Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby być dobrym piłkarzem, trzeba wiele poświęcić

Julia Szypulska
Kacper, Rafał i Kamil (na zdj. od lewej) mają zadatki na znakomitych piłkarzy. Wiedzą, że nie osiągną sukcesu bez ciężkiej pracy.
Kacper, Rafał i Kamil (na zdj. od lewej) mają zadatki na znakomitych piłkarzy. Wiedzą, że nie osiągną sukcesu bez ciężkiej pracy. Andrzej Zgiet
Rafał Kalinowski już jako 13-latek opuścił rodzinne Grajewo. Kacper Piechniak przyjechał ze Stalowej Woli, Karol Świderski - z Rawicza, a Paweł Olszewski - z Wrocławia. Wszyscy zrobili to z miłości do piłki nożnej. Zamieszkali w Białymstoku, by móc grać.

Uczą się w IX LO w Białymstoku. To jedyna szkoła w regionie, w której chłopcy mogą intensywnie trenować, a jednocześnie przygotowywać się do matury. To też szkoła życia, bo młodzi muszą nauczyć się radzić sobie sami, z dala od domu, wsparcia rodziny i znajomych. Trzeba poradzić sobie z rozłąką z bliskimi i odnaleźć w nowym mieście, a do tego być samodzielnym w codziennych sprawach.

- Czasem ten wychowawca w internacie jest jak mama czy tata - mówi Beata Zadykowicz, dyrektorka IX LO. - Bo mieszkają tu jeszcze dzieci.

Rafał Kalinowski, kiedy przyjechał z Grajewa do Białegostoku miał zaledwie 13 lat. Dziś ma 16. Chciał uczyć się w sportowym gimnazjum w Białymstoku. Rodzice nie byli zachwyceni jego pomysłem. W końcu taki młody, jeszcze dziecko, a już chce wyjechać z domu... Bali się, jak sobie poradzi w nowym środowisku, z dala od rodzicielskiej kontroli, czy uniknie zagrożeń. Postanowili jednak zaufać synowi.

- Jakoś udało mi się ich przekonać - mówi Rafał, obecnie uczeń I klasy IX LO. - Wytłumaczyłem im, że nie wyobrażam sobie życia bez piłki nożnej.

Pokochał ją niemal od pierwszej chwili. Na piłkarskie zajęcia mama zapisała go gdy miał zaledwie 5 lat.

Gdy idzie do tablicy, klasa milknie

Rafał przeprowadzkę do Białegostoku zniósł bez problemów. Mieszka w internacie, gra w MOSP Białystok i jest najlepszym uczniem w klasie! Choć nie kryje, że początki nie były łatwe. Cieszył się, że może trenować, ale jednocześnie bardzo tęsknił za rodziną. Jeździł do domu co tydzień. Dziś też chętnie odwiedza dom, ale już rzadziej. I tylko w te weekendy, kiedy nie ma żadnych meczów.

Do życia na walizkach przywykł za to Kacper Piechniak. Wiele razy się przeprowadzał za tatą - Piotrem Piechniakiem, byłym trzykrotnym reprezentantem Polski. Mieszkał m. in. w Mielcu, Stalowej Woli, a teraz w Białymstoku. Zna wszystkie blaski i cienie tego zawodu. Ale to właśnie z piłką wiąże swoją przyszłość. Póki co, gra w juniorach starszych Jagiellonii Białystok. Co dalej? Kariera stoi przed nim otworem. Może Białystok, może inne miasto, a może zagraniczny klub? Ale teraz trzeba się uczyć.

- Piłkarzem nie jest się przecież przez całe życie - mówi Kacper, który w tym roku będzie zdawał maturę.

Zarówno Kacper Piechniak, jak też wielu jego kolegów ze szkoły, przeczy stereotypowemu wyobrażeniu piłkarza. Dziś piłkarz to już nie prosty chłopak z niewielką wiedzą, niepotrafiący sklecić po polsku kilku poprawnych zdań. Dzisiejsi sportowcy to często najlepsi uczniowie w klasie. Jest nim też oczywiście Kacper. Niektórzy mają dodatkowo pozapiłkarskie talenty. Na przykład 19-letni Kamil Yamaguchi: - Jestem niezły z języków obcych i matematyki - wymienia.

Kamil jest jednak skromny. Dyrektorka IX LO bardziej dosadnie określa jego umiejętności: - Kiedy Kamil podchodzi do tablicy rozwiązywać zadanie z matematyki, cała klasa milknie -nie szczędzi pochwał Beata Zadykowicz.

Chłopak jest pół-Polakiem, pół-Japończykiem. Jeszcze trzy lata temu mieszkał w Tokyo, a do Polski przyjeżdżał tylko na wakacje. Teraz mieszka z mamą i rodzeństwem w Białymstoku. Świetnie sobie radzi, mimo, że tutejsza szkoła znacznie różni się od tego, do czego był przyzwyczajony. W Japonii lekcje są na przykład o pięć minut dłuższe. Trzeba też chodzić w mundurkach. Są też różnice kulturowe, no i kulinarne.

