Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sejny. Rodzina nie ma za co żyć. Bank odda kasę... jeśli policja uzna, że to jego wina

Helena Wysocka
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Grzegorz Mehring
Rodzina nie ma za co żyć. Piotrowi Marcinkiewiczowi zginęły pieniądze. - Nie spod poduszki, ale z konta bankowego - precyzuje.

Marcinkiewicz nie ma wątpliwości: to złodziej dwukrotnie zalogował się na jego konto i przelał sobie wszystkie oszczędności pana Piotra. W sumie 35 tysięcy złotych. Rodzina nie ma za co żyć, a kierownictwo banku nie poczuwa się do winy.

- Za przelewy internetowe nie odpowiadamy - przekonuje Czesław Poźniak, wiceprezes Banku Spółdzielczego w Sejnach.

Ale Maciej Krzysztofek z Komisji Nadzoru Finansowego w Warszawie nie podziela tej opinii.

Czytaj też: Przerośl. Dramat rodziny Orłowskich: Wylecieli na bruk, choć sąd kazał dać lokal

- Bank odpowiada tak samo jak klient, a nawet więcej - informuje nas. - Musi dbać o dane dostępowe i bezpieczne łącza. Poszkodowany powinien złożyć reklamację, a w razie jej nieuwzględnienia napisać skargę do Rzecznika Finansowego.

Sprawę wyjaśnia policja.

Matka dziewięciorga dzieci skorzystała z programu 500+, więc ośrodek pomocy odmówił jej zasiłku

- Zabezpieczyliśmy sprzęt i wystąpiliśmy do sądu z wnioskiem o zwolnienie z tajemnicy pracowników banku, by ich przesłuchać - mówi Ewa Bednarska z Komendy Powiatowej Policji w Sejnach. - Czekamy też na opinię biegłych.

Piotr Marcinkiewicz wraz z rodziną mieszka we wsi Burbiszki. Prowadzi gospodarstwo agroturystyczne i uprawia ziemię. Od kilkunastu lat pieniądze przetrzymuje na koncie w Banku Spółdzielczym w Sejnach. Wpływają tam m.in. należności za sprzedane mleko i dopłaty unijne. Problemy z pieniędzmi na koncie zaczęły się już w maju tego roku. Wówczas z konta Marcinkiewicza wyparowało 10,5 tysiąca złotych. Ale, jak twierdzi zainteresowany, tylko na parę godzin.

- Okazało się, że jedna z kasjerek pilnie potrzebowała pieniędzy i je pożyczyła - opowiada Marcinkiewicz. - Ale oddała i nie robiliśmy z tego problemu.

Natomiast w połowie czerwca ktoś wyczyścił konto i do tej pory nie oddał „pożyczki”. Zabrał pieniądze odłożone na kolonie dla dzieci, inwestycje i czarną godzinę.

Berżniki. BMW przebiło ogrodzenie i dachowało na posesji (zdjęcia)

- Tego dnia dwukrotnie otrzymałem pieniądze - dodaje rozmówca. - Agencja przekazała dopłaty unijne, a mleczarnia zapłaciła za mleko. Natychmiast wyparowały obie kwoty. Wyglądało to tak, jakby ktoś znał terminy przelewów.

Rolnik pobiegł do prezesa banku z prośbą o pomoc. Bo, jak mówi, musi spłacać kredyty, regulować rachunki i kupować dzieciom chleb, a w portfelu pusto.

Obserwuj nas na Twitterze:

Bądź na bieżąco. POLUB NAS na Facebooku:

Gazeta Współczesna

- Prezes wyjaśnił, że bank odda pieniądze, jeśli policja uzna, że to jego wina - informuje Marcinkiewicz. - W innym przypadku nie mamy o czym rozmawiać. A do czasu zakończenia śledztwa mogę wziąć kredyt.

Wiceprezes Poźniak twierdzi, że tak stanowi prawo.

- Faktycznie, bank nie ma obowiązku zwracać pieniędzy przed zakończeniem śledztwa - przyznaje Krzysztofek. - Niektóre placówki, zwłaszcza komercyjne, tak właśnie robią ze względów wizerunkowych.

Sejneński bank też dba o wizerunek. Marcinkiewiczowi podobno zapowiedział, że jeśli będzie rozpowiadać o kradzieży, to pozwie go do sądu. Poźniak mówi, że nie był przy tej rozmowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna