Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpalenia Białystok. Skinheadzi czy dresiarze. Kto za tym naprawdę stoi?

pop
Archiwum
Policja po podpaleniach "zarzuciła sieć" i czeka na jakieś "ryby". Problem w tym, że mundurowi mogą być nie w tym stawie co trzeba.

"Idziemy po was" - tymi pamiętnymi słowami Minister Bartłomiej Sienkiewicz w Białymstoku rozpoczął wojnę ze skinheadami. Miało to miejsce po serii podpaleń na tle rasistowskim.

Dziś RMF FM podało, że napięcie w tej sprawie jest duże. Ostatnio do Białegostoku przyjechał zastępca komendanta głównego, który nadzoruje CBŚ. Razem z nim zastępca dyrektora tej samej służby. Według radia obaj namawiali białostockie CBŚ, by działać jak najprędzej i skierować sprawę do prokuratury tak szybko, jak tylko się da.

Skinhead złapany na kradzieży serka homogenizowanego

Problem w tym, że efektów pracy nie widać. Jak podawał Wprost - Nie ma nawet poszlaki, która mogłaby wskazywać sprawcę. Tych zaczęto typować na podstawie akt innych spraw o podłożu rasistowskim - mówił tygodnikowi prokurator znający akta.

Dziś RMF FM podało, że podlaska służba nie dysponuje praktycznie żadnym materiałem, który obciążałby wytypowaną grupę białostockich skinheadów. W publikacji Wprost prokurator powiedział - Zarzucono sieć. Zobaczymy czy wpadną do niej ryby, których szukamy. Poznaliśmy już pierwsze efekty "łowienia".

Jak podaje RMF FM - Najcięższym przestępstwem popełnionym przez jej członków, jakie udało się wykryć, była... kradzież serka homogenizowanego w supermarkecie.

Po serii podpaleń na tle rasistowskim nadal nie wykryto żadnego sprawcy. Za to bardzo zauważalne były nieustanne patrole policji na Leśnej Dolinie i centrum miasta. Pomimo, że byli to tak zwani "tajniacy".

Ostatnio w wywiadzie dla TV Republika, Adam Tołoczko, szef "Dzieci Białegostoku" - stowarzyszenia kibiców Jagiellonii mówił, że od 2 lat fani Jagi są nękani przez policję. Skarżył się na ciągłe spisywanie, najścia do domów i przepytywanie sąsiadów.

Nie trudno się domyślić, że na liście "wytypowanych" przez policję znajdują się również ludzie, ze środowiska kibiców. - My jako kibice nie mamy nic wspólnego z tymi atakami. - zapewniał Tołoczko w TV Republika.

Patrząc na to, trudno by były jakieś lepsze efekty pracy policji. Skoro wszyscy wiedzą (a szczególnie sami zainteresowani), że nieoznakowane radiowozy wręcz polują na cokolwiek. Można też się domyślić, że skinheadzi odpowiedzialni za podpalenia wiedzą, że są na policyjnej liście - jeżeli są w grupie "nękanych".

Jak mogliśmy wyczytać we Wprost - policja zatrzymała też pod koniec czerwca kilkunastu skinheadów. Od każdego pobrano materiał genetyczny. Nikt jednak nie usłyszał zarzutów, każdy z zatrzymanych wyszedł na wolność.

Nieudolność policji

Dlaczego efekty pracy policji są tak mizerne? Być może popełniono błąd już na początku. Każdy, kto słyszał cokolwiek o środowisku białostockich skinów wie doskonale, że to nie jest jedna spójna grupa. Dzieli się na tych, których opisała niejednokrotnie białostocka Wyborcza - ochroniarzy w dyskotekach, handlujący narkotykami i anabolikami, a także tych, którzy są obecni na meczach Jagiellonii.

I właśnie w tym środowisku najprawdopodobniej szuka policja. Problem w tym, że żaden z nich nie porwałby się na "podpalanie drzwi". Czy któryś z nich znał wcześniej Hindusa? Widział go na oczy? Czy zobaczył w telewizji po fakcie?

Druga grupa skinów, to ludzie, których "skinowanie" polega tylko i wyłącznie na chodzeniu na siłownię, mocno zakrapianych alkoholu imprezach, drobnej przestępczości oraz wyzywaniu i biciu wszystkich obcokrajowców w mieście.

Tylko, że to żadni skini - a zwyczajni dresiarze. Tych na Leśnej Dolinie i innych białostockich osiedlach nie brakuje. Dlatego policja podpalacza drzwi powinna poszukać nie wśród skinów tylko wśród sąsiadów Hindusa.

Podpalacz lub podpalacze wiedzieli przecież gdzie mieszka ten człowiek. Czy ktoś z policji zwrócił uwagę na to, że Hindus był wcześniej zaczepiany? Jak czytamy w Gazecie Wyborczej - Zdarzały się drobne zaczepki w sklepie, jakieś "ty czarnuchu". Lokalni skinheadzi, gdy ich mijaliśmy, mocno się naprężali, ale żaden się nie odezwał - relacjonuje pani Małgorzata. (siostra żony Hindusa - dop. red).

Wyborcza przytoczyła również inny incydent. - Miał miejsce 28 marca, kiedy młodzi szli do autobusu. - Przejeżdżał obok nas ciemny van, zwolnił, wychylił się chłopak i wywrzeszczał: "Wyp... z Polski, czarnuchu". Było w tym tyle nienawiści, przestraszyłyśmy się - dodaje Małgorzata.

Czy policja ustaliła co to za ciemny van? Czy na swojej liście "skinów" ma dresiarzy z Leśnej Doliny? Czy może zarzucili tylko sieć, ale ryb jak nie było - tak nie ma, bo mundurowi brodzą nie w tym stawie co trzeba?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna