Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratowali ludzi narażając własne życie. Podlascy policjanci nagrodzeni przez ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
- Jesteście elitą polskiej policji, z ogromnym szacunkiem odnoszę się do Waszego bohaterstwa i do Waszych czynów - mówił podczas wtorkowej uroczystości szef MSWiA, Mariusz Kamiński. Na zdjęciach znajduje się minister i wyróżnieni podlascy funkcjonariusze.
- Jesteście elitą polskiej policji, z ogromnym szacunkiem odnoszę się do Waszego bohaterstwa i do Waszych czynów - mówił podczas wtorkowej uroczystości szef MSWiA, Mariusz Kamiński. Na zdjęciach znajduje się minister i wyróżnieni podlascy funkcjonariusze. MSWiA/ Polska Press
Żadne z nich nie czuje się bohaterem. - Zrobiliśmy to, co każdy przyzwoity człowiek powinien - mówią zgodnie asp. sztab. Iwona Łaniewska oraz mł. asp. Jakub Siemienowicz - podlascy policjanci wyróżnieni w tym tygodniu odznakami im. podkomisarza Andrzeja Struja.

To nowe odznaczenie ustanowione w hołdzie warszawskiemu funkcjonariuszowi, który zginął 11 lat temu. Tragicznego dnia był na urlopie. Widząc jednak jak dwójka chuliganów dewastuje i wybija szyby w tramwaju, próbował ich powstrzymać. W odwecie wandale zadali mu kilka ciosów nożem. Policjant nie przeżył.

Za podobną ofiarność, poza i na służbie, kiedy policjanci podejmują się ratowania ludzi lub ich mienia z narażeniem własnego życia, przyznawane są od tego roku odznaki im. podkomisarza Policji Andrzeja Struja. W elitarnym gronie, wyróżnionych nimi po raz pierwszy w historii, znalazło się dwoje policjantów z woj. podlaskiego.

- To ogromne wyróżnienie i duma. To miłe ze strony przełożonych, że doceniają nasze zaangażowanie, choć tak na prawdę wykonywałem tylko swoje obowiązki - zaznacza mł. asp. Jakub Siemienowicz z Wydziału Patrolowo - Interwencyjnego białostockiej komendy miejskiej, przewodnik dwóch psów służbowych. - Policjant to odpowiedzialny zawód. Praktycznie każdego dnia podczas interwencji musimy podejmować szybkie decyzje, od których zależy los drugiego człowieka. Musimy je podjąć niekiedy w ułamku sekundy.

Zobacz także: Policjant z Suwałk uratował dziecko, które spadło z pomostu do Wigier

Tak było 21 marca tego roku. Dostał od dyżurnego wezwanie do pożaru drewnianego domu przy ul. Młynowej w Białegostoku. Mł. asp. Siemienowicz i jego kolega z patrolu byli na miejscu pierwszą załogą. Przed budynkiem stało siedmioro mieszkańców, którzy zdążyli się ewakuować. Okazało się, że jeden z nich zdecydował się wrócić, aby ratować swego kota. Pan Jakub długo się nie zastanawiał. Wszedł do płonącego domu.

- Pierwsze, co zobaczyłem, to płonący strop. Wbiegłem po schodach. Odnalazłem tego mężczyznę na zadymionym poddaszu - opisuje policjant. Lokator nie był w stanie opuścić budynku o własnych siłach. - Udało mi się wyprowadzić go na zewnątrz razem ze zwierzęciem. Gdy przyjechali strażacy, zauważyłem jak wyrzucili z domu kilka butli z gazem propan-butan, zdałem sobie sprawę, że mogło dojść do tragedii - mówi mł. asp. Siemienowicz.

W policji jest od 11 lat. Zanim trafił do białostockiej komendy, przez cztery lata służył w garnizonie komendy stołecznej - niedługo po tym, jak zginął tamtejszy podkom. Struja. Teraz otrzymał odznakę jego imienia.

- To był prawdziwy bohater. Poświęcił, co najcenniejsze - kwituje pan Jakub.

"Policjant zawsze na służbie" mówią często mundurowi. Przykładem tego jest postawa drugiej wyróżnionej odznaczeniem resortowym podlaskiej policjantki. Asp. sztab. Iwona Łaniewska, specjalista w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, tego wiosennego dnia br. miała wolne od służby.

- Obudziłam się w środku nocy. Poczułam zapach dymu. Wyszłam na korytarz w bloku. Spod drzwi jednego z mieszkań wydobywał się dym. Pukałam, ale nikt nie otwierał. Pociągnęłam za klamkę. Okazało się, że drzwi były otwarte. W środku było czarno od dymu - opisuje podlaska policjantka.

W mieszkaniu zastała zdezorientowaną kobietę i jej dwoje małych dzieci. Asp. sztab. Łaniewska wyprowadziła całą trójkę na zewnątrz i otworzyła okna z mieszkaniu. Gdy okazało się, że matka jest w takim stanie, że musi trafić do szpitala, funkcjonariuszka zajęła się jej pociechami, we własnym zakresie ustaliła członków najbliższej rodziny i odwiozła tam dzieci.

Czytaj też: Wojewódzkie obchody święta policji w Białymstoku

Źródłem dymu był prawdopodobnie przypalone naczynie w kuchni. - Spędziłam w tym mieszkaniu 2 minuty i kaszlałam przez 5 godzin. Sądzę, że dłuższe przebywanie rodziny w takich warunkach mogło się skończyć co najmniej utratą przytomności.

Mimo to, nie uważa, że zrobiła coś nadzwyczajnego.

- W policji służę od 21 lat. Ale w tamtym momencie nie myślałam jak policjantka, że "mam obowiązek pomóc". To był odruch. Wydaje mi się, że każdy człowiek, by tak zareagował. To jest, a może powinno, być naturalne - sprawdzić, czy nikomu nic się nie dzieje. A przynajmniej bardzo bym chciała, aby tak było. Niezależnie od wykonywanego zawodu - podsumowuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna