Siostry Anielę oraz Kazimierę i ojca Ludwika Sowieci zatrzymali 27 lipca 1945 roku. Po raz pierwszy od ponad pół wieku do tego oficjalnie się przyznali. - Mamy nadzieję, że to poważny krok do poznania pełnej prawdy o tej straszliwej zbrodni - mówi ks. Stanisław Wysocki, prezes Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej.
Prof. Ireneusz Kamiński, który zajmuje się sprawą wyjaśnienia zbrodni katyńskiej, a jednocześnie wspiera rodziny ofiar sowieckiej akcji przeprowadzonej na Suwalszczyźnie w lipcu 1945 r., również uważa, że stało się coś ważnego.
- To oczywiście dopiero początek - zastrzega. - Ale lód zaczyna się kruszyć.
Poszli drogą rodzin katyńskich
Choć polskie śledztwa dotyczące obławy augustowskiej, a ściśle tego, ile dokładnie osób zostało wówczas przez wojska sowieckiego i wspierające je formacje polskie zatrzymanych, w jaki sposób zostały zamordowane oraz gdzie znajdują się ich groby trwa od ponad 20 lat, odpowiedzi na podstawowe pytania nie są znane.
Powód? Rosjanie odmawiają ujawnienia materiałów w tej sprawie. Ba! Do tej pory twierdzili nawet, że takich materiałów po prostu w ich archiwach nie ma.
Rodziny ofiar obławy postanowiły więc skorzystać z doświadczeń potomków osób zamordowanych w Katyniu. Pierwszy krok, to pytanie do Centralnego Archiwum Służby Bezpieczeństwa Rosji o informacje na temat konkretnych osób. - Każdy z nas występował indywidualnie - opowiada ks. Wysocki.
Do Moskwy wysłano więc kilkadziesiąt identycznie brzmiących pism. Różniły się tylko nazwiskami. Odpowiedzi właśnie zaczynają nadchodzić. Jedna z nich wpłynęła na adres księdza. Uzyskał potwierdzenie, że 27 lipca jego dwie siostry i ojciec zostali zatrzymani. "Materiały archiwalne dokumentów o wniesieniu oskarżenia, skazaniu i dalszym losie nie zawierają" - brzmi ostatni akapit lakonicznego pisma.
- To "tylko" tyle i "aż" tyle - komentuje ks. Wysocki. - Bo w końcu potwierdzili, że to oni zatrzymali moich bliskich. Natomiast niepokój może budzić stwierdzenie, iż informacje o losie aresztowanych znane nie są. Rosjanie wciąż nie dojrzeli do tego, by ujawnić całą prawdę o tej największej zbrodni w powojennej historii Polski, zwanej przecież Małym Katyniem.
Wystąpienia do archiwum rosyjskiej służby bezpieczeństwa było jednak konieczne. Taka jest procedura.
Teraz kolejne wystąpienia przedstawiciele rodzin będą kierowali do moskiewskiej prokuratury. Jeśli i ta pójdzie w zaparte, twierdząc, że los zatrzymanych pozostaje nieznany, sprawa trafi do tamtejszego sądu. Będzie musiała przejść wszystkie instancje. Ale w Rosji nie trwa to tak długo, jak w Polsce. - Musimy najpierw wyczerpać całą procedurę prawną w tym kraju - dodaje ks. Wysocki.
Nadzieja w Strasburgu
Po co? Aby, jeśli Rosjanie nie ujawnią prawdy, skierować pozew do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
- Sprawa Katynia i obławy są do siebie podobne - mówi prof. Kamiński, który w tym pierwszym przypadku reprezentuje rodziny przed Trybunałem. - Tam też na pewnym etapie potwierdzali zatrzymanie i twierdzili, że dalszy los jest nieznany. Dzisiaj jesteśmy w przededniu wydania wyroku w Strasburgu w kwestii Katynia. Jeśli będzie dla rodzin korzystny, Rosjanie mogą dojść do wniosku, że grozi im też przegrana w sprawie obławy i zawczasu zweryfikować obecne stanowisko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?