- W Japonii je się więcej ryb, tutaj głównie mięso. Ale ja lubię mięso - mówi Kamil.

Polska bardzo mu się podoba, a zwłaszcza Polki.

Chłopakom nie jest łatwo pogodzić naukę z graniem. Faktem jest, że treningów jest tak dużo, że młodych piłkarzy częściej nie ma w szkole, niż są. Dlatego wielu z nich ma indywidualny tok nauczania. Mają prawo zaliczać przedmioty w systemie rocznym, a nie semestralnym. To duże udogodnienie.

- Kiedy już przychodzi czas na naukę, trzeba naprawdę wziąć się do roboty, żeby nie mieć zaległości - zdradza tajemnicę dobrych wyników Paweł Olszewski, który do Białegostoku przyjechał aż z Wrocławia. - Szkołę trzeba skończyć.

Tak jak Kacper, mieszka on w wynajmowanym mieszkaniu, razem z kilkoma kolegami. Choć są z dala od rodziców, o żadnym luzie czy szaleństwach młodości nie ma mowy. Jest za to samodyscyplina. Rano trzeba wstać, w sezonie przygotowawczym nawet o 5.30, zjeść śniadanie i przygotować się na trening.

- Albo piłka, albo głupoty - kwituje Kacper.

Dzień to zajęcia piłkarskie przeplatane nauką w szkole i posiłkami. Bo posiłki to ważna rzecz.

- Najważniejszy moment w szkole to przerwy obiadowe - śmieje się Beata Zadykowicz. - U nas są dwie. Wtedy nie ma żadnego sportowca, wszyscy są w stołówce.

Nie ma na kogo pokrzyczeć

Ale chłopcy potrafią też sami zadbać o swój wikt. Kacper umie zrobić ryż z mięsem, Paweł - makaron z kurczakiem, a Rafał upiecze udka. Chłopaki sami też piorą i sprzątają mieszkania. Nie mają taryfy ulgowej. Nikt im nie podstawi pod nos śniadania i nie wyprasuje spodni. Ich życie to nieustanny wysiłek i żelazna dyscyplina. Wszystko kręci się wokół piłki. Wolny czas mają rzadko.

- Jest dużo wyrzeczeń. Nie ma czasu na przyjemności, na życie towarzyskie - nie kryje 19-letni Karol Świderski, który przyjechał do Białegostoku z Rawicza. - Po treningu człowiek wraca do domu tak zmęczony, że nie ma już na nic siły, tylko pada na łóżko.

W tamtym roku Karol miał tylko 5 dni wakacji. Ale podobnie jak jego koledzy, dokonał świadomego wyboru. To, że może grać w piłkę, wynagradza mu wszystko. Za ciężką pracą idą sukcesy. Karol gra już w pierwszym składzie Jagiellonii. I wszystko może się jeszcze zdarzyć.

- Dobrze, że można robić to, co się lubi i jeszcze się na tym zarabia - ocenia Karol.

Do IX LO piłkarze ściągają nie tylko z Polski. Od niedawna w szkole uczą się dwaj Gruzini. Wybrali ją ze względu na profil piłkarski. Chłopcy - obaj 16-letni - są tutaj dopiero od miesiąca i próbują się zaklimatyzować. Luka Asatiani ocenia Białystok jako miasto ładne, duże i... ciche. A mieszkańców jako osoby bardzo przyjazne. Kiedy na początku miał problemy ze znalezieniem jakichś ulic, przechodnie zawsze mu pomagali. Problem ma tylko z jedzeniem. - Nasza kuchnia jest bardzo dobra, a tutaj jedzenie smakuje inaczej... - mówi Luka. - Nie lubię wieprzowiny, bo jest jakaś taka niedoprawiona.

Chłopakom jest też u nas trochę zimno. W Gruzji zimą jest cieplej przynajmniej o kilka stopni. Latem zaś temperatura wynosi zwykle 37 stopni. Chłopcy mieli za to okazję zobaczyć u nas śnieg. W ich kraju to raczej rzadkość, a w stolicy jest w ogóle niespotykany.

- Będziemy się starać, żeby chłopcom przydzielono asystenta językowego - mówi dyrektorka IX LO. - Dzięki temu będzie im łatwiej na takich przedmiotach jak matematyka czy fizyka.

W szkole jest około 120 uczniów, atmosfera jest więc raczej kameralna. Wszyscy się tutaj znają. Dyrekcja nie kryje dumy ze swoich podopiecznych. Ich motywacja i koncentracja na celu, jakim jest w gra w piłkę robią wrażenie. - To bardzo fajni, dobrze ułożeni i mądrzy chłopcy - ocenia Beata Zadykowicz. - Są tacy zdyscyplinowani, że niczego im nie trzeba przypominać. Wiedzą, co mają robić. Czasem się śmieję, że nawet nie ma na kogo pokrzyczeć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna