Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies to nie buda i łańcuch. Tylko przyjaciel człowieka

Julia Szypulska
Co roku w okresie wakacyjnym do schroniska trafia więcej psów niż w ciągu roku. Miłośnicy zwierząt przypominają, że biorąc czy kupując psa musimy wziąć za niego odpowiedzialność i uwzględnić w swoich planach życiowych.
Co roku w okresie wakacyjnym do schroniska trafia więcej psów niż w ciągu roku. Miłośnicy zwierząt przypominają, że biorąc czy kupując psa musimy wziąć za niego odpowiedzialność i uwzględnić w swoich planach życiowych. Anatol Chomicz
Rozczarowanie zachowaniem, choroba zwierzęcia, wyjazd na wczasy, a czasem wszystkie te powody razem wzięte powodują, że psy trafiają na ulicę czy do lasu. Najgorzej pod tym względem jest latem.

Przywiązując psa do drzewa, gdzieś w lesie, skazujemy go na śmierć - mówi wprost Anna Jaroszewicz, prezes białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Jest mało prawdopodobne, że ktoś tam zwierzę znajdzie i zaopiekuje się nim. Zwykle takie psy znajdowane są martwe, albo skrajnie wyczerpane.

Niestety lato i wakacje to czas, gdy takich historii nie brakuje. Właśnie wtedy wielu właścicieli decyduje się zwierzaka pozbyć. Psy trafiają na ulicę, są wywożone do lasu, przywiązywane pod sklepem. Lista sposobów na pozbycie się niechcianego zwierzęcia jest długa. W sierpniu ub. roku głośno było o takim „wyczynie” maratończyka spod Augustowa, Piotra Kuryło, który zostawił psa pod bramą schroniska, w 40 stopniowym upale.

Chociaż kiedy ktoś przywiąże zwierzę do bramy schroniska, można jeszcze liczyć, że psem się ktoś szybko zaopiekuje. A porzucenie „tylko” złamie psie serce. Ale niektóre inne pomysły na pozbycie się zwierzęcia, to dla czworonoga najgorszy wyrok.

Uspokoić sumienie

Anna Jaroszewicz wspomina sytuację z ubiegłego roku. Właściciel wywiózł psa do jednej z podbiałostockich miejscowości. Przywiązał do drzewa, obok położył koc i torbę z miską i karmą. - Tak, jakby pies mógłby sobie tej karmy sam nasypać - ironizuje Anna Jaroszewicz. - To taka próba wybielenia sobie sumienia. Tak, wprawdzie wywiozłem psa, ale zostawiłem mu wyprawkę.

Akurat tego psa udało się uratować.

Parę innych też miało szczęście. Na przykład młoda labradorka Luśka. Ktoś znalazł ją błąkającą się w okolicy krematorium. Pewnie nie spełniła oczekiwań właściciela - kulała. Dziś jest po operacji dysplazji łapy. Jest pod tymczasową opieką stowarzyszenia Happy Dog. Szuka nowego pana.

Szczęście miał też 7-letni Brutus. Znalazł nową rodzinę mimo padaczki, częściowej ślepoty i innych dolegliwości. Kiedy go znaleziono żerowało na nim z 80 kleszczy. Widać, że był układany - reagował na komendy, umiał podać łapę.

- Nie rozumiem jak można zajmować się psem przez kilka lat, a potem na wakacje go wyrzucić. Co dzieje się z przywiązaniem do niego? -zastanawia się prezes białostockiego TOZ. - W końcu nasze urlopy nie trwają miesiącami. Zwykle wyjazd trwa tydzień, góra kilka tygodni.

Nie wierzy, że ludzie nie są w stanie znaleźć absolutnie nikogo, kto zajmie się zwierzęciem. W końcu zawsze są jacyś znajomi, rodzina. Czy wreszcie hotel dla zwierząt.

- Sama spędzam wakacje ze swoimi psami nie dlatego, że nie znalazłabym nikogo, kto się nimi zajmie. A dlatego, że czuję się za nie odpowiedzialna - mówi Jaroszewicz.

Dobierz psa do charakteru

Zwykle prawidłowość jest taka: W ciągu roku na ulicę trafiają tzw. mieszańce, a przed wakacjami psy w typie jakiejś rasy np. spaniele, pekińczyki, ale też przedstawiciele większych ras np. labradory.

- Czas wakacji tak w ogóle jest trudny dla psów - nie ma wątpliwości Robert Andraka, prezes białostockiego Stowarzyszenia Happy Dog. - Ktoś sprawi sobie, czy dzieciom śliczną kuleczkę na gwiazdkę. A ta kuleczka zaczyna rosnąć, latem ma już siedem miesięcy i waży 15, 25, a w przypadku dużych ras nawet 30 kilogramów. A właściciel myślał, że to będzie zawsze taki słodki szczeniak.

Ta słodka kuleczka wkracza w okres dojrzewania. W wieku 7-15 miesięcy to biegająca bomba. Pies jest nabuzowany, nakręcony, wkracza w wiek dojrzałości płciowej. Energia go rozsadza. A właściciel jest rozczarowany. Bo emocjonalnie pozostał na etapie ślicznej kuleczki. Ma zaś psa, który staje się uciążliwy, sprawia problemy. Niszczy mieszkanie, nie daje odpocząć na kanapie. Młodego labradora nic nie powstrzyma przed skokiem do wody. Właściciel powinien się z tym liczyć, ale tak nie jest. - Ludzie powinni dobierać psa do swego charakteru i trybu życia. Nie robią tego, co jest częstym błędem - wyjaśnia Robert Andraka. - Ktoś, kto lubi spędzać popołudnie na kanapie przed telewizorem nie powinien brać sobie labradora czy też psa myśliwskiego. Bo to są rasy, które potrzebują dużo ruchu, zadań. Nie wystarcza im jedna rundka wokół bloku. One muszą węszyć, potrzebują nowych doznań zapachowych. Stała, a na dodatek krótka trasa, je szybko znudzi. A jeśli się nudzą, stają się niesforne.

Co innego taki buldożek francuski. On będzie przeszczęśliwy mogąc się załatwić tuż za rogiem i szybko wrócić do domu. Gdzie będzie mógł leżeć i gdzie nikt niczego nie będzie od niego chciał. Święty spokój to dla niego pełnia szczęścia. - Taka rasa albo shih-tzu czy pekińczyk to mądry wybór dla kogoś, kto nie przepada za spacerami i aktywnością - przekonuje szef stowarzyszenia Happy Dog.

Rozczarowanie zachowaniem, choroba zwierzęcia, wakacyjny wyjazd, a czasem wszystkie te powody razem wzięte powodują, że psy trafiają na ulicę. Nie pamiętamy, że to żywe stworzenia, które czują. Które przywiązują się do właściciela i obdarzają go bezwarunkową miłością i oddaniem. Dla psa wyrzucenie go z domu to katastrofa.

- Pies jest jak małe dziecko. Wymaga opieki, troski, uwzględnienia go w swoich planach - mówi Anna Jaroszewicz.

Robert Andraka ma pewną teorię na temat tych właścicieli, którzy tego nie rozumieją.- Ludzie, którzy porzucają zwierzęta mają pewien emocjonalny deficyt - uważa. - Są jak hipermarket, gdzie wszystko jest poukładane. I tak też widzą swoje życie. Wszystko musi być po ich myśli i szybko, natychmiast. Często mają pieniądze i uważają, że wszystko mogą za nie kupić.

Nie pamiętają, że ułożenie psa wymaga czasu i cierpliwości. A efektów szkoleń możemy się spodziewać dopiero gdy zwierzę przejdzie burzę hormonalną, czyli w wieku ok. 2 lat.

Edukacja to jedyna droga

Mimo, że o tragicznych przypadkach porzuconych zwierząt mówi się dużo, do takich sytuacji wciąż dochodzi. Jednak, zdaniem Roberta Andraki, nie wolno przestawać. Trzeba temat poruszać do znudzenia. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja - to jedyna droga.

- Chodzimy do szkół, rozmawiamy z dziećmi - mówi prezes stowarzyszenia Happy Dog. - Chodzi o to, żeby ludzie zrozumieli, że pies to nie buda i łańcuch, tylko przyjaciel człowieka. Taki, który obdarzy go bezwarunkową miłością, jaką nie obdarzy nas żaden człowiek.

Ma świadomość, że niektórym może być to ciężko zrozumieć. I nie żałuje gorzkich słów. - Większość mieszkańców Białegostoku pochodzi ze wsi. Jak oni mogą mieć estymę do psów, skoro całe życie widzieli psa uwiązanego na metrowym łańcuchu, brudnego i śmierdzącego, którego nikt nie dotykał? - mówi Andraka. - Tymczasem pies w przestrzeni miejskiej może być partnerem, a nie złem koniecznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna