Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma dojazdu do szpitalnej izby przyjęć - alarmują czytelnicy

Helena Wysocka [email protected]
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne archiwum
Trzeba samochód pozostawić na pobliskim parkingu, a chorego ciągnąć do budynku - dodają. - A niejednokrotnie prosić kogoś o pomoc, ponieważ pacjent nie ma siły dojść.

Adam Szałanda dyrektor szpitala

Adam Szałanda dyrektor szpitala

Zakazu wjazdu nie zdemontujemy, ponieważ może dojść do sytuacji, że karetki pogotowia nie mogłyby dojechać do szpi-talnych drzwi. Niezależnie od tego, wszyscy zainteresowani mogą podjechać pod wejście i pozostawić albo zabrać chorego. Z tego powodu personel na pewno nie będzie wzywał służb porządkowych i nikt nie zapłaci mandatu. Chodzi nam tylko o to, by przy SOR-ze nie

Zdaniem naszych Czytelników, dyrekcja szpitala powinna udostępnić pacjentom parking, który znajduje się obok izby przyjęć.

- Tymczasem stoją tam auta lekarzy, a po południu część placu świeci pustkami - twierdzi suwalczanin Krzysztof Sobolewski. - Myślę, że spokojnie zmieściłyby się tam i samochody medyków, i chorych. A gdyby nawet tym pierwszym zabrakło miejsca, to też nic strasznego by się nie stało.

Na wózek trzeba było czekać

Dwa lata temu suwalski Szpitalny Oddział Ratunkowy został wyremontowany oraz doposażony. Pacjenci mają do swojej dyspozycji dużą poczekalnię i trzy gabinety, w których lekarze diagnozują zgłaszane dolegliwości.

- Do standardu pomieszczeń czy pracy personelu trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia - przyznaje Sobolewski. - Gorzej jest z dotarciem po tę pomoc.

Otóż drzwi wejściowe na oddział znajdują się z boku szpitalnego obiektu. Wprawdzie jest tam podjazd, ale także znak zakazu wjazdu z informacją, że nie dotyczy on karetek pogotowia. A to oznacza, że ci, którzy przywożą bliskich, muszą zatrzymywać się na parkingu. Ten jest oddalony o około sto metrów.

- Kilka dni temu, wieczorem mama złamała nogę - opowiada Sobolewski. - Lekarz z pogotowia skierował nas do szpitala.

Suwalczanin pozostawił auto na parkingu, a chwilę później okazało się, że jego matka nie ma siły, by dojść do SOR-u. Chciał wypożyczyć z izby przyjęć wózek, ale - jak twierdzi - nie było takiej możliwości.

- Pielęgniarki powiedziały, że akurat jest zajęty i trzeba czekać - dodaje rozmówca. - Nie mogłem, ponieważ matka zwijała się z bólu, a nikt nie potrafił powiedzieć, kiedy sprzęt będzie dostępny. Poprosiłem więc przypadkową osobę, by pomogła zanieść mamę do budynku.

Ale to nie wszystko. Suwalczanka trafiła na SOR, gdzie ortopeda "nastawił" nogę oraz polecił założyć gips, by kończynę usztywnić. I znowu pojawił się problem: jak wrócić na parking? Nie miała bowiem kuli ortopedycznej, a skakanie na jednej nodze było dla 60-latki zbyt uciążliwe. Sobolewski zdecydował więc, że podjedzie pod drzwi izby przyjęć, mimo zakazu.

- Nie miałem innego wyjścia - mówi. - Uznałem, że najwyżej zapłacę mandat, ale nie będę matki męczył.

Chory kładł się w aucie

To nie pierwszy sygnał w sprawie dojazdu do SOR-u. Niedawno kontaktowała się z nami kobieta, która przewoziła ojca z migotaniem przedsionków. Tak przynajmniej stwierdził lekarz z suwalskiego pogotowia.

- Ojciec kładł się w samochodzie, mówił, że jest mu słabo - opowiadała Czytelniczka. - Mogłam pozostawić go przy podjeździe prowadzącym do izby przyjęć, ale bałam się, że zasłabnie. Pojechaliśmy na parking, a później z duszą na ramieniu poszliśmy na izbę przyjęć. To była droga przez mękę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna