Smaczna wycieczka po regionie

Materiał informacyjny WOJEWÓDZTWO PODLASKIE
Sery Jolanty Sosnowskiej z Suraża
Sery Jolanty Sosnowskiej z Suraża
Podlaskie najlepiej poznawać poprzez jego smaki. Każda część naszego województwa charakteryzuje się swoistymi kulinarnymi wizytówkami i warto je poznać! A przy okazji zobaczyć inne, ciekawe miejsca w okolicy. Zapraszamy w smaczną podróż po regionie.

W podróży ze smakiem

Baza internetowa podlaskich producentów produkty.podlaskie.eu, to miejsce, w którym można znaleźć nie tylko wspaniałe przysmaki, ale poznać równie wspaniałych ludzi. Warto przeczytać opowieści o nich, podlaskich producentach, którzy częstokroć zmienili swoje życie, żeby mieszkać, pracować w Podlaskiem i tworzyć tu niepowtarzalne produkty! To też okazja, by zbudować swoją własną mapę podróży, smaków i najciekawszych historii.

Artur Kosicki, Marszałek Województwa Podlaskiego

Zaznaczając zielone serduszko w rogu naszej witryny, wygenerujemy spis ulubionych producentów i produktów wraz z trasą dojazdu do nich. To może być świetny pomysł na krótki, weekendowy wyjazd albo nieco dłuższą, kilkudniową wyprawę – połączoną ze zwiedzaniem pięknych miejsc w naszym regionie. Kontakt, najlepiej bezpośredni, z tymi, którzy tworzą najlepsze wizytówki naszego regionu – podlaskie przysmaki – może być wspaniałą podróżą w świat tradycji i wspomnień. A na pewno będzie spotkaniem z prawdziwą pasją i umiłowaniem naszego regionu.
Pogoda coraz częściej sprzyja spacerom, wyjazdom, wizytom w nowych miejscach. Zachęcam wszystkich, by wyruszyli w porywającą, niespieszną podróż po naszym regionie, w której kluczem będzie poznanie prawdziwego podlaskiego smaku.

Strażnik pszczół i dębu

W niewielkiej wsi Przybudki (gm. Narew, pow. hajnowski) od wielu lat funkcję sołtysa pełni Włodzimierz Owłasiuk. Jest też strażnikiem wyjątkowego drzewa: ponad 400-letniego Dębu Dunin, który w 2022 r. został Europejskim Drzewem Roku. Jednak najbardziej pana Włodzimierza zajmują pszczoły. Wraz z żoną prowadzi „Pasiekę Białowieską”. Ule pana Włodzimierza stoją na czystym, chronionym, puszczańskim terenie. Część w rezerwacie Puszczy Białowieskiej, część w okolicy domu i wsi Przybudki . Mieszkają w nich pszczoły kaukaskie i krainki. Ale nie tylko:

- Mam kilka uli z puszczańską pszczołą, tzw. „borówką”. Choć to nie jest już „borówka” czystej rasy, jaka była kiedyś w Puszczy Białowieskiej – zastrzega Włodzimierz Owłasiuk. – Ale i tak jest wredna, nie należy jej przeszkadzać – opowiada i delikatnie otwiera drzwiczki do ula „wydzianego” w starym pniu. – Nie lubią, jak się im tu zagląda – ostrzega pszczelarz i wskazuje ukryte za szybą umocowaną w pniu niesamowite kształty plastrów, jakie produkują „borówki”.

Pszczoły pana Włodzimierza – z jego pomocą – produkują miód malinowy, spadziowy, wielokwiatowy, leśny i przede wszystkim lipowy. Ten z „Pasieki Białowieskiej’ to „Lipiec białowieski” – miód wpisany na Listę Produktów Tradycyjnych Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w 2005 r.

Włodzimierz Owłasiuk z Przybudek przy ulu z dzikimi pszczołami
Włodzimierz Owłasiuk z Przybudek przy ulu z dzikimi pszczołami

Ciastka ze skwarkami

Pensjonat pani Anny Gąsowskiej, zwany „Siedliskiem u Gąski” znajduje się we wsi Idźki-Wykno (gm. Sokoły, pow. wysokomazowiecki). Dookoła nie ma żadnych specjalnych atrakcji.

– I to jest nasza największa atrakcja – odpowiada zawsze ze śmiechem właścicielka. Do jej wybudowanego i urządzonego z pieczołowitością i smakiem miejsca przyjeżdżają goście spragnieni ciszy, spokoju, niespiesznego odpoczynku przy wspólnym stole z gospodynią.

– Razem gotujemy, razem jemy, razem rozmawiamy. To jest najważniejsze - mówi pani Ania, która często swoim gościom serwuje lokalne przysmaki wprost z przepisów jej babci Adeli. Jednym z ostatnich odkryć z babcinych zeszytów są podlaskie ciastka ze skwarkami.

- Piekła je babcia, dodając do ciasta resztki skwarek zamiast innego tłuszczu. Nic się w domu nie mogło zmarnować – opowiada pani Anna, która w dzieciństwie razem z mamą i babcią często „kręciła” ciastka przez maszynkę do mięsa. – Tę maszynkę, podobnie jak zeszyt babci Adeli, mam do dziś - mówi właścicielka „Siedliska u Gąski”. – A każdy z moich gości, który słyszy o ciastkach ze skwarkami, zawsze wspomina swoją babcię.

Smaczna wycieczka po regionie

Lawendowa pasja nad stawem

Na rozległych łąkach Augustowszczyzny, pomiędzy Doliną Rospudy a Biebrzańskimi Bagnami, we wsi Świderek swoje miejsce na ziemi znaleźli państwo Pansegrouw. Pewnego dnia pani Magda wraz z mężem postanowili urzeczywistnić swoje marzenie i w Świderku założyli niewielką plantację lawendy oraz zbudowali obok niej przydomowe laboratorium. To właśnie tu ręcznie tworzone są naturalne kosmetyki do pielęgnacji skóry, a w samym Lawendowym Stawie można nie tylko je zakupić, ale także odpocząć przy tytułowym stawie, mieszczącym się przy urokliwie urządzonym sklepiku.

- Chcieliśmy stworzyć miejsce, z którego odwiedzający będą mogli czerpać dobrą energię. Chodziło o to, żeby poza zaopatrzeniem się w naturalne kosmetyki mogli w Lawendowym Stawie wyciszyć się, zatrzymać na chwilę. Lawenda, ze względu na swoje kojące właściwości, idealnie wpisała się w ten pomysł – wyjaśnia pani Magda. Właściciele Stawu uprawy lawendy uczyli się od podstaw, a wynikiem zdobycia tej wiedzy są przepiękne fioletowe pola porastające okolice lawendowego sklepiku. – Dla nas nie jest to tylko biznes, ale styl życia. Stworzyliśmy tu swój mały świat, w którym główną filozofią jest egzystencja zgodna z prawami natury – dodaje pani Magda.

Obok olejków, mydeł, balsamów, hydrolatów, można tu znaleźć też naturalne świece sojowe z olejkami eterycznymi. Wiele surowców niezbędnych do produkcji kosmetyków pochodzi z województwa podlaskiego, na przykład z Olejowego Raju z Wasilkowa.

Lawendowe produkty państwa Pasengrouw ze Świderka
Lawendowe produkty państwa Pasengrouw ze Świderka

Sery z Sosnowej Piwniczki

Niedaleko Białegostoku, w najstarszym i najmniejszym jednocześnie mieście w regionie, czyli w Surażu - pani Jolanta Sosnowska wraz z mężem codziennie przepędzają swoich 10 krów przez miasto na pole.

- Nasze krowy wzbudzają sensacje. Jak pędzimy je ulicą, to jedni robią im zdjęcia, a inni marudzą, że jak to, krowy po mieście ulicą idą?! – śmieje się pani Jolanta, która z mleka od swoich krów robi sery podpuszczkowe i dojrzewające.
Krowy u państwa Sosnowskich są od zawsze. Pani Jola wraz z mężem przejęła gospodarstwo swoich rodziców i od kilkudziesięciu lat na nim gospodarzy.  
- Nie karminy swoich krów gotowymi paszami, nie trzymamy ich w stanowiskach w oborze. Chodzą tam luzem, ale najbardziej lubią być na pastwisku. Od maja do października codziennie je przeprowadzamy stąd, z naszego podwórka, aż na łąki – mówi pani Jola i częstuje miękkim, wyjątkowo aksamitnym i maślanym serem podpuszczkowym . - Ser robię dwa razy dziennie, bo i z udoju porannego, i wieczornego. Nie odstawiam mleka, nie chłodzę go, bo nie mam do tego sprzętu, ale też nie chce tracić jakości – wyjaśnia.
Największym uznaniem jej klientów cieszą się sery bez dodatków, ale popularna też jest czarnuszka, czosnek niedźwiedzi i suszone pomidory. Jeszcze inni preferują domowe masło albo pokrojony w kosteczkę ser podpuszczkowy z dodatkiem przypraw w oleju rzepakowym.
- On jest świetny do sałatek. Otwieramy słoik, zawartość na sałatę i gotowe – poleca pani Jola.

Sery Jolanty Sosnowskiej z Suraża
Sery Jolanty Sosnowskiej z Suraża

Po parówki – do Suwałk!

Rok założenia suwalskiej masarni rodziny Dyczewskich to 1994, ale rodzina Dyczewskich z tą branżą jest związana od lat 70-tych ub. w. Pan Rafał Dyczewski, który razem z siostrą Anetą i jej mężem Michałem prowadzi dziś zakład, zawsze podkreśla przywiązanie do tradycji i doświadczeń rodziców.
–  Choć mam swoje pomysły, to często korzystam z przepisów taty, bo też i klienci zaczęli doceniać tradycję i jej smak – wyjaśnia. I choć nie ma zawodowego wykształcenia w kierunku wędliniarstwa – jest absolwentem zarządzania – lata doświadczeń zrobiły swoje: wie wszystko o swoich wyrobach, przywraca dawne receptury i tworzy nowe.
– Kocham tę robotę – mówi z uśmiechem. – Dlatego codziennie o 3 rano otwieram bramę wjazdową dla pracowników i towaru. Staję też do produkcji. Bo my codziennie dostarczamy klientom świeży produkt.
Klienci w sklepach masarni Dyczewskich nie kupią mięsa z poprzedniego dnia.  Rozbiór prowadzony jest codziennie - z surowca polskiego, głównie lokalnego - by trafił do trzech firmowych sklepów. Z pozostałego mięsa przygotowywane są wędliny. A tych w asortymencie jest sporo.
– Jak na taką niewielką firmę mamy duży wybór – przyznaje Rafał Dyczewski. – Słyniemy z wędzonek, ale klienci chwalą też naszą parówkową czy pieczenie.
A wędzonkom w masarni Dyczewskich poświęca się dużo czasu. W solance wg receptury Stanisława Dyczewskiego leżą po kilka dni: polędwica – 7, karkówka – 14 dni! Potem trafiają do wędzarni, do dymu z olchy albo buku.

Popularne są także kabanosy, kiełbasy „prawdziwa” i „dobra”, ale także wędliny pieczone, gotowane (dla osób na diecie) oraz pasztetowa (bez kaszy mannej!) czy parówki.
- Mamy takiego klienta, który po nasze parówki przyjeżdża raz w tygodniu  z Białegostoku. Mówi, że nigdzie lepszych nie może dostać – śmieje się pan Rafał.

Parówki z suwalskiej masarni rodziny Dyczewskich
Parówki z suwalskiej masarni rodziny Dyczewskich

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Smaczna wycieczka po regionie - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna