Przed telewizorami zasiadły całe rodziny Hołubowiczów i Żylińskich.
Niektórzy mecz piłkarski oglądali po raz pierwszy w życiu. Ale sama gra nie była w tym przypadku najważniejsza. Jest, jest! - krzyczyli wszyscy, zanim jeszcze ktokolwiek zdążył kopnąć piłkę. - Przeszedł, widzieliście, nasz Arturek. Więcej w papierowym wydaniu "Gazety".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!