W tym czasie bita była też Beata Jankowska. Choć wskazała napastników, śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
Jankowska ma wielkie pretensje do organów ścigania. - Dlaczego winni są bezkarni? - pyta.
To nie były żarty
Do incydentu doszło 14 stycznia br. na posesji przy ul. Kolejowej w Suwałkach. Jankowska wróciła do domu około godz. 21. Wjechała tico na podwórze. Pasażerami byli 16-letnia córka Jowita, jej kolega Kamil i Zbigniew Korotko.
- Zdążyłam tylko otworzyć drzwi samochodu, gdy podbiegły cztery osoby. To były siostry mojego męża, z którym właśnie się rozwodzę i jego siostrzeniec Piotr O. Zaczęła się awantura - opowiada Jankowska.
Najbardziej agresywnie, jej zdaniem, zachowywał się Piotr O.
- Dostałem w twarz, a później przyłożył mi nóż do szyi. Groził, że mnie załatwi. Wcale nie wyglądało to na żarty - twierdzi Zbigniew Korotko.
- W tym czasie mnie okładały pięściami dawne szwagierki. To są osoby nieobliczalne, zwłaszcza po alkoholu. A wtedy chyba coś wypiły. Krzyczały, że mogę się rozwodzić, ale i tak nie dostanę dzieci. Nie będę cytować słów, jakich używały, bo nie nadawałyby się do druku. Jedna z nich uderzyła też Jowitę - relacjonuje Beata Jankowska. - Córka później bała się wychodzić z domu. Przeżyła szok.
Święty spokój
Napastnicy odjechali. Poszkodowani wezwali policję. Podali nazwiska intruzów i ich adresy.
Wszczęto postępowanie dotyczące pobicia i gróźb karalnych. Nie trwało długo. Pięć tygodni po zdarzeniu Komenda Miejska Policji w Suwałkach poinformowała zainteresowaną, że zostało ono umorzone. Pismo nie zawiera uzasadnienia.
- Wyraźnie chcieli odfajkować robotę i mieć święty spokój - uważa kobieta. - Po drodze "zgubili" nawet jednego z poszkodowanych, czyli Kamila, zapomnieli też o jednej z uczestniczek najazdu.
Bez przestępstwa?
Zażalenie Jankowskiej oddaliła prokuratura.
- Cały czas czuję się zagrożona. Od tamtej pory zdarzały się również inne incydenty. Ktoś włamał się do samochodu, ktoś w nocy krążył koło domu - mówi.
Hanna Lewczuk, rzecznik prasowy suwalskiej prokuratury, twierdzi, że w tej sprawie nie udało się udowodnić, że doszło do przestępstwa.
- Są dwie sprzeczne wersje - mówi. - Policjanci, którzy byli wówczas na miejscu zdarzenia, twierdzą, że poszkodowana nie zgłaszała pobicia. Wtedy mówiła tylko o awanturze. Ostateczną decyzję o tym, czy ta sprawa powinna być umorzona, podejmie wkrótce sąd.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?