W opublikowanym przez Wojewódzki Urząd Pracy w Białymstoku „Barometrze zwodów na rok 2019” znajduje się aż 22 deficytowych w naszym regionie profesji, na które jest największe zapotrzebowanie. Na pierwszym miejscu wymienieni są cieśle i stolarze, elektrycy, kierowcy, a także pracownicy sektora budowlanego, w tym operatorzy sprzętu do robót ziemnych (np. koparek, koparko-ładowarek). Najtrudniej o fachowca w powiecie białostockim i bielskim. Pracodawcy ratują się, zatrudniając pracowników zza wschodniej granicy – Ukraińców i Białorusinów.
Powodów, dla których zawody te pozostają deficytowe, jest wiele. Najważniejsze, podnoszone przez znawców tematu, m.in. firmę szkoleniową Greenko, realizującą szkolenia zawodowe pod marką Zawodowe Podlasie, to:
- rosnący popyt na pracowników w kluczowych dla regionu branżach, zwłaszcza budowlanej i gastronomicznej;
- niskie wynagrodzenia oraz złe warunki i czas pracy (problem sezonowości, nadgodzin);
- odpływ pracowników do innych „bogatszych” regionów i za granicę;
- brak wymaganego doświadczenia zawodowego i kompetencji (np. najwyższego poziomu uprawnień w przypadku operatorów maszyn do robót ziemnych).
– Zwiększająca się liczba zawodów deficytowych, a więc takich, gdzie popyt na pracę jest wyższy od podaży pracy, to efekt nie tylko utrzymującego się kilkuprocentowego poziomu bezrobocia, ale także niedopasowania kwalifikacji osób poszukujących pracy do potrzeb pracodawców – zwraca uwagę na ten ostatni punkt Janina Mironowicz, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku we wstępnie do analizy „Barometr zawodów 2019”.
Szacuje się, że 60 proc. zakładów w Polsce ma problem ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników. Od kilku lat zwraca na to uwagę Konfederacja Lewiatan, skupiająca biznesmenów. Dla przedsiębiorstw wakaty na ważnych stanowiskach oznaczają zmniejszenie, a nawet zatrzymanie produkcji, nie mówiąc już o rozwoju firmy.
Przedsiębiorcy podejmują więc starania się o utrzymanie dobrego fachowca, stwarzając mu lepsze warunki płacy i dając możliwości rozwoju. Ze względu na brak rąk do pracy coraz częściej szkolą pracowników w swoim zakresie. Chętniej korzystają też z dostępnych na rynku kursów prowadzonych przez wyspecjalizowane firmy szkoleniowe, a ich oferta jest bardzo szeroka.
Jedną z nich jest Zawodowe Podlasie (marka firmy Greenko). Na te kursy uczestnicy mogą pozyskać nawet do 88% dofinansowania z programów UE.
– Naszą ofertę kierujemy teraz właśnie do pracodawców. Zamiast szukać nowego operatora koparki, a zawsze jest ryzyko, że trafi się na osobę nieodpowiedzialną albo co gorsza bez kwalifikacji, lepiej skierować na szkolenie sprawdzonego pracownika. Może u nas zrobić od razu dwa uprawnienia, np. na koparkę i urządzenia transportu bliskiego, w zależności od potrzeb firmy – mówi Adam Zdanowicz, wiceprezes Greenko.
Nabór na dofinansowanie szkoleń dla małych i średnich przedsiębiorstw odbędzie się w październiku. Co ważne, na kursy pracodawcy mogą na kierować także osoby zza wschodniej granicy, o ile mają prawo legalnego pobytu i pracy w Polsce. Wszystkie szkolenia Greenko kończą się tzw. egzaminami państwowymi, na podstawie których uczestnik uzyskuje odpowiednie uprawnienia. To może być zarówno karta przetargowa w zyskaniu pracy, jak i podwyżki
Zapotrzebowanie na szkolenia potwierdza popularność bonów na szkolenia.
– Czerwcowa rekrutacja w Białymstoku trwała 2 minuty. Po tym czasie wyczerpał się limit 500 miejsc – dodaje Marta Pajołek, dyrektor szkoleń zawodowych w Greenko.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?