Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to w ludowym wojsku było. Zobacz, kolejne wspomnienia z wojska naszych Czytelników

fot. Archiwum
fot. Archiwum
Dziś - w cyklu koszarowe wspomnienia - publikujemy wojskowe opowieści nadesłane przez Jerzego Zieniuka z Białegostoku.

Rok 1952. Pobór wiosenny do wojska. Przed komisją wojskowo-lekarsko-społeczną stawało się wtedy nago (nie tak jak obecnie w kąpielówkach) Nazywaliśmy to SZWANC-PARADA.

Do sali, w której urzędowała komisja, wkraczaliśmy po dziesięciu i kolejno podchodziliśmy do stołu, za którym siedzieli: przewodniczący komisji - kapitan, biuralista - sierżant, lekarz - oglądający nas ze wszystkich stron i przyznający kategorie zdrowotne oraz tzw. "czynnik społeczny" zabierający głos w sprawach ewentualnego odroczenia służby.

Po wejściu pierwszej grupy okazało się, że "czynnik społeczny" jest efektowną blondynką o przepięknie rozbudowanej "opłucnej". Nic dziwnego, że nie udało się nam zapanować nad całością organizmu i nasza dziesiątka przypominała pododdział speszonej husarii, I nie było ulgą to, że blondynka nie patrzyła nam w oczy.

Pierwszym, który podszedł do stołu, był dryblas 190 cm wzrostu, wyjątkowo hojnie (tfu!) wyposażony przez naturę. Kapitan z trudem ukrywając zawiść wrzasnął: - Poborowy! Odsuńcie się na pół metra, bo mi oko wybijecie!

Czyścił kocioł butem

Nie byłem zbyt subordynowanym żołnierzem. Któregoś dnia (a raczej nocy) odbywałem karę w kuchni obozowej. Miałem zadanie: obciąć łby i wypatroszyć beczkę śledzi na najbliższy obiad. Ja przy beczce, a obok jakiś żołnierz służby zasadniczej (o wyglądzie głupka wioskowego) czyścił kocioł z przypalenizny. W tym celu wlazł w podkutych butach do kotła i podkówką skrobał dno zalane wodą. Tłumaczył mnie - niedorozwiniętemu jego zdaniem studentowi: - Stary, jak ja tak pierd... podkówką raz, drugi, trzeci, to te wszystkie bakterie i wirusy cholera weźmie.

On analizuje...

Studium Wojskowe Politechniki Łódzkiej. Rok 1953. Kapitan Śliwa prowadzi szkolenie polityczne. Po raz n-ty słyszymy o szlaku bojowym I Armii Wojska Polskiego. Obok mnie siedzi mój przyjaciel Karol Białkowski. Miał ciężką noc - przez całą rżnął w brydża na forsę. Poszło mu dobrze i część wygranej z miejsca upłynnił. I wyraźnie przegrywa ze zmęczeniem. Kapitan zobaczył, że Karol siedzi z twarzą zakrytą dłońmi i co chwila opada na pulpit. Przerywa wykład. Cisza. Wszyscy widzą w jakim kierunku patrzy... Siedzący z drugiej strony Karola trąca go w ramię. Bezskutecznie, Karol nie daje znaków życia. Kolega próbuje usprawiedliwić Karola: - On analizuje obywatelu kapitanie - mówi tłumacząc "zadumę" sąsiada.
Śliwa krzywi się z obrzydzeniem i mówi: - A fe! Jak wy możecie tak brzydko o koledze mówić?

Na poligonie

Zajęcia z taktyki na poligonie pod Łodzią. Major Lenczewski przydziela zadania: - Pluton pod dowództwem studenta Kozłowskiego zaatakuje n-pla (wroga) w tamtych, zaroślach. Atak ruszy z tego wzgórza. Pamiętajcie, że dołem płynie umyślona rzeka. Ruszajcie...
Kozłowski ryczy: Pluton tyralierą za mną! Poo… szli!
Po kwadransie Lenczewski drze się: - Kozłowski, gdzie do cholery się pchacie? Zaraz utoniecie w umyślonej rzece!!!

Kozłowski odwrzaskuje: - Znaleźliśmy umyślony most, huuurrra!

Uraaaa!

