Co czwarty mieszkaniec województwa podlaskiego pracuje w urzędzie, bądź innej instytucji związanej z budżetówką. Co więcej, z biegiem lat urzędników przybywa. - Sektor publiczny jest w naszym regionie bardzo ważnym pracodawcą - komentuje dr Edyta Jurczak-Pejko z Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku. Nie on jednak decyduje o rozwoju.
Z danych GUS wynika, że w województwie podlaskim pracuje (poza rolnictwem) ponad 403 tys. osób. Z tego blisko 100 tys. jest zatrudnionych w sferze budżetowej. Najwięcej urzędników jest w Białymstoku. Prym wiedzie magistrat oraz podległe mu jednostki i spółki miejskie. Pracuje tam grubo ponad dwa tysiące osób. Ponadto samych nauczycieli jest w Białymstoku ponad 5 tys.
- To normalna sytuacja dla wszystkich miast wojewódzkich, które mają ambicje metropolitalne - mówi Zbigniew Sulewski, ekspert z Centrum im. A. Smitha. - W Białymstoku mają siedziby najważniejsze urzędy.
W skali całego województwa natomiast poważnym pracodawcą jest urząd marszałkowski. Podlega mu bowiem większość szpitali czy ośrodki ruchu drogowego. Łącznie z urzędnikami zatrudnia on blisko 9 tys. osób.
W urzędzie jest bezpiecznie
Z drugiej strony, znaczny odsetek zatrudnionych w sferze budżetowej to cecha charakterystyczna regionów mało aktywnych gospodarczo. Takim jest województwo podlaskie.
- Rozwijamy się słabiej niż inni. Według ostatnich badań, liczba przedsiębiorstw na 10 tys. mieszkańców jest u nas na poziomie ok. 70 proc. średniej krajowej - wskazuje Wojciech Winogrodzki, prezes Podlaskiego Związku Pracodawców. - Firm jest mniej, a te, które są nie należą do największych. Nie dziwi więc spore zatrudnienie w sektorze publicznym.
W ciągu ostatnich lat urzędników sporo przybyło. Na przykład w białostockim magistracie od 2007 roku zatrudnienie zwiększyło się o 12 proc. Pensje tutejszych pracowników kosztują około 50 mln rocznie. Co ciekawe, chętnych do pracy tutaj nie brakuje. Dla wielu młodych ludzi praca w urzędzie to szczyt marzeń. Na przykład w 2011 roku etatem w magistracie były zainteresowane 1202 osoby, a w minionym roku aż 1588.
- Niski stopień przedsiębiorczości oraz wysokie bezrobocie powoduje, że sektor publiczny jest bardzo ważnym pracodawcą - zauważa dr Edyta Jurczak-Pejko. - Praca tutaj jest postrzegana jako relatywnie stała, a pracodawca nie spóźnia się z wypłatą.
Poza tym, pensje tutaj wcale nie są tak niskie, jak zwykło się uważać. Szczególnie teraz, w czasie spowolnienia gospodarczego, kiedy pracodawcy prywatni nie kwapią się z podwyżkami. Pensja szeregowego pracownika w sektorze prywatnym oscyluje wokół najniższej krajowej. Urzędnik średniego szczebla zarabia zaś od 3 do 3,7 tys. zł brutto miesięcznie.
Lepiej, gdy przybywa firm
W ocenie specjalistów, taki podział zatrudnienia nie gwarantuje rozwoju regionu. - Lepiej jest, gdy przybywa tych, którzy podatki płacą - przedsiębiorców niż tych, którzy dzięki nim się utrzymują, czyli urzędników - ocenia Zbigniew Sulewski.
Eksperci mają też wątpliwości, czy zwiększanie zatrudnienia przez urzędy jest uzasadnione. - Oczywiście znam tłumaczenia, że urzędom przybyło obowiązków i ktoś musi się nimi zajmować. Po części jest to prawda - mówi Wojciech Winogrodzki. - Miałem jednak okazję prowadzić unijne projekty w Brukseli. Zauważyłem, że tam nakład administracyjny jest dziesięć razy mniejszy niż u nas w kraju. Może więc to nasi urzędnicy dokładają tych wymogów formalnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
