Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To pomoc prosto z serca. Niewiele potrzeba, by spełnić marzenia

Urszula Ludwiczak (hel) [email protected]
Aby przeżyć kolejne miesiące, potrzebują cukru, mąki, środków czystości i ubrań dla dzieci. Większość marzy o kosmetykach i proszku do prania, ale są też i tacy, którym po nocach śnią się telefony komórkowe.
To pomoc prosto z serca. Niewiele potrzeba, by spełnić marzenia

Nasi podopieczni sami o pomoc nie proszą, a gdy do nich przychodzimy z paczkami są zaskoczeni, że inni ludzie otwierają serca i im pomagają - mówi Magdalena Wasiluk, koordynator ds. promocji projektu Szlachetna Paczka w woj. podlaskim.

- Te rodziny często mają niepełnosprawne dzieci i skupiając się na ich potrzebach już nie mają pieniędzy, aby np. wymienić stolarkę w domu. Dla nich spełnieniem marzeń jest maszynka do mięsa albo lodówka, dla ich dzieci zaś zabawki, bo ich rodziców na nie nie stać. Sprezentowanie takiej konkretnej rzeczy dla danej rodziny powoduje, że staje się ona szczęśliwa, dostaje impuls do walki z rzeczywistością.

Na stronie internetowej Szlachetnej Paczki można dokładnie poznać potrzeby najbiedniejszych rodzin. W tym roku w woj. podlaskim było ich blisko 800. Zdecydowana większość ma już swoich darczyńców, kilkadziesiąt jeszcze czeka. Ich potrzeby są różne. Np. pięcioosobowej rodzinie z Kleosina, poza jedzeniem i środkami czystości, przydadzą się ubrania.

Jedna z dziewczynek marzy o czerwonych spodniach rurkach. Dzieci śnią też o telefonach komórkowych i mp4, nawet używanych. Ich mama zaś najbardziej na świecie chciałaby dostać kosmetyki do pielęgnacji ciała, a tato - zestaw do golenia. Innej rodzinie przydadzą się ubrania, obuwie na zimę i odkurzacz. Kolejnej - poduszki i materac do spania. Albo wózek dziecięcy czy pralka. Mogą być używane.
Gotowe paczki muszą trafić do magazynów już w ten weekend. Potem pojadą do rodzin. Płynąca prosto z serca pomoc od nieznanych darczyńców, jest dla nich wyjątkowa. - Kiedy taka rodzina otwiera paczkę, nieraz płacze ze szczęścia - mówi Magdalena Wasiluk. - Emocje są ogromne.

Na podziękowania zabrakło kartki

- Nigdy nie dostałam żadnej niespodzianki, zawsze jak trzeba mi było czegoś, musiałam chodzić, prosić - opowiada Barbara Śliżewska z Białegostoku, mama niepełnosprawnej Patrycji. - A tu tak zupełnie bezinteresownie rok temu przyszli do mnie młodzi ludzie, zapytali czego potrzebuję i przynieśli prezenty. Było tego więcej, niż chciałam. To mi wróciło wiarę w człowieka, a zwłaszcza w młodych ludzi. Że chcą tak bezinteresownie komuś pomagać.

A zaczęło się od tego, że rok temu nauczyciel niepełnosprawnej Patrycji przyniósł pani Basi do wypełnienia ankietę, odnośnie jej sytuacji domowej. Potem przyszła wolontariuszka Szlachetnej Paczki wypytać o najważniejsze potrzeby rodziny.

- Byłam bardzo zaskoczona, bo przecież jakoś od wypłaty do wypłaty przeżywamy, i jest tyle ludzi, co mają gorzej - opowiada kobieta. - Ale powiedziałam, co by się przydało, że głównie ubrania, buty dziecku.
No i już na ubiegłoroczne Mikołajki u pani Basi zjawiła się kilkuosobowa ekipa z paczkami.

- Wnosili i wnosili, w środku były nie tylko te rzeczy, o które prosiłam, ale i wiele innych. Wzruszyłam się niesamowicie. Córka bardzo się cieszyła. Dostała kolorowe klocki, ubrania. Gdy pisałam podziękowanie darczyńcy, to aż kartki mi zabrakło.

Pani Basia ma w sumie czworo dzieci, które sama wychowała. Dwie córki są już samodzielne, razem z nią mieszka jeszcze 23-letni syn i 24-letnia niepełnosprawna Patrycja. Wymaga całodobowej opieki. Dziewczyna urodziła się z wadą mózgu. Potem do encefalopatii doszła padaczka, która zaczęła bardzo wyniszczać organizm. Patrycja nie porusza się samodzielnie, musi nosić usztywniający gorset.

- Żyjemy z mojej pensji i renty córki, po opłaceniu czynszu niewiele zostaje, a trzeba kupić leki, pampersy Patrycji. Ale jakoś sobie radzimy. Umiem zrobić coś z niczego - uśmiecha się kobieta. - Teraz i tak jest lepiej, bo siostra pomaga mi w opiece nad córką, kiedyś musiałam jeszcze płacić opiekunce, jak szłam do pracy.

Ale w tym roku znowu do drzwi Śliżewskich zapukała wolontariuszka Szlachetnej Paczki. Pani Barbara nie kryła zaskoczenia, że ktoś chce jej pomóc jeszcze raz.

- Akurat wysiadło mi żelazko, to powiedziałam, że by się przydało, zwłaszcza, że dziewczyna mówiła, aby wymienić wszystko, co potrzebne - mówi kobieta. - Najbardziej zależy mi na szczęściu córki, jak ona się uśmiecha, to ja też. Dlatego poprosiłam głównie o rzeczy dla niej. Przydałoby się nam też krzesło do stolika z komputerem, ale tego już nie powiedziałam, bo to za dużo. Tyle przecież tych rodzin potrzebujących jest wokół nas.

Sprzedała obrączkę, by kupić lekarstwa

Aneta Sznejder mieszka w Augustowie. Kątem u teściów. Wraz z mężem wychowuje troje małych dzieci. Ania w tym roku świętowała swoje szóste urodziny. Bliźnięta - Jakub i Maja nie mają jeszcze trzech lat.
- Jest bardzo ciężko - przyznaje. - Nie mam już nic. W ubiegłym roku sprzedałam ślubną obrączkę, aby wykupić Kubusiowi lekarstwa. Musiałam tak zrobić, bo syn się dusił. Kilka miesięcy temu, gdy znowu zachorował, poszłam po ratunek do księdza. Pomógł.

Pani Aneta mówi, że jeszcze kilka lat temu to ona wspierała ludzi ubogich. Prowadziła wówczas własny, dobrze prosperujący biznes, pieniędzy nie brakowało. Życie potoczyło się jednak nie tak, jak planowała.
- Najpierw zachorowała córka i wzięliśmy pożyczkę na jej kosztowne leczenie - wspomina. - Przegraliśmy tę walkę. Dziecko zmarło, a dług pozostał.

Później doszły kolejne zobowiązania. Za namową wspólników zaciągnęła pożyczki na inwestycje w barze. Te też, po likwidacji lokalu, obciążyły jej konto. Kilka lat temu komornik zlicytował wszystko co się da (sporo długu jeszcze pozostało - dop. aut.), a 5-osobowa rodzina zajęła pokój z kuchnią w domu jej teściów. Sznejderowie bezskutecznie próbują znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie.

Choć, jak mówi pani Aneta, ma zdrowe ręce i żadnej pracy się nie boi, właściciele firm odsyłają ją z kwitkiem. Jedni tłumaczą, że jest za stara, drudzy, że nie ma odpowiednich kwalifikacji. Nawet do obierania ziemniaków.

- Dwa lata temu pojawiło się malutkie światełko w tunelu - dodaje. - Wraz z nim, przed domem ustawiła się kolejka wierzycieli.

Co to za światełko? Otóż Tomasz, mąż pani Anety, miał podjąć pracę zarobkową w Niemczech. Pojechał za granicę, ale nie przywiózł ani grosza. Firma, która obiecała go zatrudnić została zlikwidowana.
- Krewni zebrali i przekazali Tomkowi pieniądze, aby mógł wrócić do kraju, ponieważ nie miał na bilet - dodaje rozmówczyni.

- Podobno można dochodzić odszkodowania, ale na to też trzeba mieć pieniądze.
Dziś rodzina utrzymuje się z zasiłku rodzinnego, który wynosi około 300 złotych miesięcznie, i tego, co uda się dorobić. Czasem przy sprzątaniu, myciu okien, albo przy drobnych pracach remontowych, wykonywanych u sąsiadów. Za tego typu usługi Sznejderowie dostają 30, góra 50 złotych. Gdyby nie krewni, zarobionych pieniędzy nie wystarczyłoby na chleb. Nie mówiąc o tym, że trzeba kupić dzieciom ubrania, czy buty.

- W ubiegłym roku siostra opłacała dla Ani przedszkole, a rodzice chrzestni moich bliźniąt kupili im piętrowe łóżko i wyremontowali zagrzybiony pokój - dodaje. - Był to ich świąteczny prezent. Ze szczęścia aż się rozpłakałam. Choć, muszę przyznać, że nie raz zastanawiam się, czy to wszystko ma jeszcze jakiś sens. Czy warto walczyć? Gdyby nie dzieci, pewnie bym się poddała.

W ubiegłym roku Sznejderowie otrzymali "Szlachetną paczkę" pełną żywności, środków chemicznych, ubranek dla dzieci i kolorowych zabawek. Dzięki temu dzieci miały ogromną frajdę, a pani Aneta miała co postawić na bożonarodzeniowy stół. I, jak mówi, nie kupowała proszku do prania przez kilka miesięcy.

Jak będzie w tym roku, nie wiadomo. Co rodzinie potrzeba najbardziej? - Ze wszystkiego szczerze się ucieszę - zapewnia kobieta. - Pewnie zabrzmi to niewiarygodnie, bo syty głodnego nie rozumie, ale taka jest prawda. Nie mamy nic, nawet nadziei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna