- Kuźnica to zewnętrzna granica Unii Europejskiej, a nawet nie ma tu toalety. Gdzie swoje potrzeby fizjologiczne mają załatwiać ci wszyscy kierowcy, którzy nieraz godzinami muszą stać w kolejkach do przejścia? Zamiast pójść jak cywilizowani ludzie do toalety, muszą biegać do lasu. A my potem idziemy tam z dziećmi na jagody i grzyby - grzmi poirytowana Czytelniczka.
Niemal codziennie pokonuje trasę Sokółka - Kuźnica. I jest zbulwersowana tym, że nikt nie pomyślał o ustawieniu tam toalety. Ale okazuje się, że nie ma do końca racji. Bo szalet w Kuźnicy jest. Piękny, nowoczesny budynek, tuż za dużym marketem spożywczym. Tyle tylko, że... stoi pusty.
Co więcej, choć został zbudowany wiele lat temu, niemal w ogóle nie był używany. Jego właścicielem jest białostocki oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Szalet został bowiem pobudowany w 1998 roku w pasie drogi krajowej, na działce GDDKiA, w trakcie generalnej przebudowy przejścia.
- Trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że toaleta nigdy nie była otwarta. Otóż z dokumentów, które widziałem wynika, że w okresie największych kolejek na przejściu granicznym, w maju i czerwcu 2008 roku, toaleta była czynna. GDDKiA zapewniała media, środki czystości i wyposażenie, zaś gmina Kuźnica personel. W innym dokumencie, też z 2008 roku, jest też informacja, że WC było czynne 8 godzin dziennie, oraz stwierdzenie o małej frekwencji. Średnio 8-12 osób na cały dzień - wyjaśnia Rafał Malinowski, rzecznik prasowy białostockiego oddziału GDDKiA.
Szybko się okazało, że utrzymanie publicznej toalety jest zwyczajnie nieopłacalne. Z informacji, które uzyskaliśmy od wójta Kuźnicy wynika, że swego czasu planowano nawet zmienić przeznaczenie budynku. Tak, aby zaczął przynosić dochód.
- Był pomysł, by podzielić budynek na dwie części. W jednej powstałaby toaleta, druga zostałaby przeznaczona na handel. Niestety, sanepid nie zgodził się na takie rozwiązanie. Trzeba byłoby przebudowywać budynek. A to też nikomu się nie opłacało - tłumaczy Paweł Mikłasz, wójt Kuźnicy.
- Wszystko prawdopodobnie rozbija się o przeznaczenie obiektu. Możemy przekazać go jako szalet publiczny, tymczasem przypuszczam, że mogliby się znaleźć chętni, gdyby można było w obiekcie prowadzić także inną działalność gospodarczą - przyznaje także Rafał Malinowski.
Dodaje, że pojawił się nawet pomysł, aby to samorząd gminy wziął na swoje barki prowadzenie publicznej toalety. Ale znów wszystko rozbiło się o pieniądze.
- To są koszty za wodę, ścieki. Trzeba byłoby też zatrudnić osobę, która by tam na stałe pracowała. Przez całą dobę. Nie stać nas na takie wydatki - przyznaje szczerze Paweł Mikłasz.
Podkreśla, że taka ewentualność byłaby możliwa, gdyby część kosztów wziął na siebie np. wojewoda. Mowa jest też o staroście. Ale ten stanowczo odżegnuje się od takiego pomysłu.
- Prowadzenie szaletu nie leży w naszych kompetencjach - ucina Piotr Rećko, starosta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?