Tłoka była niegdyś przykładem wiejskiej solidarności. Tak - gromadnie zbierano się w domach na wspólne tkanie płótna, darcie pierza i przędzenie wełny. "Tłoka" była też wczoraj na scenie, zaś tłoczno na dolistowskiej plaży podczas festynu "Lniane abecadło".
Główną ideą lnianego happeningu była ochrona podlaskich tradycji.
- Przypominamy w ten sposób sprzęty do obróbki lnu i obrzędowość, która integrowała całe wsie. Bo do powstania lnianej koszuli trzeba było pracować cały rok - mówiła Bożena Korolczuk, dyrektor GOK-u w Jaświłach.
Tłoka zamiast telewizora
Na plażowej scenie nad Biebrzą w Dolistowie przypomniano zatem "Tłokę", obyczaj ściśle związany z przerabianiem lnu i konopi.
- Tłoka to zwyczajna pomoc sąsiedzka, ale zawsze odwzajemniana i okraszona biesiadą ze śpiewaniem i czasem tańcami - przypominali lokalną tradycję starsi dolistowianie.
Siania lnu, a tym bardziej konopi, zaprzestano na tym terenie ok. 30 lat temu.
- Przemysł dostarczał lepszych produktów, więc ludzie porzucili to pracochłonne zajęcie. Niemniej lniana koszula i konopne sznury były nie do zdarcia - nie to, co te współczesne. Nikt też nie wiedział, że konopie zawierają narkotyk. Być może jednak z tej kwestii zrodziło się porzekadło o "Filipie, co to nagle wyskakuje z kopii" - wspominali ze śmiechem dawne czasy rolnicy.
Ze statystyk WODR wynika, że w tym roku len zasiano zaledwie na 100 hektarach powierzchni podlaskich pól. O konopiach zaś nie wspomina się wcale.
Len gruby jak kiełbasa
O tym, jak to ze lnem bywało, opowiedziały natomiast weteranki z zespołu Lipsk.
- Tata siał len zawsze 8 maja - na Stanisława. Mama smażyła tego dnia jajecznicę na kiełbasie trzymanej od Wielkanocy - by len był gruby jak kiełbasa i żółty jak jajecznica. Potem atrakcją było wyrywanie lnu i obijanie nasion kijanką. Słomę rosiło się na łące albo moczyło w rzece. Reszta należała do mamy, która tarła, międliła, trzepała, czesała i tkała z tego włókna materiał na koszule, pościel i obrusy - opowiadały Anna Chyzopska i Kazimiera Borodziuk.
Wstępna obróbka lnu trwała zazwyczaj do października i to od lnianych paździerzy pochodzi nazwa tego miesiąca.
Sprzęty przeznaczone do tego celu zgromadzono na wystawie w dolistowskiej filii GOK-u.
- Jest tu też posażny kufer, w którym dziewczyna gromadziła wiano - m.in. wykonane własnoręcznie lniane produkty - zaznaczył Mirosław Witkowski, opiekun wystawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?