Ewa Krasnodębska, czyli Rolnik na obcasach prowadzi razem z rodzeństwem i rodzicami gospodarstwo rolne o powierzchni 350 hektarów w Dolinie rzeki Bug W województwie mazowieckim. Specjalizują się w produkcji roślinnej – uprawiają głównie pszenicę, rzepak i kukurydzę na ziarno – a od 13 lat wykorzystują wsparcie rolnictwa precyzyjnego.
Tak dziś pracuje nowoczesne polskie gospodarstwo
Marka John Deere postanowiła przybliżyć postać rolniczki jako jednej z użytkowniczek sprzętu ze znakiem jelonka. Gospodarze, o których mowa zainwestowali m.in. w system prowadzenia i automatycznego sterowania ciągników oraz w stację pogodową, która pomaga przy ustalaniu harmonogramu prac, takich jak wykonanie zabiegów chemicznych czy wietrzenie zbóż w silosach.
- Dzięki nowoczesnym metodom rolnictwa precyzyjnego prowadzimy również monitoring szkodników, m.in. śmietki kapuścianej i omacnicy prosowianki, oraz chorób roślinnych. Na podstawie zebranych danych dobieramy środki ochrony roślin i biologiczne metody zwalczania niepożądanych organizmów. W gospodarstwie prowadzimy szereg doświadczeń nawozowych, odmianowych i chemicznych - opowiada pani Ewa Krasnodębska.
Eksperymenty i ustalanie kompleksowej strategii ochrony roślin to konik rolniczki znad Bugu. - Uważam, że każde gospodarstwo rolne tworzy swoisty mikroklimat, dlatego dobry gospodarz powinien sprawdzać i badać zastosowanie różnych środków oraz metod indywidualnie w swoich warunkach – radzi.
Gospodarstwo Krasnodębskich współpracuje z licznymi firmami hodowlano-nasiennymi oraz jednostkami naukowymi. Jest też od lat wierne idei rolnictwa zrównoważonego.
Rolniczka z powołania pierwszy raz prowadziła ciągnik jako 12-latka
Pani Ewa wychowała się na wsi i zaraziła pasją swoich rodziców. Pierwszy raz za sterami ciągnika usiadła w wieku 12 lat. Od kiedy pamięta, widziała, jak jej mama pracuje w polu – sieje kukurydzę, zboża, rzepak, prowadzi kombajn. – Niekiedy słyszałam od mężczyzn, że robi to nawet lepiej i precyzyjniej od nich! – wspomina rolniczka z województwa mazowieckiego.
Widok młodej dziewczyny na rolniczych maszynach długo jednak był dla osób z zewnątrz czymś egzotycznym. – Pamiętam, że kiedy pracowałam na polu gdzieś przy często uczęszczanych drogach, ludzie zatrzymywali się i robili mi zdjęcia – wspomina z uśmiechem.
Przez kilkanaście lat w rolnictwie wiele się zmieniło
- Rolnictwo wygląda zupełnie inaczej niż za czasów mojego dzieciństwa, a co dopiero patrząc na epokę naszych dziadków! Mamy nowoczesne, komfortowe ciągniki wyposażone w klimatyzację radio, automatyczne prowadzenie. Praca w takich warunkach to czysta przyjemność w porównaniu z tym, co pamiętają poprzednie pokolenia. Dawniej bycie rolnikiem oznaczało zgodę na ogromny, fizyczny wysiłek. Myślę, że ta zmiana warunków to jeden z powodów, dla którego kobiety coraz chętniej zostają na wsi – mówi pani Ewa.
Praca na ciągnikach znanej marki
- Przygoda z marką John Deere zaczęła się w 2001 roku, kiedy to zakupiliśmy pierwszy ciągnik 6610. Przekonał nas do niego znajomy konstruktor ciągników, który w 1999 roku powiedział coś, co na zawsze utkwiło nam w pamięci: ciągniki dzielą się na te prawdziwe, od John Deere’a, i na maszyny „ciągnikopodobne” - opowiada pani Ewa.
W gospodarstwie Krasnodębskich jest 5 ciągników amerykańskiej marki: 6530 (do siewu nawozów i oprysku), 6820 z turem od John Deere’a (pomaga przy załadunkach i pracach porządkowych), precyzyjny 7430 z nawigacją (pracuje przy uprawkach pożniwnych i przygotowaniu ziemi pod zasiewy), 6930 (do transportu i orki), 6920 z nawigacją GPS (do siewu zbóż, kukurydzy, rzepaku).
- Ciągniki marki John Deere to przede wszystkim ekonomia spalania i dobry stosunek wagi do mocy. Oprócz badań dotyczących roślin uprawnych prowadzimy też testy spalania naszych ciągników i porównujemy je z innymi markami. Po latach obserwacji widzimy, że pracujemy na maszynach niezawodnych i wygodnych. Z perspektywy operatora ten komfort ma ogromne znaczenie. Ciągniki John Deere’a to łatwa obsługa i intuicyjne, ergonomiczne wyposażenie kabiny - wylicza rolniczka.
Praca rolników uczy pokory i wrażliwości
Panią Ewę fascynują nowoczesne rozwiązania, ale czuje głęboki respekt wobec natury. To ostatecznie od niej zależą losy gospodarstwa.
– Z czasem zapominamy – nawet my, rolnicy – że cierpliwość to w tym zawodzie największa cnota. Nawet praca w terminie i biegła znajomość środków ochrony roślin, chorób i szkodników nie zda się na nic, jeśli pogoda nie będzie sprzyjać. Rolnictwo to warsztat pod gołym niebem i jestem świadoma ryzyka, z którym wiąże się ten biznes. Ważne jest, aby możliwie najlepiej przewidzieć rozwój wypadków i planować tak swoje inwestycje (każdy wjazd w pole, zakup maszyn itp.), aby w razie niepowodzenia przejść kryzys łagodnie – mówi pani Ewa.
Rozważny dobór narzędzi pracy i technologii to tylko część składowych, które decydują o tym, czy gospodarstwo prosperuje dobrze. Kolejną tworzą ludzie i ich wrażliwość, która pozwala dostrzec w przyrodzie najmniejsze zmiany i mądrze organizować pracę.
– Towarzyszenie naturze, gdy się zmienia, patrzenie na pole, które prezentuje się tak, jak sobie wymarzyliśmy – to są niesamowite doznania, które wynagradzają całą ciężką pracę. Wieś to mój żywioł i moja pasja. Nie wyobrażam sobie życia poza nią– kończy rolniczka.
Źródło: materiały prasowe John Deere
Polacy opracowali lek na śmiertelną chorobę
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?