Na zajęciach z taktyki w terenie pułkownik Kania omawia sposób pokonywania tyralierą I transzei (linii okopów) nieprzyjaciela:
- Idziecie szybko, z postawionymi bagnetami krzycząc URRA!URRA!, żeby n-plowi wydawało się, że jest nas więcej niż w rzeczywistości. Po dojściu do okopu dźgacie wroga bagnetem, dowalacie okutą kolbą, przeskakujecie rów i powtarzacie postępowanie na następnej linii. A teraz to przećwiczymy. Zatknięte na przedpiersiu transzei główki pozorują n-pla. Atak zapozoruje student Górski, Górski - wystąp!
Pułkownik nie mógł trafić gorzej. Hubert G. był typowym intelektualistą. Chudzina. 160 cm.
Hubert zbielałymi wargi wyszeptał: Urraaa i podreptał na n-pla.
- Wróć! - wrzasnął Kania. - Rozdeptana mysz jest od ciebie głośniejsza. URRRAA!
- Urra... - łamiącym się głosem zapiał Hubert i pocwałował na n-pla. Dobiegł do "główek" imitujących wroga. Delikatnie dotknął główki kolbą i przeskoczył okop...
- Wróć! - zawył wściekły Kania. - Górski, co wy z tym wrogiem tak się pieścicie?! Jak wy mu nie przyłożycie, to on wam przypier...!
Tym razem Hubert tak przyłożył wrogowi, że dykta "główki" odpadła od pręta zatkniętego w przedpiersiu okopu.
Kania złapał się za głowę:
- Górski! Zniszczyliście mienie państwowe. Zostaniecie po zajęciach i naprawicie wszystkie główki zniszczone przez takich jak wy chuliganów.

Jak na baby chodziłem

Wykład ze szkolenia ogniowego w Studium Wojskowym Politechniki. Prowadzi por. Bębenek - weteran z II wojny światowej. Nudy na pudy. Po raz setny słyszymy, jak zbudowany jest granat F-1. Ale nareszcie dzwonek i 15 minut przerwy. Nie dla wszystkich.... Por. Bębenek ryczy:- Dowódcy plutonów i pomocnik d-cy kompanii do mnie! Biegiem!

Czterech ludzi potykając się o ławki gna do porucznika... Taki a taki melduje się na rozkaz! - drą się jeden przez drugiego. Bębenek mówi spokojnie: - Spocznij. Chciałem wam chłopcy opowiedzieć, jak w 1946 roku we Wrocławiu na baby chodziłem...

Kiedy wrze woda?

Obóz wojskowy po IV roku politechniki. Zajęcia ze szkolenia chemicznego (deaktywacja pojazdów po skażeniu radioaktywnym) prowadzi kapral służby zasadniczej (po podstawówce). Jest bardzo spięty. Wie, że słuchacze to już prawie inżynierowie. Ciągle zagląda do konspektu. W pewnej chwili mówi: - Woda wrze w temperaturze 90 C. Któryś z naszych zwraca mu uwagę: - Obywatelu kapralu, woda pod normalnym ciśnieniem wrze w temperaturze 100 C.

Kapral blednie, zagląda do notatek i mówi: - Macie rację podchorąży, woda wrze w temperaturze 100 C. Jeszcze raz zagląda do notatek i dodaje: a 90 stopni to kąt. Prosty.

Ochotnicy wystąp!

Jesteśmy po II roku studiów na pierwszym obozie wojskowym (Mielec 1954). Wieziono nas z Łodzi 3 dni towarowymi wagonami. Spaliśmy w ubraniach na gołych dechach. Kości dały o sobie zapomnieć dopiero tydzień po przyjeździe. A już po dwóch dniach pobytu na apelu wieczornym w sobotę usłyszeliśmy z ust dowódcy:

- Żołnierze. Za tydzień jest święto 22 lipca. Postanowiliśmy je uczcić podwyższając o 2 metry wały ochronne naszej strzelnicy. Mamy na to jutrzejszą niedzielę. Organizacja partyjna na was liczy! Ochotnicy do sypania wałów - wystąp!

Kompania stała z opuszczonymi łbami. Nie ruszył się nikt. I wtedy przed front kompanii wyskoczył szef kompanii sierżant nadterminowy Buczyński i zawył: - Mówię do was pierdoły! Jak dowódca kompanii mówi do was "Ochotnicy wystąp", to cała kompania robi 3 kroki w przód. Powtarzam: Ochotnicy wystąp!
I cała kompania zrobiła 3 kroki w przód. (ciąg dalszy koszarowych wspomnień - za tydzień) s

Kilka tygodni temu "Gazeta Współczesna" zaprosiła swoich Czytelników do zabawy. Jeżeli pamiętacie jakieś śmieszne sytuacje z Waszej służby wojskowej, opiszcie je i przyślijcie na adres: ul. św. Mikołaja 1, 15-419 Białystok z dopiskiem "Wojsko" lub na e-maila: [email protected] Najciekawsze opublikujemy, a niektóre nagrodzimy! Czekamy też na zdjęcia.

============lead 12/black(2257367)============

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna