Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cenimy sobie uroki wiejskiego życia, ale chcemy też na wsi miejskiego komfortu

Aleksandra Gierwat
- Z krańców gminy dojedziemy do miasta w ciągu 10-15 minut - podkreśla Jacek Nowakowski, wójt gminy Łomża. Rano można szybko dotrzeć do pracy, a wieczorem cieszyć się spokojem, jakiego nie zaznamy w mieście.
- Z krańców gminy dojedziemy do miasta w ciągu 10-15 minut - podkreśla Jacek Nowakowski, wójt gminy Łomża. Rano można szybko dotrzeć do pracy, a wieczorem cieszyć się spokojem, jakiego nie zaznamy w mieście.
Codziennie w ub. roku urzędnicy z gminy Łomża wydawali co najmniej jedno pozwolenie na budowę domu. Najczęściej dotyczyły one działek w Kupiskach, Jednaczewie, Giełczynie, Starej Łomży i Zosinie, a starali się o nie głównie mieszkańcy Łomży, którym z różnych przyczyn sprzykrzyło się życie w mieście.

Tu najchętniej będą się osiedlać łomżyniacy

Tu najchętniej będą się osiedlać łomżyniacy

Kupiski, Jednaczewo i Giełczyn - to właśnie do tych trzech miejscowości będą się w najbliższym czasie najchętniej przeprowadzać łomżyniacy. Dlatego też gmina zamierza przystąpić do sporządzenia planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego dla Giełczyna. Kupiski to już praktycznie Łomża, a popularnością cieszą się od dawna. Jednym z czynników przyciągających przybyszów jest miejski standard infrastruktury. Ale coraz więcej mieszkańców, m.in. ze względu na walory krajobrazowe zaczyna doceniać Giełczyn i Jednaczewo. Pozostałe miejscowości będą się cieszyć mniejszym zainteresowaniem, choć można założyć, że w niemal każdej z nich pojawią się nowi mieszkańcy.

Nowi mieszkańcy gminy, przyzwyczajeni do standardów miejskich, chcą mieć takie same na wsi. Ale to oznacza głównie kanalizację i asfaltowe drogi. Całą resztę mają na wyciągnięcie ręki, w pobliskiej Łomży.

Pięć minut drogi
Boom na przeprowadzki poza miasto trwa od kilku lat. W latach 2003-2007, gdy liczba mieszkańców Łomży malała, na terenie gminy Łomża ludności przybywało. A pod pewnymi względami jej oczekiwania są wyższe niż dotychczasowych mieszkańców.

- Ludzie najpierw kupują u nas działki, które są tańsze niż w mieście, a później chcą takich samych warunków, jakie mieli w Łomży: chcą mieć wyasfaltowane wszystkie drogi, kanalizację i blisko przedszkola - wylicza Jacek Nowakowski, wójt gminy Łomża.

- Niestety, coś za coś. Staramy się podnosić standard infrastruktury, to zresztą jest nasz obowiązek, ale nie da się zrobić wszystkiego w ciągu roku.
Miejskim standardem kuszą już Kupiski, Konarzyce i Bożenica. Ale to, czego oczekują "przybysze", nie zawsze okazuje się tak atrakcyjne dla "starych" mieszkańców. Kanalizacja jest, owszem, wygodniejszym rozwiązaniem niż szambo, dopóki nie przyjdą pierwsze rachunki.

Tomasz Walczuk, kierownik referatu Rozwoju Gospodarczego i Ochrony Środowiska w gminie Łomża podkreśla, że nowi mieszkańcy gminy poza wymogami związanymi z infrastrukturą, czyli wygodą ich życia, więcej od gminy niczego nie oczekują. Miejscowości przylegające do Łomży są tak naprawdę jej sypialniami - ze wszystkich miejskich luksusów korzystać można i mieszkając na wsi.

- Ci ludzie w zdecydowanej większości pracują w Łomży i tam w ciągu dnia zaspokajają wszystkie potrzeby - wyjaśnia Walczuk. - Im zależy przede wszystkim na tym, aby szybko dojechać do domu, mieć tam ciszę i spokój, a weekend spędzić we własnym ogródku.

Dlatego też takie inwestycje, jak budowa świetlicy w Giełczynie i Kupiskach, czy też boiska w Pniewie to odpowiedź głównie na potrzeby "starych" mieszkańców.

Starcie dwóch stylów życia
Zdaniem Walczuka, napływ ludności miejskiej nie wpływa istotnie na poprawę poziomu życia pozostałej ludności. Jednak nowi sąsiedzi wyznaczają też nowy styl i standardy.

- Widać nowe rozwiązania, pewne mody, które przychodzą z miasta - tłumaczy. - Zmieniły się elewacje budynków, pojawiły się nowe materiały budowlane.
Ale przemieszanie ludności wiejskiej z nowymi przybyszami to również dwa różniące się dość mocno style życia. A to może powodować konflikty. "Mieszczuch" przeprowadzający się do miejscowości o typowo rolniczym charakterze, powinien się liczyć z sytuacjami, które nie mają miejsca w mieście.

Zarzewiem konfliktu mogą stać się chociażby zwykłe czynności gospodarskie, czy też zamiar wzniesienia nowych budynków gospodarskich. Coś, co jest oczywiste dla ludności żyjącej z rolnictwa, może przeszkadzać mieszkańcom, którzy na wsi szukają czystego powietrza i wypoczynku.

Coraz częściej będą się jednak zdarzały sytuacje odwrotne, gdy wokół gospodarstwa rolnego będą wyrastać posesje przybyszów. W tej sytuacji rolnik, chcąc poszerzać działalność, będzie musiał znaleźć pod nią inny teren.

Zaczyna brakować ziemi
Jedno jest pewne: nawet mimo drobnych niedogodności łomżyniacy doceniają uroki mieszkania pod miastem i pracy w mieście. Choćby dlatego wyprowadzki nie tracą na popularności.

- Cóż, mamy tu czystsze powietrze, piękne krajobrazy i dobre drogi do samej Łomży - zachwala Nowakowski. - Dojazd samochodem z krańców gminy do miasta zajmuje 10-15 minut. A w zamian ktoś, kto do tej pory mieszkał w ciasnym bloku, zyskuje własny dom oraz przestrzeń.

Nic więc dziwnego, że na terenach od Starej Łomży nad Rzeką w kierunku Siemienia ilość działek pod budowę jest już mocno ograniczona. Tam, gdzie można się było budować, ziemia schodziła jak ciepłe bułeczki, a na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Narwi jest to zabronione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna