Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Telewizor, meble, mały fiat... Oto marzeń szczyt.

Jaromir Kwiatkowski, [email protected]
Życie codzienne w PRL-u, także w schyłkowym okresie lat 80., to była mieszanina absurdu, groteski, bylejakości i udręczenia obywateli. Panował tu permanentny brak niemal wszystkiego, co jest potrzebne do życia. A gdy czegoś było za dużo - np. warzyw i owoców - to też było źle...

...bo przestarzały przemysł przetwórczy nie nadążał z przerobem. Nazywało się to "klęską urodzaju".

Najtrudniej osiągalnym dobrem konsumpcyjnym było własne, z reguły bardzo ciasne "M" w blokach z wielkiej płyty. Technologia konstrukcji bloków z gotowych prefabrykatów była stosowana u nas od czasów Gomułki.

Powstała po I wojnie światowej. Wbrew pozorom, zastosowano ją po raz pierwszy nie w ZSRR, ale w Europie Zachodniej (Holandia, Francja, Szwecja, Finlandia). To była podstawa budownictwa mieszkaniowego w Polsce do połowy lat 80. Wielką płytę uznano za rozwiązanie masowe, mające zaspokoić narastający głód mieszkaniowy.

Czy zaspokoiło? Jeszcze w latach 80. przewidywano, iż czas oczekiwania na własne "M" w Grójcu będzie wynosił… 46 lat, a w Zakopanem… prawie 100 lat.

Gdyby PRL trwał nadal, praprawnuki może by się doczekały…
Butelka wina za milion złotych Bardzo trudno osiągalnym dobrem był telefon. Oficjalnie tłumaczono to tzw. względami technicznymi (przestarzałe centrale telefoniczne o małej pojemności).

PRL-owskim paradoksem było to, że czasami szybciej dostawały telefon osoby znane z zaangażowania w działalność opozycyjną. Od represji ważniejsze było bowiem to, że można je było… swobodnie podsłuchiwać.

Pierwsze podanie o telefon złożyliśmy z żoną wiosną 1986 r. Telekomunikacja odpisała: "po 1989 r.". Słowa dotrzymała: telefon otrzymaliśmy w... 1994 r. Przez 5 lat pracy dziennikarskiej musiałem się obywać bez tego cudu techniki.

W kraju szalała inflacja, którą napędzało drukowanie "pustego pieniądza". Na początku dekady za milion złotych można było kupić dwa małe fiaty, pod koniec - butelkę zachodniego wina w warszawskiej restauracji.

Moneta jednozłotowa była wówczas dobrem poszukiwanym, ale głównie przez… dekarzy, którzy wpadli na pomysł, by wykorzystywać ją jako podkładkę pod gwoździe do przybijania eternitu.

Lata 80. pogłębiły dystans cywilizacyjny, jaki dzielił miasto i wieś. Przeszło 3 tys. miejscowości nie miało telefonicznego połączenia z resztą świata. Poczta funkcjonowała tylko w co dziesiątej wsi.

Formą "pomocy" dla młodych małżeństw były wtedy tzw. kredyty MM. W 1985 r., jako niespełna "roczne" małżeństwo, wzięliśmy taki kredyt w wysokości 150 tys. zł. Nie powiem, kupiliśmy kilka rzeczy do domu.

Choćby lodówkę "Minsk", pracującą ciut ciszej od traktora, ale za to żrącą nieprawdopodobne ilości prądu. Kosztowała wtedy ok. 50 tys. zł. Kredyt był na 5 lat. Od raty w wysokości 2,5 tys. zł odsetki wynosiły prawie 1 tys. zł. Taka to była "pomoc".

Rubiny lubiły wybuchać

Na początku ostatniej dekady PRL-u grupa Perfect w piosence "Nie płacz Ewka" śpiewała o "aspiracjach" ludzi pragnących głównie tzw. świętego spokoju: "Telewizor, meble, mały fiat - oto marzeń szczyt".

Telewizory to były najczęściej czarno-białe polskie "Neptuny" i "Ametysty". Nieco później hitem były kolorowe sowieckie "Rubiny" lub "Elektrony". Miały (zwłaszcza "Rubiny") tę wadę, że lubiły wybuchać.

Były często przywożone zza wschodniej granicy drogą tzw. importu indywidualnego. W połowie lat 80. szacowano, że każdego dnia do Polski trafia w ten sposób 200 kolorowych telewizorów.

A odnośnie mebli... Prawie w każdym domu można było spotkać proste segmenty, zwane meblościankami. Nazwa pochodzi stąd, że ustawiano je wzdłuż ściany. Były tandetne, ale wygodne, bo mieściło się w nich dużo rzeczy.

Były półki na książki, szklane półki na kryształy, szafa na odzież, miejsce na telewizor itd. Upragnione maluchy, reklamowane jako "samochody dla przeciętnego robotnika", kupowało się metodą przedpłat.

Na początku stanu wojennego liczba osób, które wniosły przedpłaty na fiata 126p, przekroczyła milion. Spora część z nich spodziewała się odbioru pojazdu… po 1990 r.

Polska stoi w kolejce

Na początku lat 80. kolega opowiadał mi o swoim ojcu, który zatrzymał się przed jakimś sklepem i schylił, by zawiązać sznurowadło. Kiedy się podniósł, za nim… stało już kilkanaście osób, które pomyślały, że pewnie zatrzymał się, bo do sklepu "coś rzucili".

Kolejki sklepowe ustawiały się od początku istnienia PRL. Świetny przykład to sprzedaż "deficytowego" papieru toaletowego, po który trzeba było odstać swoje jeszcze w latach 80. Papier był dobrem nie tylko luksusowym, ale i bezcennym.

Kiedy częstochowska milicja w 1988 r. schwytała dwóch ludzi, którzy skradli go ze składnicy makulatury, złodzieje "wyrazili wolę zwrotu pieniędzy, ale odmówili wskazania miejsca, gdzie ukryli łup". Bo skąd mogli wiedzieć, kiedy uda im się zdobyć to deficytowe dobro następnym razem?

Dziennik Telewizyjny wyjaśniał braki tego asortymentu następująco: "Trzeba wziąć pod uwagę, że w ostatnich latach z papieru toaletowego korzysta w coraz większym stopniu wieś". No i widzisz, Drogi Konsumencie, papieru nie było, bo mieszkańcom wsi w głowach się poprzewracało i już nie chcieli się podcierać gazetą!

Podobnie wyjaśniano zresztą inne braki. "Deficytowi waty w sklepach winni są klienci, bo kupują na zapas, i dziennikarze, bo niefortunnie informują" - tłumaczył jeden z producentów na łamach "Rzeczpospolitej".
Półki zapełnione były najczęściej butelkami z octem. Stąd lata 80. nazywane są czasami "dekadą octu".

Listy kolejkowe, zapisy i załączniki

Powszechność kolejek oraz wydłużający się czas stania (nawet kilka dni w przypadku "dóbr trwałego użytku") zmusiły kolejkowiczów do wypracowania własnych form organizacyjnych.

Przede wszystkim listy kolejkowej, zwanej też społeczną. Pełniła ona funkcję listy obecności i była co jakiś czas odczytywana przez członków "społecznego komitetu kolejkowego".

Z czasem pojawiła się instytucja zawodowych kolejkowiczów, zwanych "staczami". Najczęściej byli to emeryci, którzy za stosownym wynagrodzeniem zajmowali swoim "pracodawcom" miejsce w kolejkach.
Aby nie stać, trzeba było mieć znajomości. Szczytem marzeń była znajomość z kierownikiem sklepu mięsnego.

Kolejki b

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna