MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Policja z ręką na Pulsie

Monika Stelmach
EŁK. Dziennikarze "Pulsu Ełku" nie otrzymywali na czas wynagrodzeń, zaległości sięgały kilku miesięcy - wynika z zawiadomienia złożonego w prokuraturze. Redaktor naczelny tygodnika twierdzi, że nic nie jest winna pracownikom, a zawiadomienie w prokuraturze podyktowane jest chęcią zniszczenia gazety.

- Każdemu płacili inaczej. Wszyscy jednak pobory otrzymywali w ratach. Była osoba, która wynagrodzenie z lutego dostała w lipcu - mówi jeden z dziennikarzy, który nie zgodził się na ujawnienie nazwiska. - Jeśli chodzi o mnie, dostawałem wypłaty z niewielkim poślizgiem, bo na wstępie zapowiedziałem, że jak nie będą płacić, to odchodzę.
Powiedzieli "dość"
Jak opowiadają pracownicy lokalnego tygodnika, większość z nich była zatrudniona na cząstki etatów, nawet na 1/8. Tymczasem wymagano od nich, żeby pracowali nie godzinę dziennie, ale po 8-10 godzin.
- Zdarzało się, że pracowałem 7 dni w tygodniu. Którejś niedzieli miałem wolne. Dostałem telefon, że muszę przyjść do pracy, bo inaczej będę zwolniony - opowiada dziennikarz. - A przecież nie miałem nawet całego etatu.
Z odzyskaniem pieniędzy za pracę mieli też problemy współpracownicy. Jedna z dziennikarek nie dawała za wygraną i odzyskała wynagrodzenie, kiedy zapowiedziała, że nada sprawie rozgłos.
Część pracowników gazety powiedziała "dość" i złożyła wypowiedzenia z pracy. Z tytułem pożegnali się czołowi dziennikarze tygodnika. Ze stopki zniknęły też nazwiska prowadzącego wydania, a także korektorki i grafika.
Na oku policji
Tygodnik wielokrotnie opisywał ludzi pokrzywdzonych, biorąc ich w obronę. Publikował historie osób, wobec których dopuszczono się niesprawiedliwości. Opisywał nawet łamanie praw prawniczych przez pracodawców. Teraz właściciele tygodnika sami są w centrum zainteresowania, również prokuratury.
- Wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez jedną z lokalnych gazet - mówi mł. asp. Zbigniew Fedoruk, zastępca komendanta policji w Ełku. - Postępowanie prowadzone jest w sprawie złośliwego i uporczywego łamania praw pracowniczych. Chodzi m.in. o nieterminowe wypłaty wynagrodzeń i ubezpieczeń społecznych. Kodeks karny przewiduje w tym przypadku karę do 2 lat pozbawienia wolności. Jeszcze nie postawiliśmy nikomu zarzutów.
Odpierają zarzuty
Redaktor naczelna tygodnika Ewa Mądra niechętnie komentuje całą sytuację. Twierdzi, że gazeta wypłaciła odchodzącym pracownikom pieniądze. Jej zdaniem, nie było więc powodu do składania zawiadomienia w prokuraturze.
- Sądzę, że jest to złośliwość moich byłych pracowników - mówi Ewa Mądra. - Od kilku osób słyszałam, że chcą założyć własny tygodnik. Wcześniej jednak zamierzają zniszczyć konkurencję. Nie ma na rynku miejsca na jeszcze jedną gazetę.
Dziennikarze nie dementują, ani nie potwierdzają pogłosek o otwarciu swojego tytułu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna