MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na kocią łapę

Konrad Kruszewski [email protected]
Rys. Z. Nicewicz
Kronika wypadków umysłowych. Przecież krakowski lider PiS-u, partii radiomaryjnej, prawdopodobny , jak mówią w Krakowie, kandydat na prezydenta, nie może mieszkać z kobietą. Z obcą!!! Bez ślubu!!! Czyli na kocią łapę. A nie jest to łapa premierowskiego kota Alika.

Gruchnęła w Polsce wieść. No, może nie gruchnęła sama, tylko Jacek Kurski, znany reżyser z PiS-u (największe dokonanie filmowe "Prezydent na polskich dróżkach", z Angelą Merkel i gejami w rolach głównych), gruchnął tą wieścią o podłogę. - Nie ma w tym nic niezwykłego, że ludzie mieszkający razem, narzeczeni, pożyczają sobie laptopa - powiedział w telewizorze.

W medialnej Polsce zawrzało. A to dlatego, że on tak powiedział o Patrycji Koteckiej i Zbigniewie Ziobrze. Historia jest bardzo ciekawa. Co takiego jest z tym Ziobrą nie tak, skoro informacja o tym, iż może on mieć narzeczoną wywołuje już nawet nie tyle szum medialny, co wręcz wrzask? Nie to bowiem zaciekawiło media, że Ziobro mógł na wspólnym laptopie pisać Koteckiej scenariusze telewizyjne (np. jak korzystnie pokazać ministra Ziobrę na konferencji prasowej), bo Kotecka rządziła w telewizorze, tylko to, że Ziobro żyje z kobietą. Jakby to w Polsce był jakiś ewenement. Żaden z dziennikarzy, żaden z komentatorów nie zająknął się nawet nad podejrzeniem, które między wierszami pojawiło się w wypowiedzi Kurskiego, że Ziobro przez Kotecką mógł sterować publiczną telewizją. Wszyscy za to ze zdziwieniem konstatowali fakt, że Kotecka jest kobietą. W tym medialnym wrzasku najbardziej zjadliwie zabrzmiał głos jednego z polityków PO, który zasugerował, że PiS-owi bardzo zależy na tym, aby poinformować Polaków, że Ziobro mieszka z kobietą. W przeciwieństwie do byłego premiera, który mieszka z kotem.

Przeczuwałem, pochwalę się Państwu, że Kurski już następnego dnia będzie rakiem wycofywał się z tego wspólnego pożycia Ziobry z Kotecką. Wpadł bowiem, jak mówi klasyczne polskie przysłowie, z deszczu pod rynnę. Wymyślił sobie, że trzeba ocieplić wizerunek kolegi, który, jak ćwierkają wróble w Krakowie, wybierał się (zablokował namaszczenie prokaczorowego Wassermanna na szefa krakowskich struktur partyjnych) detronizować Jarosława Kaczyńskiego. Wyprawa samotna na wojnę z byłym premierem była zbyt niebezpieczna, bo były premier ma przy swoim boku przynajmniej kota, a niekiedy nawet posłankę Szczypińską.

Doczepił więc Kurski Ziobrze Kotecką. Że niby jeden wojownik ma Szczypińską, drugi Kotecką. Że niby Ziobro nie jest starym, w przeciwieństwie do Jarosława, kawalerem, tylko silnie prokreacyjnie nastawionym młodzieńcem. Że nie posiada, o co posądzają go wrogowie, orientacji seksualnej niepewnej, nieakceptowanej ani w PiS-ie, ani w Radiu Maryja.

No i oczywiście, jak zwykle w przypadku reżysera Kurskiego, się nie udało. Bo przecież krakowski lider PiS-u, partii radiomaryjnej, prawdopodobny, jak mówią w Krakowie, kandydat na prezydenta, nie może mieszkać z kobietą pod jednym dachem. Z obcą!!! Bez ślubu!!! Czyli na kocią łapę. A nie jest to łapa premierowskiego kota Alika. Tyle czasu w narzeczeństwie!!! Bez ślubu w tym samym mieszkaniu, może też w pokoju, a nawet, strach pomyśleć - łóżku. I to ma być wzór pisowskich cnót. Z jednej strony stały gość Radia Maryja, z drugiej bezżenny rozpustnik!!! Nie do pomyślenia, żeby dyrektor kogoś takiego popierał. Posłankę Sobecką, proszę bardzo, to jest prawdziwa Polka, która publicznie mówi, że nie wie, co to jest seks, więc pewnie nawet po ślubie z mężem pod jednym dachem nie mieszka. A były premier Kaczyński? Ze Szczypińską też nie mieszka. Owszem, sympatyzują ze sobą, ale na odległość. Nawet za ręce się nie trzymają. Świąt nie spędzają razem pod jednym dachem, tylko sobie pocztówki z życzeniami przesyłają. A tu taka jawna demonstracja zachowań seksualnych, co z tego, że hetero, skoro tak publiczna, jak na paradzie równości.

A to się porobiło! Już następnego dnia spin doktor Ziobry Kurski odszczekiwał, co nawygadywał wcześniej. Zaczął kręcić, że niby użył tylko takiego skrótu językowego i myślowego, i został źle zrozumiany. A Ziobro z Kotecką w ogóle pod jednym dachem nie mieszkają, ba, oni nawet nie mieszkają ze sobą w tym samym mieście. Jedyne, co ich łączy, to to, że żyją w tej samej Polsce.

Wyszło więc na to, że w języku Kurskiego "ludzie mieszkający razem, narzeczeni" to jest taki skrót myślowy, którym określa się osoby sobie obce, którym może raz, dwa razy w życiu udało się minąć na korytarzu pod wspólnym dachem, bo był to dach nad Sejmem.

Te Kurskowe dementowanie nic już Ziobrze nie pomogło, bo pomóc nie mogło. Ojciec dyrektor, który dopieszczał faworyta odwrócił się od niego. Kaczyński zebrał się w sobie i pokazał Ziobrze, kto rządzi w Krakowie i nie tylko, usadzając tam, tak jak chciał, Wassermanna.

I teraz czekam, kiedy fachman Kurski (za co się nie weźmie, to zaraz dementuje, wywołując śmiech na całą Polskę) zacznie wyjaśniać, dlaczego, skoro Ziobro i Kotecka nie są wspólnomieszkaniowym narzeczeństwem, mają wspólnego laptopa, a w nim telewizyjne scenariusze Ziobry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna