Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świadkowie: Strażnik nie mógł zapobiec śmierci "Grubego"

(ika)
Dariuszowi B. grozi do 5 lat więzienia. Strażnik nie przyznaje się do winy. Wewnętrzne postępowanie wyjaśniające też nie wskazało nieprawidłowości w jego postępowaniu.
Dariuszowi B. grozi do 5 lat więzienia. Strażnik nie przyznaje się do winy. Wewnętrzne postępowanie wyjaśniające też nie wskazało nieprawidłowości w jego postępowaniu.
W sprawie Dariusza B., oddziałowego w areszcie śledczym, zeznawali jego szefowie.

To oskarżenie jest niesłuszne - kategorycznie stwierdziła z-ca dyrektora Aresztu Śledczego w Białymstoku, która zeznawała wczoraj w sprawie przeciwko Dariuszowi B., strażnikowi oskarżonemu m.in. o nieumyślne spowodowanie śmierci świadka koronnego.

Andrzej Ł., pseudonim "Gruby", świadek koronny w międzynarodowym śledztwie dotyczącym złodziei luksusowych samochodów, powiesił się w swojej celi w białostockim areszcie. Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty strażnikowi więziennemu, który pełnił wówczas służbę.

Dariusz B. oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie śmierci, niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy w dokumentacji służbowej. Wczoraj odbyła się kolejna rozprawa.

- Oddziałowy nie mógł wiedzieć o myślach samobójczych Andrzeja Ł. - dodaje pani dyrektor. - Nawet gdyby drzwi były przeszklone, osadzony wybrałby odpowiedni moment. Dzieci targają się na swoje życie nawet w domu, pod okiem swoich rodziców.

Kilka dni przed śmiercią więźnia kobieta rozmawiała z Andrzejem Ł. Nie skarżył się. Psycholog również nie zauważył niczego niepokojącego. Jedyną osobą, która mogła cokolwiek powiedzieć w tej sprawie, był... prokurator.

To on cenzurował listy, jakie więzień wysyłał do rodziny i w których ujawniał swoje myśli samobójcze. Śledczy nie poinformował o tych sygnałach. Nie powiedział też, że w celi nr 30 przebywa ważny świadek.

- Otrzymaliśmy jedynie polecenie o nakazie całkowitej izolacji osadzonego od wszystkich i od wszystkiego - zeznał kierownik działu ochrony. - Do naszych obowiązków nie należało dociekanie, dlaczego. Taki był nakaz sądu.

Zdaniem kierownika, cela ta spełniała wszelkie warunki bezpieczeństwa. Przyznaje jednak, że wizjer w drzwiach nie pozwalał na obserwację całej sali (widać było tylko fragment łóżka). Andrzej Ł. powiesił się w kąciku sanitarnym, a więc miejscu kompletnie niedostrzegalnym.

Oskarżony strażnik nie mógł też zobaczyć niczego na zainstalowanej wewnątrz kamerze. Na tym pawilonie nie było też szerokokątnych wizjerów. Sama cela była zaś zaadoptowanym magazynem.

- Uważam, że było to jedyne miejsce, w którym ten osadzony mógł być izolowany - podkreśla z-ca dyrektora aresztu.

Zarówno ona, jak i kierownik działu ochrony, twierdzą, że oskarżony prawidłowo wywiązywał się ze służby. A tych tragicznych wydarzeń nie można było przewidzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna