MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żyją i jedzą

Urszula Bisz [email protected]
Podczas pokazu na białostockim Rynku Kościuszki można było posłuchać tradycyjnych tybetańskich melodii w wykonaniu mnichów
Podczas pokazu na białostockim Rynku Kościuszki można było posłuchać tradycyjnych tybetańskich melodii w wykonaniu mnichów
Nieważne, czy pada deszcz, czy świeci słońce, oni są zawsze uśmiechnięci i otwarci na innych - tak o mnichach z Himalajów mówią ci, którym udało się ich dobrze poznać. Mimo że żyją wiele kilometrów od nas, wychowani w całkiem innej kulturze, postanowili odwiedzić Białystok, by pokazać cząstkę swego świata. Nasze tereny i nasze zachowania są dla nich egzotyką.

Podlaskie okolice ich zachwycają. Mnisi są oszołomieni ilością zieleni. Tam, gdzie oni mieszkają, jest jej o wiele mniej. W Himalajach dominuje krajobraz górzysty, kamienisty, więc zieleń jest dla nich czymś szczególnie cennym.

Mnisi przyjechali do nas z miejscowości Ladakh, zwanej królestwem buddyzmu, którego mieszkańcy to etniczni Tybetańczycy. Klasztor Spituk jest położony w północnej części Indii zwanej Małym Tybetem.
Wszystko jest smaczne, bo... jest.

Żyje się tam bardzo skromnie. Ich codzienność różni się nie tylko od naszego życia, ale także od życia mnichów mieszkających w centralnej części Indii. Tamci jeżdżą na rolkach, korzystają z telefonów komórkowych czy odtwarzaczy mp3. Nasi goście nadal żyją w warunkach podobnych do tych, w jakich żyli ich dziadowie czy pradziadowie. Najtrudniejszym okresem w roku jest dla nich zima, gdy szczególnie brakuje roślin. Żywią się wówczas głównie ziarnami i ziemniakami. Z naszego punktu widzenia są to wręcz warunki survivalowe.

Niewiele lepiej jest też w inne pory roku, zwłaszcza że buddyzm naucza odpowiedniego podejścia do zwierząt, których nie powinno się mordować, bo to nasi mniejsi przyjaciele. Chociażby uzyskanie mleka jest przedsięwzięciem wymagającym wysiłku, bo na skalistym terenie trudno jest wypasać krowy. Dlatego mnisi jedzą bardzo skromnie i ekonomicznie. Wynika to też z ich stylu i filozofii życia. Im smakuje wszystko, nawet jeśli jest przypalone lub niedogotowane.

Nie można zmarnować nawet kęsa posiłku

Ich kuchnia opiera się głównie na warzywach lekko doprawionych i np. upieczonych lub ugotowanych. Używają też czasami przypraw. Część z nich jest jednak u nas niedostępna, jak np. popularna wśród mnichów masala. Podczas pokazu swojej kuchni, w środę przed białostockim Ratuszem, przygotowywali oni zapiekankę składającą się w dużej mierze z cebuli, ziemniaków i innych warzyw. Gotowali też mączne kluseczki. Mnisi starają się nie zmarnować ani jednego składnika swoich dań, a jeśli już zostają im jakieś resztki, oddają je zwierzętom. U tybetańskich mnichów nic się nie marnuje!
Doceniają każde dobro, jakie ich spotka. Jeżeli zaś czegoś im brakuje, nie robią z tego problemu i żyją dalej. A brakuje podstawowych dóbr, do których przywiązani są ludzie Zachodu.

- Gdy zajechaliśmy tam, by ich zaprosić do siebie, nie było prawie możliwości skorzystania z internetu. Był też duży problem znalezienia zasięgu w telefonach komórkowych - opowiada Marcin Szarkowski z białostockiej fundacji "Złoty Środek", który był inicjatorem zaproszenia mnichów do Białegostoku. - W ich kraju są też kłopoty z energią elektryczną. Udało mi się tam znaleźć kafejkę internetową, ale gdy tam byłem, co najmniej kilkakrotnie zabrakło prądu. Oświetlenie wyglądało tak, że pod sufitem dyndała na kablach ledwo tląca się żarówka, która co jakiś czas całkiem gasła.

Marihuana pod murami szkoły

Mimo takiego stanu elektryki, gdzieniegdzie można tam obejrzeć telewizję, jak np. w szkole, w której uczy mniszka znajdująca się w składzie odwiedzającej nas delegacji. Uczące się tam dzieci oglądają między innymi seriale w języku indyjskim i angielskim. Szkoła pod wieloma względami różni się od polskich placówek tego typu. Największą różnicą chociażby jest to, że dookoła niej rośnie żywopłot... z marihuany.
Tybetańskie dzieci szkolone przez mnichów uczą się nie tylko pisania i liczenia, ale przede wszystkim podejścia do życia, filozofii buddyjskiej.

- Zdaniem mnichów, zło jest iluzją, czymś powierzchownym, dlaczego trzeba dążyć do znalezienia w człowieku dobra i piękna - tłumaczy Szarkowski. - Podchodzą do tego całkiem inaczej niż my, gdy mówimy, że ktoś jest zły, niesympatyczny, ponury. Oni zawsze w innych szukają czegoś dobrego.

Muzyka i taniec przeganiają złe duchy

Ich sposobem na walkę ze złem i innymi negatywnymi emocjami jest tradycyjny taniec Cz`am. Rytualną muzykę tańca Cz`am wykonują mnisi, grając na bębnach, kotłach, czinelach, trąbach i innych instrumentach. Tańczący to również mnisi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna