Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pożarze zginęła Julitka i Weronika. Babcia przeżyła. Stanie przed sądem?

Azda
Cazyli Orabczuk i jego syn Mirosłąw. W tle odbudowywany dom
Cazyli Orabczuk i jego syn Mirosłąw. W tle odbudowywany dom
Chytra (gm. Hajnówka). Rodzina Orabczuków przeżyła tragedię, solą na ich bolące serca są zarzuty prokuratorskie...

Julitka i Weronika były ich oczkiem w głowie. Miały 4 i 7 lat. Dziadkowie pod nieobecność mamy dziewczynek zajmowali się nimi najlepiej jak umieli. Gotowi byli za nimi wskoczyć w ogień... I omal wraz z nimi nie zginęli w płonącym domu.

Ludmiła Orabczuk z Chytrej do dziś opłakuje śmierć wnuczek. A cierpień dodaje jej prokuratura, która zarzuca kobiecie doprowadzenie do śmierci dziewczynek. Śledczy twierdzą, że nie zamknęła drzwiczek od pieca i wywołała pożar.

Pojechaliśmy do Chytrej. Pani Ludmiła nie chciała jednak z nami rozmawiać o pożarze. Skryła twarz w dłoniach i z płaczem pobiegła do chlewka.

- My już ponieśliśmy straszną karę. Straciliśmy ukochane wnuczki i dach nad głową - mówi Bazyli Orabczuk, dziadek dziewczynek. - Gdyby spaliła nam się stodoła, chlewy, to byłoby to nieszczęście, ale dałoby się to przeboleć. A nie ma nic gorszego niż stracić dzieci czy wnuczki i dom. Ja po pożarze nie mogę odzyskać zdrowia, Lusia omal nie zginęła... Czego jeszcze chcą?

- Mama do dziś nie może przeboleć śmierci dziewczynek - mówi Mirosław, syn Ludmiły i Bazylego i wujek dziewczynek, który ma przejąć gospodarstwo. - W dodatku te zarzuty... Po tym wszystkim będzie musiała jeszcze tłumaczyć się w sądzie, jakby specjalnie wywołała pożar, w którym omal sama nie zginęła. To bzdura!

Do tragicznego pożaru w Chytrej doszło w listopadzie ubiegłego roku. Po godz. 17 Bazyli Orabczuk wrócił z codziennego obrządku. W domu były już jego wnuczki oraz żona.

- Siedzieliśmy w kuchni - opowiada pan Bazyli. - Poczułem dym jakby z sieni. Pomyślałem, że może to jakieś zwarcie prądu. Poszedłem zobaczyć. W sieniach było pełno dymu. Gdy otworzyłem drzwi do sypialni buchnęły płomienie. Pewnie otwierając drzwi wpuściłem powietrze, które podsyciło ogień. Później krzyknąłem do Lusi i dziewczynek, żeby uciekały. Sam wybiegłem na zewnątrz zawołać pomoc, założyć buty i gasić. Nie mogłem już wejść z powrotem, choć prokrotnie próbowałem. Dziewczynki się rozbiegły nie mogłem im pomóc. Może źle zrobiłem, powinienem od razu pobiec po nie i wyprowadzić z domu...

- Ale to był pożar, w takich sytuacjach nikt nie wie co robić - uspokaja go synowa Lilia.

Próby gaszenia pożaru dla pana Bazylego skończyły się poważnymi oparzeniami głowy, pleców i dróg oddechowych. Po pożarze był leczony w specjalistycznej klinice w Łęcznej. - Lekarze wyleczyli oparzenia, ale ciągle mam sadzę w płucach i kaszlę - mówi 60-latek.- Gdy dłużej chodzę puchnie mi noga. Szybko się męczę. A pracować muszę, bo hoduje byki.

Panią Lusię z płomieni w ostatniej chwili przez okno wyciągnął sąsiad. Dzięki temu przeżyła. Dziewczynek nie udało się uratować. Ich ciała znaleźli strażacy.

Hajnowska prokuratura twierdzi , że pożar wybuchł przez niedomknięte przez babcię drzwi pieca. Pan Bazyli twierdzi, że pożar zaczął się od komina na strychu.- To dobry piec, ale stary - mówi.

Teraz po spalonym domu Orabczuków nie ma już śladu. Zburzyli go i budują nowy.

- Wszystko dzięki pomocy ludzi dobrej woli, którzy wsparli kwestę na naszą rzecz - mówią pogorzelcy. - Niezależnie od tego ile kto pieniędzy nam przekazał bardzo dziękujemy.

Powrót do codzienności utrudnia widmo zarzutów. Prokuratura nie jest pewna czy skieruje sprawę do sądu. Powołała biegłego, który ma ustalić przyczyny pożaru.

- Mamy nadzieję, że to szybko się skończy, bo tragedii mamy już dosyć - mówi pan Bazyli. - Ta sprawa to niepotrzebne rozdrapywanie ran.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna