Marcinkiewicz nie ma wątpliwości: to złodziej dwukrotnie zalogował się na jego konto i przelał sobie wszystkie oszczędności pana Piotra. W sumie 35 tysięcy złotych. Rodzina nie ma za co żyć, a kierownictwo banku nie poczuwa się do winy.
- Za przelewy internetowe nie odpowiadamy - przekonuje Czesław Poźniak, wiceprezes Banku Spółdzielczego w Sejnach.
Ale Maciej Krzysztofek z Komisji Nadzoru Finansowego w Warszawie nie podziela tej opinii.
Czytaj też: Przerośl. Dramat rodziny Orłowskich: Wylecieli na bruk, choć sąd kazał dać lokal
- Bank odpowiada tak samo jak klient, a nawet więcej - informuje nas. - Musi dbać o dane dostępowe i bezpieczne łącza. Poszkodowany powinien złożyć reklamację, a w razie jej nieuwzględnienia napisać skargę do Rzecznika Finansowego.
Sprawę wyjaśnia policja.
Matka dziewięciorga dzieci skorzystała z programu 500+, więc ośrodek pomocy odmówił jej zasiłku
- Zabezpieczyliśmy sprzęt i wystąpiliśmy do sądu z wnioskiem o zwolnienie z tajemnicy pracowników banku, by ich przesłuchać - mówi Ewa Bednarska z Komendy Powiatowej Policji w Sejnach. - Czekamy też na opinię biegłych.
Piotr Marcinkiewicz wraz z rodziną mieszka we wsi Burbiszki. Prowadzi gospodarstwo agroturystyczne i uprawia ziemię. Od kilkunastu lat pieniądze przetrzymuje na koncie w Banku Spółdzielczym w Sejnach. Wpływają tam m.in. należności za sprzedane mleko i dopłaty unijne. Problemy z pieniędzmi na koncie zaczęły się już w maju tego roku. Wówczas z konta Marcinkiewicza wyparowało 10,5 tysiąca złotych. Ale, jak twierdzi zainteresowany, tylko na parę godzin.
- Okazało się, że jedna z kasjerek pilnie potrzebowała pieniędzy i je pożyczyła - opowiada Marcinkiewicz. - Ale oddała i nie robiliśmy z tego problemu.
Natomiast w połowie czerwca ktoś wyczyścił konto i do tej pory nie oddał „pożyczki”. Zabrał pieniądze odłożone na kolonie dla dzieci, inwestycje i czarną godzinę.
- Tego dnia dwukrotnie otrzymałem pieniądze - dodaje rozmówca. - Agencja przekazała dopłaty unijne, a mleczarnia zapłaciła za mleko. Natychmiast wyparowały obie kwoty. Wyglądało to tak, jakby ktoś znał terminy przelewów.
Rolnik pobiegł do prezesa banku z prośbą o pomoc. Bo, jak mówi, musi spłacać kredyty, regulować rachunki i kupować dzieciom chleb, a w portfelu pusto.
Obserwuj nas na Twitterze:
Follow https://twitter.com/wspolczesnaBądź na bieżąco. POLUB NAS na Facebooku:
- Prezes wyjaśnił, że bank odda pieniądze, jeśli policja uzna, że to jego wina - informuje Marcinkiewicz. - W innym przypadku nie mamy o czym rozmawiać. A do czasu zakończenia śledztwa mogę wziąć kredyt.
Wiceprezes Poźniak twierdzi, że tak stanowi prawo.
- Faktycznie, bank nie ma obowiązku zwracać pieniędzy przed zakończeniem śledztwa - przyznaje Krzysztofek. - Niektóre placówki, zwłaszcza komercyjne, tak właśnie robią ze względów wizerunkowych.
Sejneński bank też dba o wizerunek. Marcinkiewiczowi podobno zapowiedział, że jeśli będzie rozpowiadać o kradzieży, to pozwie go do sądu. Poźniak mówi, że nie był przy tej rozmowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?