Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze znalazła naiwnego

Ireneusz Sewastianowicz
Zdarzały się jej różne wcielenia. Bywała pracownicą suwalskiego Urzędu Skarbowego, z dnia na dzień stawała się właścicielką luksusowego zajazdu, o którym nikt nigdy nie słyszał albo szefową biura, które załatwiało atrakcyjne i legalne zatrudnienie na Zachodzie.

Pod koniec XX i na początku XXI wieku Anna K., wówczas trzydziestoletnia, parę razy zasiadała na ławie oskarżonych. Za kraty nie trafiała, bo samotnie wychowywała sporą gromadkę dzieci i zawsze mogła pokazać zaświadczenie, że znów jest w ciąży.

Wszystko można załatwić

Anna K. zazwyczaj przyznawała się do winy. Pierwszą ofiarą hochsztaplerki padła kobieta, której córka bez wymaganej zgody zarabiała w Niemczech, a działo się to jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej.

- Grozi jej areszt i deportacja - oznajmiła oszustka w telefonicznej rozmowie. Obiecała pomoc, jeśli dostanie odpowiednią gratyfikację. Wzbogaciła się w ten sposób o ok. 1700 zł. Od kilkorga młodych ludzi wyłudziła 900 zł. Obiecała im dobrze płatną pracę za Odrą.

Pojechali, lecz rzekome skierowania i adresy okazały się fikcyjne. Za resztę pieniędzy wrócili do kraju i powiadomili policję.

Nie warto się ośmieszać

Wielu poszkodowanych nawet nie próbowało dopominać się o ukaranie oszustki.
- Trochę ją znałem i sporo o mnie wiedziała, ale nigdy nie utrzymywaliśmy bliższych kontaktów - opowiadał właściciel jednego z suwalskich sklepów. - Przyszła do mojej żony i powiedziała, że jest właścicielką zajazdu gdzieś przy litewskiej granicy.

Twierdziła, że całą noc balowałem z dziwkami, a później nie zapłaciłem rachunku. Wyrwała kilkaset złotych, miałem w domu piekło przez miesiąc, a zajazd nigdy nie istniał. W podobny sposób nacięła paru moich znajomych - twierdził przedsiębiorca. - Nikt nie zgłaszał się na policję, żeby nie robić z siebie pośmiewiska.

Pani ze skarbówki

Anna K. zadzwoniła do znanego suwalskiego biznesmena. Tym razem wystąpiła w roli pracownicy Urzędu Skarbowego w Suwałkach. Zażądała 2 tys. złotych za zatuszowanie rzekomych oszustw podatkowych.

- Albo pieniądze, albo oddaję sprawę do prokuratury - groziła.
Oszustka została zatrzymana na gorącym uczynku, gdy zamierzała odebrać łapówkę. I tym razem nie trafiła do aresztu, bo znów była w ciąży z kolejnym mężczyzną swojego życia. Pobłażliwy okazał się też sąd i wymierzył karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Od paru lat po Annie K. zaginął słuch. Ponoć wyjechała z Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna