MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Gdzie się podziały wszystkie świnie

Konrad Kruszewski [email protected]
Poseł Jurgiel przez 6 godzin czytał z trybuny sejmowej. W kraju, w którym obywatele przeznaczają na czytanie 2 min. tygodniowo jest to wyczyn nie lada. I nie umniejsza go fakt, że poseł czytał to, co sam wcześniej napisał. Niestety, nikt nie wie, co to było, bo nikt nie był w stanie przez tyle godzin skupić uwagi. Nikt nie śmiał też posła zapytać, bo było niebezpieczeństwo, że w ramach odpowiedzi przeczyta to jeszcze raz.

Białostocki poseł Krzysztof Jurgiel pobił rekord Polski w przebywaniu na trybunie sejmowej. Był na niej przez ponad sześć godzin! I przez cały ten czas, tylko z sekundowymi przerwami na popitkę, czytał z kartki. Tego w Polsce nie dokonał jeszcze nikt. Nawet samemu premierowi Tuskowi się to nie udało.

Ten wyczyn został zauważony przez wszystkie polskie media. Nic dziwnego! W kraju zamieszkałym przez obywateli, którzy średnio przeznaczają na czytanie około dwóch minut tygodniowo, to jest wyczyn nie lada. I nie umniejsza tego wcale fakt, że poseł Jurgiel czytał to, co prawdopodobnie sam wcześniej napisał. To nawet jego wyczyn podwaja, bo zakładam, że podczas pisania poseł czytał to, co pisze! Czyli ten wynik przynajmniej jest dwa razy większy i sięga 12 godzin. Tyle, że jest to nieudokumentowane.

Ale trzymając się tylko tych udokumentowanych sześciu godzin możemy z dużą pewnością twierdzić, że przeznaczając całe sześć godzin na czytanie w ciągu jednego dnia poseł osiągnął jeden z najlepszych wyników w całej historii czytelnictwa w Polsce. Prawdopodobnie jedynie mnisi w Tyńcu osiągali lepsze rezultaty, kiedy jeszcze przed wynalezieniem druku, przepisując księgi musieli je również z konieczności czytać.

Niestety, nie wiemy o czym poseł PiS-u czytał przez te sześć godzin. To jest taki szmat czasu, że nikomu nie udało się na tak długo skupić uwagi, aby wysłuchać tego, co miał poseł do przeczytania. Na sejmowej sali byli obecni tylko ci posłowie, którzy nie zdążyli jej opuścić, bo już usnęli. Telewizje, ze względu na horrendalne koszty, przerwały transmisję, bo nie znalazły reklamodawców na ten czas antenowy. Dziennikarze gazetowi zdążyli już kilkakrotnie się upić, a potem od polityków usiłowali się dowiedzieć, o czym poseł czytał. Niczego się nie dowiedzieli, bo posłowie posnęli. Odpowiadali zatem schematycznie. Opozycja, że poseł Jurgiel czytał ciekawie i tak merytorycznie, że tym czytaniem obnażył kłamstwa koalicji o dobrobycie w Polsce. Koalicja zaś niczego nie wysłuchała, więc odpowiedziała ustami Niesiołowskiego, że "poseł Jurgiel jest ograniczony, gruboskórny i dość tępy". Czyli nie na temat, bo pytanie czego innego dotyczyło.

Nikt jednak nie śmiał zaciągnąć informacji u samego źródła, czyli zapytać samego posła, o czym czytał, bo istniało niebezpieczeństwo, że w ramach odpowiedzi zechce on przeczytać jeszcze raz to, co czytał z trybuny sejmowej.

"Gazeta Wyborcza" próbowała odtworzyć nieliczne fragmenty tego czytania z zasłyszanych gdzieś informacji i dowiedziała się, że poseł Jurgiel czytał m.in. swoje pytania, które wcześniej napisał, a wśród nich było to jedno, moim zdaniem fundamentalne: "Dlaczego w Polsce jest tak mało świń?".

Zaskoczyło mnie to pytanie, bo ja takiego zjawiska nie dostrzegłem. Może to świadczyć o tym, że poseł Jurgiel pozytywniej ocenia rządy PO niż ja. Nie zauważyłem bowiem, żeby w Polsce było dzisiaj mniej świń niż kiedyś. Nie stwierdziłem też, bo nie znam takich badań, żeby na jednego porządnego obywatela przypadało dziś mniej świni niż dawniej. Wydaje mi się nawet, że teraz przypada ich więcej, co oczywiście wcale nie oznacza, że liczba świń musiała wzrosnąć. Mogła po prostu zmaleć liczba obywateli porządnych - w końcu jest przecież ujemny przyrost demograficzny. Tylko proszę mnie nie pytać, jak przyrost może być ujemny, bo tego nie wiem. Wiem, bo tak piszą urzędnicy, a za nimi dziennikarze, że jest.

Ale skoro poseł twierdzi, że dziś tych świń jest mniej, to warto sprawdzić, gdzie one się podziały. Za PRL-u wywożono je (za wyjątkiem ryjów) do ZSRR. Ale tak twierdzili wrogo do władzy nastawienie obywatele. Rosjanie zaś twierdzili, że żadnych świń od nas nie biorą, bo swoich mają wystarczająco dużo. Tak, że jeszcze nam swoje podsyłają. I to, zważywszy po występujących u niektórych świń akcencie, mogła być prawda.

A gdzie dzisiaj miałyby się one zapodziać? Sądzę, że nigdzie. Myślę, że liczba świń występujących w społeczeństwie jest proporcjonalnie stała. I wynosi tyle, ile ustalił Sobakiewicz w "Martwych duszach" Gogola: "Znam ja ich wszystkich: same łajdaki; całe miasto takie. Łajdak na łajdaku jedzie i łajdakiem pogania. Wszyscy judasze. Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten prawdę mówiąc, świnia".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna