Radny tłumaczy się jak "nastolatek" dlaczego prowadził po pijanemu

Radny gminy Sokoły 60-letni Andrzej G. jest drugim samorządow-cem zatrzymanym w te wakacje za jazdę po kieliszku. Jednak przypadek radnego Bolesława Maliszewskiego ze Stawisk pokazuje, że nawet wyrok nie wystarczy, by radni uznali, że stracił mandat.

Ciągnikiem z promilami

- W środę wieczorem policjanci zatrzymali 60-letniego Andrzeja G. do kontroli drogowej - informuje Alicja Buczkowska, oficer prasowy wysokomazowieckiej policji. - Badanie alkomatem wykazało ilość kwalifikującą naprzestępstwo.
- Tylko jedno piwo wypiłem - tłumaczy Andrzej G. - radny i zarazem szef OSP w Sokołach - Drugi wynik wykazał 0,84 promila alkoholu. Na badanie krwi już nie chciałem jechać.

Poproszony o komentarz wójt Sokół nie krył zdziwienia.
- Nie wiem, co go opętało - mówi Józef Zajkowski, wójt gminy Sokoły. - Miał opinię bardzo uczciwego i porządnego człowieka. Trzecią kadencję zasiadał w naszej radzie.

I wyrok nie wystarczy

Radnemu Andrzejowi G. grozi do 2 lat pozbawienia wolności i utrata mandatu, którą zawsze musi potwierdzić po uprawomocnieniu wyroku rada. Jednak przypadek Bolesława Maliszewskiego, radnego ze Stawisk, pokazuje że trzeba interwencji wojewody, by radnych do tego zmusić.

Radnego Maliszewskiego, przewodniczącego jednej z komisji, zatrzymano w końcu października, gdy prowadził mając 2,13 promila we krwi.

Wyrok w jego sprawie zapadł jeszcze 29 grudnia, ale radny się odwołał. Bez rezultatu, bo 29 kwietnia sąd okręgowy utrzymał wyrok w mocy. Zgodnie z prawem wyborczym, stracił tego dnia mandat, jednak musi to jeszcze potwierdzić rada. A tego przez trzy miesiące, czyli w ustawowym terminie, nie uczyniła.

- W takich przypadkach wzywa ich do tego wojewoda i mają na to 30 dni - tłumaczy Jolanta Gadek, rzecznik wojewody podlaskiego. - Jeśli mimo wezwania nie uczynią tego, wygaśnięcie mandatu potwierdza wojewoda zarządzeniem zastępczym.