Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy schroniska kontra wolontariusze. A pośrodku psy

Urszula Ludwiczak
Nowy wolontariat w białostockim schronisku to lepszy los znajdujących się tu zwierząt
Nowy wolontariat w białostockim schronisku to lepszy los znajdujących się tu zwierząt Anatol Chomicz
W białostockim Schronisku dla Zwierząt od kilku tygodni trwa konflikt między pracownikami placówki, a pomagającymi tam wolontariuszami. Jest jednak nadzieja, że strony się dogadają. Obu chodzi bowiem o to samo - o szczęście bezdomnych psów.

Kierownik białostockiego Schroniska dla Zwierząt Waldemar Okulus nie do końca jest zadowolony, że po placówce kręci mu się szefowa białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Anna Jaroszewicz: - Wydaje ona polecenia pracownikom schroniska, wszędzie zagląda, ingeruje w naszą pracę i potem wysyła maile do Urzędu Miasta - wylicza Okulus. - Poza tym, pani Jaroszewicz domaga się własnego biurka, komputera, szafki, a wiadomo jakie są u nas warunki...

Murem za kierownikiem schroniska stoją też inni pracownicy tej placówki. Skarżą się, że są wyzywani i niesłusznie oskarżani przez Roberta Andrakę, który jest szefem białostockiego stowarzyszenia Happy Dog. Jaroszewicz i Andraka od lutego br. koordynują pracą wolontariuszy w białostockim schronisku.

Nowe zasady = konflikty

Z białostockim schroniskiem od dawna współpracują wolontariusze. W lutym br. jednak zmieniły się zasady tej współpracy - zaczęli oni podlegać nie pod szefa schroniska , a pod trzy pozarządowe organizacje pomagające zwierzętom.

Plusów wolontariatu jest dużo: o połowę wzrosła ilość adopcji psów, więcej trafiających tu zwierzaków wraca do właścicieli. Po raz pierwszy w historii psy zaczęły być też wyprowadzane na spacery poza placówkę. Są plany na rozmaite akcje i działania na rzecz bezdomnych psów.

Tyle że wraz z nastaniem zmian okazało się, że kierujący wolontariatem nie zawsze mogą dojść do porozumienia z pracownikami schroniska. Choć obie strony mają na celu przede wszystkim dobro zwierząt. Konflikt narósł na tyle, że kierownik placówki nie wytrzymał atmosfery i złożył wypowiedzenie.

Iskrzenie między stronami widać było m.in. na ostatnim spotkaniu w białostockim Urzędzie Miasta. W środę, 30 marca, zebrała się komisja zagospodarowania przestrzennego i ochrony środowiska, aby podsumować pierwsze dwa miesiące działania nowego wolontariatu w schronisku. Przybyli na nią zarówno wolontariusze, jak i pracownicy placówki. I okazało się, że obie strony mają do siebie wiele pretensji.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów działania wolontariatu - zaczął spotkanie Andrzej Karolski, dyrektor Departamentu Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Białymstoku, któremu podlega schronisko. - Wolontariusze przepracowali w schronisku 1,5 tys. godzin w swoim prywatnym czasie. Wyprowadzają psy na zewnątrz, wzrosła ilość wyadoptowanych psów i liczba odnalezionych właścicieli.

Dobre strony zmian widzą też pracownicy schroniska: - Większość wolontariuszy bardzo dobrze wykonuje swoja pracę -przyznał Waldemar Okulus, kierownik placówki. - Są otwarci, ich działania poprawiają bytowanie psów.

Dodaje jednak, że działania koordynatorów wolontariatu podobają mu się dużo mniej. Annie Jaroszewicz zarzuca nie tylko ingerencję w pracę placówki, ale też np. chęć likwidacji ścieżki edukacyjnej czy samowolne zabranie psa ze schroniska. Z kolei Robert Andraka - zdaniem szefa schroniska - niepotrzebnie krzyczy i wyzywa pracowników.

- Ja raczej spodziewałam się podziękowań za naszą pracę - odpowiada zdumiona Anna Jaroszewicz. I wyliczał: - 30 doświadczonych wolontariuszy od dwóch miesięcy w swoim prywatnym czasie nie tylko wychodzi z psami na spacery, ale psy są socjalizowane, uczą się chodzić na smyczy, poprawnie zachowywać. Cały czas aktywnie szukamy nowych domów dla zwierząt. W lutym i marcu aż 45 psów znalazło domy!

Jak mówi, jest też sporo nowych chętnych do wolontariatu. Na ogłoszony nabór zgłosiło się 41 osób.

- Jeśli nikt po rozmowach kwalifikacyjnych nie odpadnie, będziemy mieć 70 wolontariuszy na około 200 psów, to piękny wynik - podkreśla Jaroszewicz. - Dzięki pozyskanym sponsorom schroniskowe psy na spacerach noszą chusty z napisami „adoptuj mnie”, „szukam domu”. Wkrótce na każdym boksie zawisną tabliczki informacyjne o psie, który w nim mieszka. Chcemy też zacząć cykle sobót ze szkoleniowcami dla osób, które adoptowały schroniskowego psa, tak aby mogły przyjść do nas i poradzić się, gdy będą mieć jakiś problem ze zwierzakiem. Jest więc potencjał i proszę go nie zabijać.

Jaroszewicz przyznaje, że chodzi po schronisku i zagląda w każdy kąt.

- Ale nie wydaję poleceń, a jedynie proszę pracowników o wyprowadzenie psów, czyli o to, co wiąże z wolontariatem - tłumaczy. Przyznaje też, że chce poprawy warunków socjalnych dla wolontariuszy. - Mamy pomieszczenie 3 metry na 3 metry, gdzie musi przebierać się 30 osób, a za chwilę dodatkowe 40. Prosimy też nie o likwidację, ale przeniesienie ścieżki, co wiąże się z tym, że psy muszą wychodzić na spacery tak, by nie mijały się z innymi zwierzętami.

Anna Jaroszewicz przyznaje, że zabrała ze schroniska rannego, wymagającego natychmiastowej pomocy weterynarza, psa: - Ale w najszybszym możliwym czasie poinformowałam o tym kierownika schroniska, dyrektora departamentu i prezydenta. Domagałam się też karmy, bo pies ma niewydolność trzustki, a od ręki nie zawsze da się taką karmę kupić. Gdy okazało się, że nie ma takiej w schronisku, sama ją kupiłam.

Nastroje stara się uspokoić wiceprezydent Białegostoku Robert Jóźwiak:

- Najważniejsze jest dobro zwierząt. Wolontariat zaczął pracę dwa miesiące temu, jesteśmy na początku tej drogi , dajmy sobie czas na dopracowanie - mówił podczas spotkania obu stron konfliktu. - Problemów jest dużo, ale zacznijcie państwo ze sobą rozmawiać, a nie wzajemnie się oskarżać.

Robert Andraka za swoje impulsywne zachowanie przeprosił.

- My nie boimy się wolontariatu, ale nie wiemy, jak się w tym odnaleźć - odpowiadali pracownicy schroniska. - Np. jak trzech pracowników na rannej zmianie, wykonując swoje normalne obowiązki, w tym wyjazdy, ma jeszcze wyprowadzać po 3-4 psy dla 18 wolontariuszy?

Wszyscy chcemy tego samego

Władze miasta zapewniają, że chcą konflikt załagodzić. Zapowiadają kolejne rozmowy z obiema stronami waśni. Pierwsze takie spotkanie pracowników z przedstawicielami magistratu odbyło się w miniony poniedziałek, 4 kwietnia. Będą też kolejne, z udziałem wolontariuszy, ale terminu jeszcze nie ustalono.

- Wszyscy chcemy tego samego, więc mam nadzieję, że za rok wszyscy będą podawali sobie rękę i się uśmiechali - mówi dyrektor Andrzej Karolski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna