Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal na pogrzebie. "Głupio wyszło" - tłumaczył się grabarz

Patrycja Łepkowska, azda
Janina Kowzon ( z lewej) i Cecylia Pisarkiewicz, córki zmarłej nie potrafią zrozumieć skandalicznego zachowania grabarza
Janina Kowzon ( z lewej) i Cecylia Pisarkiewicz, córki zmarłej nie potrafią zrozumieć skandalicznego zachowania grabarza Fot. P.Łepkowska
Henryk Gulan wziął pieniądze, ale obiecanej pracy nie wykonał. Rodzina sama musiała wykopać grób.

Córki zmarłej są oburzone postępowaniem grabarza, który wyraził skruchę, ale otrzymanych pieniędzy nie oddał.

- Oddam, ale teraz nie mam - tłumaczył się pan Henryk.

Horror, to było dla nas straszne przeżycie - wspomina przez łzy wtorkowy pogrzeb matki Janina Kowzon z Woźnejwsi w gminie Rajgród. - Gdy doszliśmy na miejsce spoczynku okazało się, że grób nie jest do końca wykopany.

Grabarz pracujący na cmentarzu parafialnym w Rajgrodzie przeprasza i tłumaczy, że to zły splot okoliczności. Rodzina zmarłej, że mężczyzna był pijany i żąda zwrotu części poniesionych kosztów.

Konsternacja i niedowierzanie, tak najprościej można określić reakcję żałobników na brak wykopanego grobu.

- Wszystko miało być przecież przygotowane - mówi roztrzęsiona Cecylia Pisarkiewicz, druga córka zmarłej. - Musieliśmy sobie jakoś poradzić, choć nie mieliśmy nawet odpowiedniego sprzętu. Zaczęliśmy kopać, pomogli nam pracownicy zakładu pogrzebowego.

Rozżalone córki przepełnia gorycz, bo zgodnie twierdzą, że zamiast w spokoju pożegnać się z matką, musiały zająć się kopaniem grobu.

- Nie była potraktowana godnie, choć to jej ostatnia droga - szlocha pani Cecylia.

Uczestnicy pogrzebu twierdzą, że grabarz był pijany. Gdy żałobnicy dzwonili do niego, ten nie odbierał telefonu. Córki zmarłej mówią, że następnego dnia gdy przyszedł przeprosić, też był pod wpływem alkoholu.

- Wybełkotał tylko - "Przepraszam, głupio wyszło" - opowiada Pisarkiwicz. - To skandal!

Grabarz tłumaczy, że nie zdążył wrócić na cmentarz, bo... zepsuł mu się samochód.

- Zacząłem kopać dół, ale musiałem pilnie jechać do Kalinowa - twierdzi Henryk Gulan. - Na miejscu zostawiłem swoich pomocników. Miałem jeszcze wrócić i sprawdzić, czy wszystko jest porządnie wykonane, ale w drodze powrotnej zepsuł mi się samochód. Nie miałem jak dojechać.

Rodzina żąda zwrotu pieniędzy za niewykonaną usługę. W przeciwnym wypadku zapowiadają skierowanie sprawy do sądu.

- Trzeba przestrzec innych przed tym człowiekiem - mówią kobiety.

Grabarz zapewnia, że zwróci część zapłaconej kwoty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna