Radni miejscy nie obniżą sobie diet. Nie zgodzili się na powołanie komisji statutowej, która zmieniłaby przepisy. - Szkoda - uważa pomysłodawca Marcin Kleczkowski. - Mogliśmy zrobić coś pożytecznego.
Pieniądze miały być przeznaczone bowiem na dożywianie dzieci w szkołach. Fundusze na obiady dla dzieci wywodzących się z ubogich rodzin są. Ale tylko tych, którzy spełniają kryterium dochodowe. Pozostałe, nawet jeśli ich rodzice mają o złotówkę więcej, niż należy posiłków nie otrzymują. Do tej pory wspierali ich dyrektorzy szkół, którzy mieli określoną pulę pieniędzy na ten cel. Od nowego roku nie mają. Stąd pojawił się pomysł, by radni obniżyli swoje diety, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przekazali na dożywianie.
Wcześniej jednak trzeba było powołać komisję statutową, która dokonałaby stosownych zmian w regulaminie. Głosowanie nadwnioskiem o jej powołanie odbyło się w poniedziałek. Większość radnych była przeciwna. Pojawiły się sugestie, że mogłoby to być odebrane jako przedwyborcza kampania. - Przecież nie chodziło o żadne obietnice, tylko konkretne decyzje - dziwi się Kleczkowski. - Uważam, że źle się stało.
Dodajmy, że to już kolejne podejście radnych do obniżenia diet. Wcześniej padały sugestie, że część wynagrodzenia za pracę w samorządzie należy przeznaczyć na uliczne oświetlenie. Władze miasta, w ramach oszczędności, wyłączały latarnie na kilka godzin. Inicjatywa nie powiodła się. Podobnie jak ta, by diety przekazać na rzecz potrzebujących. Przeciwnicy tego rozwiązania twierdzili, że każdy może zrobić to sam. Zresztą, niektórzy przekazują część swoich diet ubogim rodzinom, albo dzieciom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?