Wszystko było jak należy. Mimo to zapłaciła grzywnę

Nasza Czytelniczka, Alicja Andruszkiewicz, twierdzi, że zapłaciła karę, bo wiedziała, że nie ma innego wyboru. - Chcę jednak ostrzec innych, żeby byli bardziej ostrożni - mówi.

Nic nie pomogli świadkowie

Prowadzi sklep przy ul. Emilii Plater, w którym sprzedaje kupony totolotka. Skarży się, że została niesłusznie ukarana przez funkcjonariuszy z Urzędu Celnego w Suwałkach.

- Podczas kontroli stwierdzili, że w sklepie brakuje regulaminu gier, a także znaczka przy maszynie totalizatora, informującego o tym, że mogą w nich brać udział tylko osoby pełnoletnie - opowiada suwalczanka. - Mimo, że regulaminy leżały na maszynie, a znaczek był przyklejony obok. Pokazała im to moja pracownica.

Kontrolerzy spisali z wizyty protokół i poprosili o jego podpisanie.
- Zapewnili ekspedientkę, że mimo braków, które zauważyli, wszystko jest w porządku - opowiada.

Po dwóch tygodniach właścicielka została wezwana do urzędu.
- Okazało się, że mam zapłacić 250 zł grzywny za braki, które stwierdzili kontrolerzy - opowiada. - Kiedy się na to nie zgodziłam, sprawa trafiła do sądu. Mimo, że świadkowie potwierdzili, że zarówno naklejka, jak i regulaminy były w sklepie podczas kontroli, zostałam ukarana. Przedstawiciele urzędu tłumaczyli bowiem, że ich nie widzieli, więc musiały być niewidoczne.

Tłumaczą się przepisami

Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białymstoku informuje, że nasza Czytelniczka miała prawo odwołania się od treści protokołu, ale tego nie zrobiła.
- My jej też nie ukaraliśmy, sprawę rozstrzygał sąd - tłumaczy. - Informujemy jednak, że według przepisów, wszędzie tam, gdzie jest prowadzona działalność w zakresie gier hazardowych, powinny znajdować się w widocznym miejscu dla klienta informacje o regulaminach gier i zakazie uczestnictwa w nich osób niepełnoletnich.