Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelali na oślep

Ireneusz Sewastianowicz
Proces podejrzanych o napad na suwalski szpital. Na ławie oskarżonych Artur D., skazany później na dożywocie.
Proces podejrzanych o napad na suwalski szpital. Na ławie oskarżonych Artur D., skazany później na dożywocie.
Bandycki napad zbulwersował opinię publiczną w całej Polsce. Przez parę dni była to główna wiadomość w serwisach informacyjnych. W Suwałkach bezzwłocznie pojawili się Leszek Miller, ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji oraz gen. Marek Papała, komendant główny policji.

Wkrótce przed kamerami mogli pochwalić się sukcesem - sprawców ujęto.
Był lipiec 1997. Pół roku później przed Sądem Okręgowym rozpoczął się proces oskarżonych. Prokuratura przedstawiła zarzuty czterem osobom, jeden z podejrzanych nadal jest poszukiwany listem gończym i jego sprawę wyłączono do osobnego rozpoznania. Ze zrabowanych 200 tys. zł odzyskano zaledwie 30 tysięcy.

Byli w kominiarkach
Bandyci przed suwalskim szpitalem pojawili się 28 lipca 1997 r., tuż po godzinie 9.00. Przyjechali, jak ustalono w śledztwie, skradzionym audi 80. Świadkowie widzieli czterech uzbrojonych mężczyzn w kominiarkach.

Przestępcy zaatakowali kasjerkę, która właśnie przywiozła pieniądze z banku na wypłaty dla pracowników, i towarzyszącego jej konwojenta. Pierwsze strzały padły jeszcze na dziedzińcu.

Następnie rabusie wtargnęli do szpitalnego hallu. Zranili kasjerkę i konwojenta, przypadkowa kula trafiła również przechodzącą korytarzem sekretarkę medyczną. Gangsterzy zabrali neseser z gotówką i odjechali. Auto podpalili dla zatarcia śladów na ulicy Wesołej, obok Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej.

Zatrzymano, a następnie aresztowano Artura D. (wówczas 25 lat), Mariana D. (38), Tomasza M. (26), Mirosława M. (25). W szpitalu zabezpieczono 8 łusek i 10 pocisków. U jednego z podejrzanych znaleziono karabin automatyczny Kałasznikowa, pistolet kalibru 8 mm i strzelbę typu "Mosberg". Odzyskano część pieniędzy.

Długa lista zarzutów
Ranna Grażyna K., sekretarka medyczna, zmarła 11 sierpnia, nie odzyskując przytomności. Po rekonwalescencji opuścili szpital kasjerka i konwojent. Trzem podejrzanym postawiono zarzuty z kilku artykułów kodeksu karnego, m.in. zabójstwo, usiłowanie zabójstwa, rozbój, nielegalne posiadanie broni. Jedynie Mirosław M. odpowiadał z wolnej stopy za zacieranie śladów przestępstwa i utrudnianie postępowania (spalenie audi).

Nadal przed wymiarem sprawiedliwości ukrywał się Adam L. Nie ujęto go, mimo rozesłanych listów gończych. Nieoficjalnie mówiło się, że zdołał uciec za granicę.
W śledztwie podejrzani nie przyznawali się do winy. Artur D. twierdził, że wprawdzie zaplanował skok, ale bezpośrednio w nim nie uczestniczył. Jego kumple zaprzeczali wszystkim zarzutom. Zapewniali, że z samym napadem nie mają nic wspólnego. Prokuratura ich wyjaśnienia potraktowała jako "zamierzoną linię obrony". Całą czwórkę obciążały m.in. badania balistyczne i ekspertyzy osmologiczne (zapachowe). Zgromadzono również spory materiał dowodowy. W trakcie procesu przewidziano skorzystanie z instytucji świadka incognito, który podobno dwóch oskarżonych widział, zanim założyli na głowy kominiarki.

To wszystko nieprawda?
Podczas procesu oskarżeni konsekwentnie nie przyznawali się do winy. Szczególnie wiele miał do powiedzenia Artur D. W śledztwie twierdził, że w napadzie nie brał bezpośredniego udziału, ale go zorganizował i przygotował. Znalazł wspólników, dał gotówkę na zakup broni.

Już po napadzie pojawił się w melinie przy ul. Wesołej. Kompani przeliczali pieniądze. Doszło do kłótni o podział łupów (D. chciał połowy zdobyczy. Jeden z bandytów postrzelił go w klatkę piersiową.

- Te protokoły stworzyli policjanci. Leżałem w więziennym szpitalu, a oni zmuszali, żebym podpisywał to, co im przyszło do głowy - przekonywał podczas procesu, który nazywał "farsą i mistyfikacją"?

Prawomocny wyrok zapadł w czerwcu 2001 r. Sąd skazał Artura D. na dożywocie, Mariana D. na 12 lat pozbawienia wolności, Tomasza M. na 3,5 roku więzienia. Uniewinniony został Mirosław M.

Do dziś listem gończym poszukiwany jest Adam Luto, jedyny uczestnik napadu, który nie zasiadł na ławie oskarżonych. Wcześniej mówiło się, że uciekł za granicę. Prawdopodobnie jednak nie żyje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna