni wycierali farbę z mundurów i masek.
- Świetna zabawa! Bez sensu jest siedzenie przed telewizorem, gdy jesień taka piękna - dziękowali sobie nawzajem za emocjonującą bitwę jej uczestnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?