Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolekcjonuje wszystko. Poza kobietami

Paweł Chojnowski
Zdzisław Kalinko
Zdzisław Kalinko
- Tyle rzeczy uratowałem od zniszczenia! To wszystko by było wyrzucone na śmieci lub przemielone na makulaturę - mówi łomżyński kolekcjoner Zdzisław Kalinko. I wyciąga zdjęcia starej Łomży.

Zapytany, co tak konkretnie kolekcjonuje, opowiada anegdotę, jak podczas którejś wystawy w Muzeum Północno - Mazowieckim w Łomży dziennikarka z telewizji zapytała go „Co pan zbiera?”. Dyrektor muzeum doradził jej, żeby swoje pytanie do Kalinki poprawiła na „Czego pan nie zbiera?”.

- Ja tylko jednego nie kolekcjonuję - kobiet!, bo mnie nie stać - śmieje się Zdzisław Kalinko, były pracownik oświaty i łomżyński radny.

Ma ponad 17 tys. długopisów!

W mediach ogólnopolskich Kalinko zasłynął jako zbieracz długopisów. Ma ich 17,5 tysiąca! Ale na każdym kroku podkreśla, że jest przede wszystkim kolekcjonerem lokalnych pamiątek historycznych.

- Na ilość to rzeczywiście mam najwięcej długopisów, ale na jakość, to starych pocztówek i fotografii Łomży, medali, znaczków pocztowych, starych dokumentów - wylicza pan Zdzisław. - Moje zbiory przeważnie związane są z historią miasta. Jestem, jak to się mówi, lokalnym patriotą. W 90 proc. te zbiory pozyskiwane są od ludzi dobrego serca. Nie stać mnie na kupowanie. Poza tym, nie jest sztuką pójść do Desy i zakupić 15 lamp naftowych, a później mówić, że „mam kolekcję lamp”. Pozyskać, poprosić, dostać - to jest dla kolekcjonera większa satysfakcja, niż mieć pieniądze i nabyć.

Kalinko zdaje sobie sprawę, że zawężenie kolekcji tylko do tematyki regionalnej czyni ją mało atrakcyjną na rynku kolekcjonerów. Ale nie o wartość kolekcji w przeliczeniu na pieniądze tu chodzi. On zresztą nigdy niczego nie sprzedaje.

- Moje nazwisko nie figuruje na żadnych aukcjach. Jeśli mam coś zbytecznego, podwójnego, to się wymieniam - tłumaczy. - To moja satysfakcja i ludzi, którzy udostępniają mi sale do wystaw. Tu dziękuję za dużą przychylność Muzeum Północno-Mazowieckiemu w Łomży i Muzeum Przyrody w Drozdowie. Mają przeznaczone sale właśnie dla takich pasjonatów jak ja.

Do tej pory Kalinko miał 13 wystaw indywidualnych i 8 zbiorowych. Ludzie go znają i mu ufają, bez wahania przekazują mu swoje pamiątki rodzinne.

Również wielu lokalnych przedsiębiorców kojarzy pana, który przychodzi do ich firm i prosi o... długopisy z logo. Co ciekawe, kolekcjonowanie takich reklamowych gadżetów (również breloczków i smyczy) pozwala mu z perspektywy czasu ocenić kondycję lokalnej gospodarki.

- Kiedyś były różnego rodzaju festyny, targi spożywcze i rolne. Przyjeżdżali wystawcy z całej Polski - wspomina. - Do dziś koresponduję z ludźmi m.in. z Gdańska, Poznania, Chorzowa.

W jego kolekcji są nie tylko długopisy reklamowe. Zbiera też ciekawe okazy. Są wśród nich nawet takie, które mieszczą w sobie aparat fotograficzny, radio czy też zegarek. Gadżety te przypominają słynne, wielofunkcyjne miniatury z filmów z Jamesem Bondem.

- Ale strzelających długopisów nie mam. Na to trzeba by mieć pozwolenie - żartuje łomżyński kolekcjoner. - Ale mam też... erotyczne długopisy! Ot chociażby ten z pływającą nagą kobietą. A z Litwy przywiozłem długopis z figurką faceta, któremu... ściąga się spodnie.

Kolekcjoner podkreśla, że część zebranych przez niego - podczas licznych kampanii wyborczych - długopisów to ciekawe świadectwo najnowszej historii.

Tych pocztówek nigdy nie wyśle

- Do pewnych rzeczy nie przywiązujemy wagi, a potem widzimy, że coś nas ominęło, że coś straciliśmy - zauważa Kalinko. - Gdyby nikt nie zbierał pocztówek, starych zdjęć, to jak byśmy odbudowali Zamek Królewski w Warszawie? Albo kamienice i aulę I LO w Łomży?

Dziś, chociaż pocztówki wciąż można kupić na poczcie, nie jest popularne ich wysyłanie. W swej kolekcji Zdzisław Kalinko ma około 60 bardzo cennych widokówek przedwojennej Łomży, a tych z powojennych czasów grodu nad Narwią- parę tysięcy (wydawanych do lat 80.).

Pierwsze karty pocztowe, te sprzed wojny, różniły się od obecnych tym, że wszelkie opisy były na ich obrzeżach (a nie na odwrocie). Z kolei w latach 60. narzekano, że chemia do wywoływania zdjęć była bardzo zła.

- Chemia i papier były dobre, tyle że fotograf chciał je wykorzystać do zrobienia nie stu, jak radziła instrukcja, a 200 pocztówek. Te oszczędności widać do dzisiaj, bo pocztówki z lat 60. szybko żółkną i pojawiają się na nich plamy - wyjaśnia kolekcjoner.

Najstarsze pocztówki z jego zbiorów pochodzą z końca XIX wieku. Łomża jest na nich nie do poznania. Stąd pomysł, by stworzyć wirtualną mapę Łomży z obiektami, które już nie istnieją. Zresztą pomysłów na wykorzystanie swych zbiorów pan Zdzisław ma wiele.

- Miałem taką wystawę „Pisali o mnie. Łomża” - wspomina 64-latek. - To wycinki z prasy ogólnokrajowej przedwojennej, gdzie były artykuły, wzmianki o Łomży. Mam około stu takich gazet, pochodzą z czasów od końca XIX wieku do 1945 roku. I chodzi mi po głowie, by wydać to w formie książki. Niestety, jak na razie nikt nie był zainteresowany... A swego czasu, kiedy byłem radnym, jeszcze za śp. prezydenta Turkowskiego wydawaliśmy takie albumy jak „Łomża w starej fotografii”, „Łomża w malarstwie”.

Obecnie wydaje się też coraz mniej medali okolicznościowych. Kalinko zaś w swojej kolekcji ma ich około 200.

- Jedne z ostatnich to te wybite na 400-lecie oświaty i na 50-lecie Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej. Teraz jest przymiarka, by wydać medale na upamiętnienie pobytu Jana Pawła II przed 25 laty i na 600. rocznicę nadania praw miejskich - opowiada Kalinko.

Z jego zbiorów chętnie korzysta - przy pisaniu prac licencjackich i magisterskich - miejscowa młodzież. Mieszkańcy mogą zaś je podziwiać na różnych wystawach.

Zaczęło się od znaczków

Kolekcjonerską pasję zaszczepił w panu Zdzisławie znany łomżyński nauczyciel, instruktor wioślarski, konstruktor i społecznik Mieczysław Gregorek.

- Kiedy miałem osiem lat, rodzice zapisali mnie do Powiatowego Domu Kultury. Tam w piwnicy było kółko modelarskie. Prowadził je śp. pan Gregorek, pasjonat i kolekcjoner znaczków pocztowych. Miał wspaniałe zbiory - wspomina pan Zdzisław. - Znaczki to piękna rzecz. To lekcja poglądowa o historii, geografii, fizyce, motoryzacji... Wszystko jest na znaczkach. To mnie wciągnęło. Cała rodzina była zaangażowana. Wycinali znaczki z kopert. Ja odklejałem, suszyłem na bibule.

Od tego się zaczęło. Do dziś pan Zdzisław przechowuje 29 tomów z zebranymi niegdyś znaczkami i kilka klaserów. Nigdy nie zastanawiał się nad wartością tej filatelistycznej kolekcji. Bo, jak mówi, nie można wszystkiego przeliczać na pieniądze!

- Kolekcję tworzy się latami, pokoleniami można powiedzieć - tłumaczy. - Myśmy w pewnym momencie to zatracili, bo nie ma już domów wielopokoleniowych. Jak można komuś zaszczepić pasję, jeśli rodzice nie mają czasu dla dzieci? - Kalinko pyta ze smutkiem. - Teraz jest pęd za pieniądzem, za pracą. A dziecko trzeba uczyć cierpliwości...

On sam kupował synowi miniaturki samochodów, m.in. w Peweksie. Nie było to tanie hobby. Flaszka kosztowała 60 centów, a miniaturka auta - dolara. I tak na przestrzeni 38 lat powstała kolejna kolekcja, która obecnie liczy około 600 sztuk metalowych autek. W Noc Muzeów zostały one zaprezentowane na specjalnej wystawie „Cztery koła w miniaturze”. Zwiedziło ją 5 tys. ludzi! - Przychodziły całe pokolenia! - opowiada Kalinko. - I dzieciaki mówiły, że chcą takie resoraki. Synowie sobie przypominali, czym ich ojcowie wozili, a dziadkowie - jakie niegdyś auta mieli...

Bo kolekcjonowanie potrafi łączyć pokolenia. Pan Zdzisław ma nadzieję, że swoją „zbieracką“ pasję przekaże też wnukom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna